- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Guns N' Roses "Appetite For Destruction"
Mało kto pamięta w tej chwili album Guns N' Roses - "Appetite For Destruction", a jest on przecież jednym z ważniejszych wydawnictw w historii heavy metalu. Oto mało znany amerykański zespół, korzystając ze starych i sprawdzonych wzorców tchnął w skostniały heavy metal nową siłę, zapoczątkowując renesans tegoż gatunku. Utwory z "Appetite..." grano w radio i telewizji na okrągło, a sam zespół wyrósł na jedną z największych gwiazd tego okresu. W czym więc tkwił sukces zespołu?
Przede wszystkim w charyzmatycznym wokaliście zespołu Axlu Rose, którego głos natychmiast kojarzy się z Ozzym Osbournem, co jest oczywiście wielkim plusem. Na tym albumie Axl prezentuje nam swoje duże możliwości, znajdziemy tu bardzo wiele interpretacji głosowych, od szeptów i recytacji do jęków i dzikich wrzasków. Poza tym jest doskonałym komentatorem otaczającej go rzeczywistości, dużym atutem albumu są świetne, różnorodne i rozbrajająco szczere teksty, wzięte głównie "z własnych doświadczeń". Drugi powód to doskonali gitarzyści. Słychać, że Izzy i Slash rozumieją się doskonale, ich dialogi gitarowe, różne "smaczki", przestery i przede wszystkim solówki w wykonaniu Slasha robią naprawdę spore wrażenie. Nic dziwnego, że Slash z miejsca dołączył do grona najlepszych gitarzystów świata i dostawał zaproszenia na nagrywania z Davidem Bowiem, Michaelem Jacksonem, czy Queen. Przejdźmy teraz do sekcji rytmicznej. Duff MacKagan jest raczej słabo słyszalny (cóż, taka jest niewdzięczna rola basisty w zespole heavy metalowym), ale kiedy tylko cichną gitary elektryczne, słychać jak dobry jest technicznie. Natomiast Steve Adler to perkusista kompetentny, kiedy trzeba wali w bębny z siłą młota pneumatycznego, kiedy nie - uspokoi tempo.
Czas najwyższy omówić sam album. Naprawdę doskonała robota, na próżno szukać w nim jakiegoś słabego punktu albo typowej "zapchajdziury". Zespół od początku narzuca nam ostre i bardzo szybkie tempo, które utrzymuje się przez 13 utworów, tu nie ma czasu na odpoczynek. Szkoda, że gunsi nie wrzucili gdzieś jakieś spokojnej balladki (jej pozory zachowują "My Michelle" i "Paradise City"), bo po pewnym czasie utwory zlewają się w papkę i ma się wrażenie, że wszystkie są grane na "jedno kopyto", co oczywiście jest rozumowaniem błędnym. Powoduje to jednak, że po wysłuchaniu albumu pamiętamy prawie wszystkie refreny, a nie możemy sobie przypomnieć linii melodycznych poszczególnych piosenek.
Na pierwszy plan albumu wysuwa się pięć genialnych utworów: "Welcome To the Jungle", "Nightrain", "Mr. Brownstone", "Think About You" i przede wszystkim "Sweet Child O'Mine". Otwierający płytę "Welcome To The Jungle" charakteryzuje się doskonałym wstępem (pierwsze akordy Izzy'ego i pojękiwania Axla, przerwane nagłym, ostrym wejściem Slasha i Stevena), świetną linią melodyczną i solówką oraz bardzo dobrym tekstem, opowiadającym o chłopaku z prowincji, który po raz pierwszy przybył do wielkiego miasta. Nic dziwnego, że utwór z miejsca stał się hitem. Następny mój faworyt - "Nightrain" to doskonałe gitary, chwytliwy refren (bardzo podobny do tego z "Out Ta Get Me") i różnorodne tempo (w miarę spokojne przyspiesza i nabiera dynamiki w refrenie). Dalej rewelacyjny "Mr. Brownstone" - za sam wstęp do tego utworu przyznałbym zespołowi jakąś nagrodę, niesamowicie brzmiące przesterowane gitary i perkusja przechodzą w świetny riff, a ten w doskonałą linię melodyczną i cudowny refren (uwielbiam fragment zaczynający się od słów "I used to do a little/ but this little was too little...") . Piosenka jest naprawdę zabójcza, na uwagę zasługuje kolejny świetny tekst, opowiadający o heroinowym uzależnieniu członków zespołu. "Think About You" - świetny riff, doskonała gra Slasha i niezwykle melodyjny refren, można słuchać tej piosenki wielokrotnie. No i w końcu największy hicior - "Sweet Child O'Mine". To jeden z największych przebojów zespołu, charakteryzuje się rewelacyjnym riffem, zaliczanym do riffów wszech czasów. Piosenka jest niezwykle melodyjna, wszyscy członkowie zespołu ostro dają czadu, a w solówkach Slash przechodzi samego siebie. Totalny odlot!
Poza tym mamy tu jeszcze osiem dobrych i bardzo dobrych piosenek, których jedyną wadą jest to, że nie wyróżniają się wśród całości. Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Naprawdę doskonała płyta i lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów dobrej muzyki.
Najlepsza plyta jaka slyszalem imo :)!
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
AC/DC "Back In Black"
- autor: Paweł Błoński
Darkthrone "Ravishing Grimness"
- autor: DaemonVII
- autor: Eld
Iron Maiden "Brave New World"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: piolo
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Piotr Legieć
- autor: Rafał "Negrin" Lisowski
- autor: Marcin Bochenek
Scorpions "Acoustica"
- autor: Elwood