- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Guano Apes "Don't Give Me Names"
Po ponad dwóch latach od debiutu, niemiecki kwartet Guano Apes powraca z kolejną udaną płytą. Brak rewolucyjnych zmian w porównaniu ze świetnie przyjętym debiutanckim krążkiem "Proud Like A God". Grupa nadal proponuje dynamiczne, crossoverowe granie. Bardzo ważną rolę odgrywa wciąż bas, na którym znakomicie poczyna sobie Stefan Ude. Zespół potrafi zmieniać tempo, doskonale przechodzi od fragmentów wyciszonych do krzyku - atutem na to pozwalającym jest wokal Sandry Nasic, który potrafi być ostry, zadziorny, kojarzący się momentami choćby ze Skin ze Skunk Anansie czy też z Niną Hagen, ale bywa też spokojny, liryczny nawet...
W większości kawałkó fragmenty balladowe sąsiadują z czadowymi, zwłaszcza w refrenach - przepiękne "Living In A Lie", "Mine All Mine", gdzie wyraźnie słyszymy nawet gitarę akustyczną, "Too Close To Leave" z fragmentem zbliżonym do... reggae, czy w końcu "Anne Claire", chyba najbardziej zakręcony, pozornie spokojny, z takim podskórnym napięciem, które wywołują m.in. oryginalnie wykorzystane skrzypce.
Nie brak też kawałków zdecydowanie jednowymiarowych, na zasadzie "do przodu" - i wcale nie musi to być wada, jako przykłady niech posłużą "Money & Milk", "I Want It", najbardziej rozskakany "Doedel Up" czy "Big In Japan", niezła przeróbka wielkiego przeboju zapomnianej już dziś grupy Alphaville.
Jeśli miałbym wybrać najlepszy kawałek na płycie, to bez wahania wskazałbym "No Speech". Wprawdzie nie chwyta od razu, ale po jakimś czasie stwierdzamy, że to właśnie to - kapitalny, pełen pasji utwór, ze świetną pracą sekcji rytmicznej i dyskretną elektroniką w tle (loopy). Zaraz za nim natomiast wymieniłbym dwa dość ciężkie jak na tę muzę utwory: otwierający płytę "Innocent Greed" i "Heaven".
Żeby nie było zbyt różowo - moim zdaniem dobrze by zrobiło wyrzucenie z tej płyty kilku niezbyt przekonujących utworków - np. "Ain't Got Time" i "I Want It".
Guano Apes pokazali, że nie są zespołem jednej płyty, teraz muszą udowodnić, że stać ich na zdecydowane pójście do przodu. Z ciekawością będę czekał na ich następny album.