- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Green Day "Warning"
Niedawno miała miejsce premiera najnowszej płyty Green Day zatytułowanej "Warning". Dwutysięczny rok okazał się łaskawy dla kalifornijskiego punka - zarówno kapela Mike'a (krążek wydany na początku października) jak i Offspring ("Conspiracy of one" - listopad) zaplanowały wydanie nowych albumów. Pierwszy okazał się Green Day, a co z tego wynikło?
"Warning" - tytułowy kawałek otwierający płytę. Słychać gitarę (akustyczna!) i spokojny śpiew, piosenka jednak utrzymana w szybkim tempie. Charakterystyczny głos Billie'go nic się nie zmienił, odwrotnie do stylu grania (chyba, że "Warning" to "rodzynek" na krążku). Wokalista nieźle wspomagany przez Dirnta. Następny numer "Blood, sex & booze" jest nieco wolniejszy, jednak ma w sobie dużo Green Day'owego temperamentu. Bardzo wyraźny bas i rytm. Kolejna piosenka "Church on sunday" jest dużo ciekawsza od poprzednich utworów i dalej utrzymuje świeży temat płyty. Bardzo dobre wykonanie. "Fashion victim" - dość fajny, choć odbiega trochę od świetności choćby "Church on sunday". Dobry wokal i niezłe wykonanie muzyczne; utwór całkiem dobry. "Castaway" to bardzo udany numer: genalny głos Billie'go Joe, ciekawy refren i "wpadająca w ucho" melodia. Robi wspanałe wrażenie. Szósty kawałek na "Warning" - "Misery" to szlagier płyty z ciekawym połączeniem wokalu z różnymi instrumentami, chórkami i znaczącym rytmem oraz wspaniałym tekstem - rewelacja! "Deadbeat holiday" - wesoły i bardzo udany. Melodia łatwa i przyjemna, fajny śpiew i dobre wykonanie ogólne. Na początku "Hold on" słyszymy harmonijkę ustną... skąd ja to znam? Billie znowu wycięgnął z futerału swój instrumencik i zagrał fajną melodyjkę. Ano tak, ten utwór jest bardzo udany i jest na pewno mocnym punktem albumu. "Jackass" - piosenka najostrzejsza(!) ze wszystkich. Bardzo dobrze odśpiewana i zagrana. Ogółem - świetna. Kawałek "Waiting" także nie najgorzej się udał. Spokojny, może trochę za długi. Fajna "solówa" gitarowa, o które ciężko na tej płycie ("solówa" trwa parę sekund!). I oczywiście ciekawe wznowienie numeru po chwili przerwy. Całkiem dobry. "Minority" - szybki i ciekawy utwór z genialnym wokalem i podkładem muzycznym. Tre' gra nawet na akordeonie! Poprawia humor i mobilizuje do działania (coś w tym jest, nie żartuję!). Ostatni utwór traktuje o reklamie. Tak - po prostu o reklamie. Bardzo dojrzały tekst z nawiązaniem do materializmu, wspaniała melodia i genialny wokal. I to sformułowanie: "because I'm thinking about a brand new hope, the one never known and where it goes"...
Uważam, że Green Day wydał dojrzałą płytę, pozbawioną jednak ostrości i wulgarności - elementów, które w punku muszą mieć swe miejsce i muszą istnieć. Wyraźny optymizm, naprawdę dobra gra na instrumentach i świetny wokal. Co do tego ostatniego Billie przeszedł sam siebie. Uważam krążek za bardzo udany, lecz nie na tyle, by dać mu najwyższą ocenę. Czegoś tu brakuje - tego Greenowego tchnienia... właśnie. Sądzę jednak, że każdy, który jest fanem kapeli, lubi słuchać punka lub może zaczyna go słuchać - musi mieć tę płytę. Mimo kilku niedociągnięć - gorąco polecam!