- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Halford "Metal God Essentials vol. 1"
Rob Halford po powrocie do Judas Priest i nagraniu z nimi nowego albumu "Angel Of Retribution" postanowił trochę podreperować domowy budżet wydając składankę zatytułowaną w sposób "skromny" jak zwykle - "Metal God Essentials vol. 1". Tak, wiem, z tym "reperowaniem budżetu" to jestem złośliwy, ale nic na to nie poradzę - nigdy nie byłem fanem płyt typu "best of" bo najczęściej jest to po prostu wyciąganie kasy z kieszeni fanów. Ale cóż - "Money, it's a gas" i na to nic się nie poradzi, przejdźmy więc lepiej do konkretów dotyczących nowego wydawnictwa Roba Halforda.
Mamy tu dwie płyty - pierwsza zawiera 16 utworów, w bardzo przekrojowy sposób prezentujących dorobek słynnego wokalisty. Mamy więc 4 numery z "Resurrection", 4 z "Crucible", jeden live, jedno demo, trzy z repertuaru Fight oraz trzy kawałki premierowe. Co do dokonanej selekcji nagrań, to ciężko wypowiedzieć się w sposób obiektywny, gdyż każdy ma przecież swoje ulubione numery i nie ma takiej możliwości, żeby wybór Halforda zadowolił wszystkich. Osobiście ciężko byłoby mi jednak wskazać lepszy zestaw, gdyż na składance znalazło się właściwie wszystko to, co najlepszego nagrał Rob. Może tylko zamiast "Made In Hell" wrzuciłbym "The One You Love To Hate" zaśpiewane w duecie z Bruce'em Dickinsonem, a w miejsce "Sun" wcisnąłbym "One Will". Zdecydowanie pozbyłbym się jedynie "Screaming In The Dark" - lepiej było zwolnić jedno miejsce dla jakiegoś numeru z płyt studyjnych, a jeśli koniecznie chciano wrzucić coś z "Insurrection Live", to i tak można było wybrać lepiej (na przykład coś repertuaru Judas Priest). No, ale jak już powiedziałem - jest to sprawa bardzo subiektywna, bo każdy ma swoich faworytów. Najważniejsze, że - ogólnie rzecz biorąc - wybór jest celny i zarówno numery z repertuaru Halforda, jak i Fight (wszystkie trzy pochodzą z pierwszego albumu kapeli) trzymają odpowiednio wysoki poziom oraz są reprezentatywne do stylistyki w której poruszają się muzycy.
Słabiej niestety wygląda sytuacja jeśli chodzi o nowe kawałki. "Forgotten Generation" jest mętny, pozbawiony typowej dla Roba energii, melodyka jest naciągana i płaska. "Drop Out" jest już nieco lepszy, bardziej motoryczny i wyrazisty, choć nadal ledwie średni. Zdecydowanie najlepiej wypada kawałek zatytułowany "Redemption (European Mix)", który faktycznie jest miksem, ale punktem wyjścia jest utwór... "Forgotten Generations". Nie wiem o co tu chodziło, najważniejsze, że efekt przerasta "normalną" wersję o kilka klas: zapętlone rytmy poskręcane z zimną elektroniką, gęstsza perkusja, postrzępione i przybrudzone riffy, całość znacznie bardziej rozbudowana i zamotana. Jedyny z trzech nowych kawałków, który wytrzymuje porównanie ze "starymi" utworami i po prostu kapitalny numer.
Tyle pierwsza płytka. Drugi album to DVD z klipami do 6 utworów oraz dwoma materiałami z serii "behind the scenes". Materiały "zza sceny" to standard: trochę wygłupów, trochę przebitek z koncertów, trochę z nagrywania "Resurrection". Z klipów najciekawiej wypada moim zdaniem "Silent Screams". Niby jest to tylko koncertowa wersja tego kawałka, ale sam numer to bodaj najlepsze co stworzył Rob solo, a że odegrano go z energią i werwą, to po prostu kopie w żołądek, tak jak trzeba. Dobry poziom trzymają także "Never Satisfied" (również wersja koncertowa), "Made In Hell" oraz "Betrayal" (klimat a la "Piła"). Na tle tych solidnych, ale raczej zachowawczych metalowych wizualizacji, zaskoczeniem jest na pewno krótkie "In The Morning". Spokojne, akustyczne brzmienie, delikatne trącenia strun gitary, wyciszony wokal. Łysa czacha Roba, skóra i ćwieki trochę się gryzą z tym subtelnym klimatem, ale jakby nie patrzeć jest to intrygujące. Najsłabiej wypada wideoklip do "Forgotten Generation", który pachnie kiczem, a pod względem technicznym wygląda, jakby zatrzymał się w latach 80.
W sumie "Metal God Essential vol. 1" to propozycja ciekawa, szczególnie dla tych, którzy dokonań Halforda nie znają oraz oczywiście dla fanów. Dla pozostałych może być na tej płycie za mało ciekawostek, tym bardziej jeśli mają w dyskografii studyjne albumy Roba. Osobiście pewnie bym się nie zdecydował, ale to już Wasza decyzja...
Materiały dotyczące zespołu
- Halford
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu