"Everything You Ever Wanted To Know About Silence" to nowy album zespołu Glassjaw. Jako że słyszałem tę nazwę już wcześniej, z "pewną taką ciekawością" przystąpiłem do przesłuchiwania albumu. Ciekawość ta jeszcze się zwiększyła, gdy zauważyłem, że producentem płyty jest niejaki Ross Robinson. Zresztą z dwunastu utworów na płycie pan Robinson jest współautorem trzech. Bez wątpienia słychać tutaj rękę tego producenta. Brzmienie Glassjaw czasami ma ten charakterystyczny "Rossowy" klimat. Specjalnie użyłem słowa czasami, gdyż produkcja ta jest bardzo nierówna. Bywa, że jesteśmy atakowani nawałem dźwięków chorych, niepoukładanych, żeby nie powiedzieć: przypadkowych. To samo ze zmianami rytmu - ich przypadkowość potrafi zaskoczyć. Nieraz wygląda to tak, jakby ludzie z Glassjaw spotkali się po raz pierwszy i postanowili trochę pohałasować. Jednak nie uważam tej cechy "Everythig You Ever..." za wadę. Wydaje się, że po prostu taki jest charakter ich muzyki. Z drugiej strony mamy sporą dawkę rockowej melodyjności. Wokalista czasami śpiewa jak wczesny Mike Patton, czasami wydziera się wniebogłosy. I właśnie w tych melodyjnych partiach utworów Glassjaw przypomina mi Incubus.

Słuchając tego albumu można odnieść wrażenie, że muzycy mają aż za dużo pomysłów i stąd ta nawałnica dźwięków. Niemniej jednak uważam, że jest to niezły materiał, być może początkowo dość trudny w odbiorze, lecz wart posłuchania. Mam nadzieję, że następne albumy "szczęki" będą bardziej poukładane i przemyślane, a wtedy może się okazać, że będą to niezłe płyty.