- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Guns N' Roses "Chinese Democracy"
Kilka tygodni temu, po 15 latach oczekiwania, ujrzał światło dzienne nowy album zespołu Guns N' Roses - "Chinese Democracy". Axl Rose zapowiadał tę płytę przez tyle lat, że mało kto spodziewał się, że kiedykolwiek zostanie wydana. Jedni mówią o 13, inni o 14 milionach dolarów - podsumowując wydatki, jakie pochłonęła ta produkcja.
Ze starego składu pozostał tylko Axl i klawiszowiec Dizzy Reed. Zabrakło dwóch charyzmatycznych muzyków, czyli Slasha i Duffa McKagana, którzy obok Axla byli kojarzeni z marką Guns N' Roses.
Początkowo sceptycznie podchodziłem do nowego materiału, mimo że niektóre utwory, które wyciekły do sieci, słyszałem już jakiś czas temu i były dla mnie przekonujące. Gdzieś w głowie zakodowaną miałem myśl, że Guns N' Roses bez Slasha to jak stół bez nogi. A przecież nie Slash tylko Izzy Stradlin, obok Axla, był twórcą największych dzieł zespołu, czyli płyt "Appetite for Destruction" i obu części "Use Your Illusion". Gdy obejrzałem fragmenty koncertu "Rock in Rio" z 2006 r., podczas którego dwóch gitarzystów nie potrafiło sobie poradzić z genialną solówką z "November Rain", mogłem się tylko w tym przekonaniu utwierdzić. Na szczęście koncert ten zobaczyłem już po zachwycie, jaki pojawił się po wsłuchaniu się w "Chinese Democracy".
Sama płyta zaskakuje o tyle, że wciąż wpisuje się w styl, jaki wypracowało Guns N' Roses w latach swej świetności. Z drugiej strony krążek nie jest wtórny i nie powiela utartych w tyglu młodzieńczego szału twórczego schematów. Słyszymy nowoczesne aranżacje, a zarazem wiemy od pierwszego taktu, z jakim zespołem mamy do czynienia. Nie jest to wcale takie oczywiste, biorąc pod uwagę mało twórcze dokonania np. zespołu Metallica. Axl, w przeciwieństwie do Hetfielda i Hammetta, nie zjadł własnego ogona, wpadając w samonaśladownictwo.
Parę słów o utworach, których możemy posłuchać. Płytę otwiera tytułowe "Chinese Democracy". Dość rozbudowany wstęp wprowadza w klimat piosenki. Pierwsze takty riffu gitarowego kojarzą mi się, nie wiedzieć czemu z "Satisfaction" The Rolling Stones. Kolejne "Shackler's Revenge" pokazuje, że z wiekiem Axl nie stracił pazura. Utwór został wykorzystany w grze komputerowej "Rock Band 2". Następne "Better" i "Street of Dreams" to klasyczne Guns N' Roses w nowoczesnej aranżacji. Bliżej im jednak do "Use Your Illusion" niż "Appetite". Zresztą tak jest z całą płytą. "I.R.S." nawiązuje trochę do "Civil War", choć w początek tego ostatniego jest wsamplowany w utwór "Madagascar", podobnie jak słowa Martina Luthera Kinga "I have a dream" z pamiętnego wystąpienia z sierpnia 1963 r. Prawdziwą perłą jest dla mnie "This I love" - smutna ballada o rozstaniu i związanym z nim cierpieniem. Gdy posłuchałem jej pierwszy raz, ciarki przeszły mi po plecach. Miałem wrażenie, jakbym wsiadł do wehikułu czasu.
"Chinese Democracy" to moim zdaniem płyta bardzo równa. Brzmi dobrze jako całość, choć każdy z utworów stanowi też osobny rozdział. Odkąd wyszła, słucham jej praktycznie bez przerwy. Od czasu do czasu włączam stare "Use Your Illusion". Zasadniczo nie potrafię krytykować nowego dzieła Gunsów. Niewiele jest dziś rzeczy, których chcę słuchać, dlatego tym bardziej doceniam to, czego dokonał Axl. Zdaje sobie sprawę, że moich zachwytów nie podzieli wielu starych fanów zespołu. Guns N' Roses Anno Domini 2008 to jednak inna jakość. Nie uważam jednak, by była to jakość gorsza niż ta z początku lat 90-tych.
Na koniec ciekawostka. Axl Rose zniknał tuż przed premierą "Chinese Democracy". W chwili największego szumu medialnego zaszył się w miejscu, którego nikt nie zna. Jak twierdzą wydawcy, nie przyczyni się to dobrze do promocji krążka. Pewnie 13 milionów USD się nie zwróci. Muzyka broni się jednak sama...
W przypadku "Chinese Demokracy" jest inaczej: to po prostu nowy materiał i nie można go nazwać odrzutami z "Appetite..", czy "Use Your Illusion". Oczywiście czasami fragmenty sie kojarzą z którymś z wcześniejszych utworów, ale nie ma tu mowy o autoplagiacie. "Chinese demokracy", to nowy, świeży materiał z jakże inteligentnie wykorzystaną elektroniką.
Gdybym chciał być złośliwy to mym napisał: wolę raz na 15 lat posłuchać nowych Gunsów niż co rok kupować nowy lecz ten sam album nagrany przez Iron Maiden lub Deep Purple. wydaje mi się że, niestety, Metallica zaczyna iść tą samą drogą zjadając swój własny ogon.
Płyta dobra ale porównywując do Use Your Illusion czy jakiegokolwiek innego krazka Guns'ów to ten album wypada średnio.
Jako ciekawostke dodam tutaj czego autor recenzji nie dodał a powinien, otóż Płyta Chinese Democracy jaka by nie była zapisała sie w historii rocka jako najdłuzej nagrywana pozycja w tym naszym rockowym światku ;) Teraz oceńcie sami czy po 15 latach warto było oczekiwac na cos ambitniejszego. dla mnie płyta dobra... nic wiecej. Pozdrawiam.
Dobra robota ;)
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Scorpions "Acoustica"
- autor: Elwood
Darkthrone "Ravishing Grimness"
- autor: DaemonVII
- autor: Eld
Bon Jovi "One Wild Night - Live 1985-2001"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
Cinderella "Long Cold Winter"
- autor: Wickerman