- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Grabnebelfursten "Dynastie - oder wie man Herrschaft definiert"
"Dynastie - oder wie man Herrschaft definiert" to drugi album black metalowców z Grabnebelfursten (swoją drogą jak tu nie połamać języka na tej nazwie). Debiutanckiego "Von Schemen und Trugbildern" nie słyszałem, więc nie mam ani punktu odniesienia ani też nie mam do czego porównać nowego materiału. Black metal w wykonaniu Niemców przypomina mi nieco dokonania Belphegor (tego austriackiego), jest barbarzyński i chaotyczny, nie zwalniający obrotów ani na sekundę. Oj nie żałują panowie ognia, siary, smoły i jadu na tej płycie, młócą tak, że aż łeb urywa... pięknie czyż nie?
"Dynastie..." to sześć utworów bezkompromisowego 50-minutowego łojenia po dupsku, po terapii wstrząsowej, jaką serwuje zespół trzeba dochodzić do siebie przez dłuższy czas. Nie sądzę, aby album spodobał się miłośnikom mroku, księżyca i wampirów, za to maniacy diabolicznych pełnych wściekłości i opętania dźwięków poczują się jak w raju (ups znaczy jak w piekle). Sam Szatan pewnie przytupuje ratką, merda radośnie ogonkiem i potrząsa widłami, gdy słyszy dokonania Grabnebelfursten. Podobają mi się albumy zespołów, które niosą w swojej muzyce siłę, które uderzają w słuchacza z pełną mocą nie oszczędzając go, taki właśnie jest "Dynastie...". Pojawiają się tu też bardziej patetyczne fragmenty, rzec, by można, "podniosłe". Ciekawostką jest to, że mimo swej chaotyczności i brudu album jest ten na swój sposób uporządkowany, nie jest przypadkowy, każdy dźwięk ma swoje miejsce. Dobrze mi się tego słucha pomimo, że Grabnebelfursten niczego nowego nie odkrywa, ale utarte standardy potrafią podać w bardzo interesujący i "apetyczny" sposób, ja "Dynastie..." łyknąłem za pierwszym razem.