- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Guardians of Time "Edge of Tomorrow"
Oto kolejne objawienie na scenie power metalowej - Guardian of Time. Pięciu Norwegów zamiast, jak nakazuje tradycja, krzyczeć i molestować swe instrumenty (jakkolwiek dwuznacznie to zabrzmi) ku chwale diabła, postanowiło raczej poświęcić się komponowaniu wpadających w ucho melodii. Co z tego wynikło? Całkiem porządnie odegrany heavy metal o potrafiącej czasem wciągnąć melodyce, jednak nie odbiegający przesadnie od normy wyznaczonej przez poprzedników.
Na "Edge of Tomorrow" jest wszystko, co charakteryzuje wykonywany przez Strażników Czasu gatunek muzyki - wysoki męski wokal, proste rytmy i nieco popowa melodyka. Instrumentaliści znają się na swoim fachu, wokalista dysponuje nawet ciekawą barwą głosu. Choć riffy zazwyczaj ograniczają się do banalnego akompaniowania wokaliście, czasem zdarzają się miłe wyjątki - czy to dodające trochę do melodii, czy też tworzące ciekawy podkład dla solówki. Słowem - miłośników takiego grania powinno to zaciekawić, natomiast reszty raczej nie przekona. Płytkie, jednowymiarowe kompozycje, banalna rytmika - to wszystko tu jest i straszy tych szukających ciekawej, ambitnej muzyki. Ot, taki metalowy pop na dość wysokim poziomie.