- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Gurkkhas "Engraved In Blood, Flesh And Souls"
Gurkkhas. Do dziś nazwa ta była mi obca i jak sądzę nie tylko mi. Muzycy pochodzą z Francji, zespół istnieje od 1990 roku, wcześniej pod nazwą D.A.B. - pod tym właśnie szyldem do 1997 roku zajestrowali dwa duże wydawnictwa, by w 1998 przemianować się na Gurkkhas. Gurkkhas (czyli Gurkowie) to, jeśli mnie pamięć nie myli, elitarne jednostki wojskowe biorące czynny udział w działaniach wojennych drugiej wojny światowej. I chyba właśnie stąd nazwa zespołu. Świadczy o tym przed wszystkim logo, w skład którego wchodzą pas z amunicją i dwa karabiny. Okładka ich trzeciego albumu "Engraved In Blood, Flesh And Souls" także nawiązuje do tematyki wojennej, widoczne są na niej sylwetki żołnierzy.
Płytę rozpoczyna dość dziwne, nietypowe intro. Słychać w nim odgłosy odległych grzmotów, cykających świerszczy, strzałów i nawołujących się w lesie żołnierzy. Zaraz potem dostajemy czterdziestominutową dawkę szybkiego, brutalnego death metalu. Nie jest to bezlitosna rzeźnia, zdarzają się zwolnienia czy rytmiczne riffy. Całość stoi na trochę wyżej niż średnim poziomie technicznym, muzykom nie można zarzucić braku umiejętności. Utwory dość spójne, jednak oszczędność urozmaiconych solówek, które wzbogaciłyby brutalne kompozycje, jest aż nad to przesadzona. Ich po prostu nie ma. Brzmienie mogłoby być bardziej klarowne, czasem perkusja jest zbyt schowana w tle, ale górują dwie stopy nad ciekawie brzmiącymi gitary.
Całość ponad przeciętną, ale nie zachwyca.
Materiały dotyczące zespołu
- Gurkkhas