- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Gutted Corpse "Human Remains"
Tę kasetę dostałem od mojego nauczyciela angielskiego. On z kolei dostał ją chyba od swojego szwagra, który był właścicielem wytwórni Loud Out. Taka muzyka była dla mnie wtedy nowością. Czegoś takiego jeszcze nie słyszałem. Gutted Corpse gra prymitywny thrash/death metal. Pojęcia nie mam, czy jeszcze istnieją, z tego co wiem, byli zespołem podziemnym działającym we Wrocławiu. Nie wiem, czy wydali coś jeszcze. Chciałbym, żeby ta recenzja była swego rodzaju hołdem dla Nich, bo nie mam zamiaru się z nich nabijać, nie taki jest mój cel.
Wokal w Gutted Corpse obsługuje niejaki Generał. Koleś ma najbardziej nieczytelny growl, jaki słyszałem. Ryczy, charczy, ogólnie wydaje okrutne dźwięki. Gitarzysta Kudziu młóci jakieś toporne riffy, finezji mu raczej brak (słuchałem przed chwilą Children Of Bodom, a Laiho gra bardzo finezyjnie). Basu raczej nie słychać, ale jest, a instrument ten obsługuje niejaki Radi. No i bębny. Ziental gra poprawnie, nawala w instrument ile się da. Ale chyba nagrane jest to kiepsko, bo poweru brak w tych bębnach.
Słuchając tego albumu, nie mogę się nie uśmiechnąć. Muzyka ta teoretycznie powinna być zła i straszna, a wyszła śmieszna. Generał ryczy bardzo nieprzekonująco, Kudziu tłucze w gitarę i niewiele z tego tłuczenia wychodzi. Jedynym zaskoczeniem jest solo w "Pain Of Ressurection". Ale po chwili znów zwyczajowa młócka. No i jest jeszcze w "Tombed Minds" gitara akustyczna i na końcu syntezator imitujący jakiś instrument smyczkowy. Kawałki zbudowane są na tym samym schemacie. O i jest jeszcze intro. Nie wiem, kto splamił się tym cudem, ale jest po prostu okrutne. Paskudny klawisz, który pojawia się też jeszcze w dwóch kawałkach. Odechciewa się tego słuchać po pierwszym "utworze".
A teraz plusy. Plusem dla Nich na pewno jest to, że w ogóle cokolwiek zrobili, że coś nagrali. Drugim plusem jest wspaniała okładka autorstwa Tomasza Daniłowicza. Dwóch katów siedzi w jakichś lochach, wokoło walają się odcięte głowy, a w pieniek wbity jest topór, u sufitu zawieszony jest jakiś delikwent w skarpetkach. A na pieńku termosik, kubeczek, fajeczki, a z tyło radyjko. Pewnie z włączonym Gutted Corpse... Aha! No i krzyż na ścianie! Okładka jest naprawdę fantastyczna i za to podwyższam ocenę o jeden punkt, bo muzyka niestety nie przekonuje. Od biedy posłuchać można "Pain Of Ressurection", "Mental Suffering" i "Tombed Minds". Ale czy jest sens? Chłopaki pewnie sa teraz przykładnymi ojcami i mężami, pracują ciężko w "normalnej" pracy. A w pamięci mają te radosne dni, gdy nagrywali swoją płytę, zrobili coś co u wielu (także u mnie) pozostaje jedynie w sferze marzeń...Trzymajcie się chłopaki. I wiedzcie, że jest ktoś, kto o was pamięta...