- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Halford "Resurrection"
Zaczęło się całkiem zwyczajnie, ot płyta demo z różnymi rzeczami, na której pierwszy kawałek to jakiś tam "Resurrection" Halforda, byłego lidera Judas Priest. Puściłem raz - wyje jak skubany, muza to jakiś czad. Poleciał drugi raz. I trzeci. I... już wiedziałem, że muszę mieć tę płytę.
Gdy ją w końcu zakupiłem, odpadłem totalnie. Ludzie! To absolutny super-czad! Takiego wymiatania jeszcze nie było! Gitary, grane przez wykształconego bostońskiego prymusa tegoż instrumentu Mike'a Chlasciaka (urodzony w Polsce) i czadowego lidera Diesel Machine Pata Lachmana, to wprost coś genialnego! Efekt po nałożeniu tychże na idealny wręcz podkład rytmiczny w wykonaniu Bobbiego Jarzombka i Raya Riendeau po prostu powala. A pamiętajmy, że to dopiero połowa całości - drugą jest legendarny już, niepowtarzalny wokal Roba Halforda.
Przeanalizujmy poszczególne kawałki.
"Resurrection" - już niejako mój hymn, choć siedzę w muzyce już ho-ho, a może i dłużej, żadnego kawałka nie słuchałem częściej, a wciąż mnie rozwala! "Resurrection make me whole"!
"Made In Hell" - czadowy kawałek, poświęcony metalowi, jako sposobowi na życie, jest nawet należne odniesienie do Black Sabbath "From memories of 68 when The Wizard shook the world...".
"Locked and loaded" - ach te niesłychane możliwości budowania nastroju zmiennym wokalem! Wymiata!
"Night fall" - wymiata czadem! Po raz kolejny - niesamowita kompozycja!
"Silent Screams" - ballada z początku, później przeradza sie w ostrą jazdę, także z najwyższej możliwej półki!
"The One You Love To Hate" - numer z gościnnym udziałem Bruce'a Dickinsona - jest wspaniały! Czad zbudowany na wokalach, oparty na rozwalającym podkładzie! Trzeba znać!
"Cyberworld" - coś dla komputerowców. :) Po prostu przepiękny, a solówka - brak słów, po prostu jedna z najlepszych jakie kiedykolwiek powstały! Bez grama przesady!
"Slow Down " - czy mówiłem już o wspaniałej sekcji rytmicznej i melodyjności utworów na "Resurrection"? Ten numer to tego najlepszy przykład. Coś niesamowitego!
"Twist" - nie taki, jakiego się spodziewacie. :) Także bardzo dobry.
"Temptation" - cóż za klimat! "Don't you lead me... into temptation!" Chodzi miesiąc po głowie, więc uważajcie!
"Drive" - coś w sam raz do samochodu, lekki numer przed finałowym...
"Saviour" - yeah! Mocne, znakomite zakończenie genialnej, klasycznej już dziś płyty.
Halford wraz z producentem Royem Z. stworzyli po prostu wielkie dzieło. Jestem pełen uznania. Jak widać docenili to też inni - do dziś, choć od wydania płyty minęło już sporo ponad rok, zajmuje ona niemal zawsze miejsce w pierwszej trójce listy czytelników "Metal Hammera". Po prostu - klasyczny heavy metal na miarę XXI wieku! To moja najlepsza płyta "ever". Nic lepszego nie mogę sobie wymarzyć.
Materiały dotyczące zespołu
- Halford
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Bruce Dickinson "The Chemical Wedding"
- autor: An
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu