- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Gino Matteo "Sweet Revival"
Sam już nie pamiętam, jak i gdzie natknąłem się na muzykę Gino Matteo. Nie pamiętam też swoich pierwszych myśli o tych dźwiękach. Cokolwiek to było, na pewno nic z kategorii obojętność. Jest bowiem coś takiego w tej muzyce, że nie da się stwierdzić, że to kolejny koleś z bluesowymi korzeniami, który stara się, ale... Żadnego "ale" - Gino jest zbyt utalentowany, aby go olać.
"Sweet Revival" to druga płyta długogrająca tego śpiewającego gitarzysty. Nie jest to album po prostu bluesrockowy. Jest w nim nieco gospelowej siły ("Here Comes The Lord"), jest trochę funku ("We Can Find A Way"), znajdzie się nawet lekki posmak bossanovy ("Grandma Told Me"). Rockowej wyrazistości oczywiście nie brakuje (np. "Coming Clean"). Do tego dodajmy soulowe wpływy w śpiewie, które na szczęście nie służą wokalnemu efekciarstwu, a wzmocnieniu emocji. Jest to więc płyta bogata w dźwięki różnorakie, lecz na tyle spójna, że nie sprawia wrażenia nagranej w różnych miejscach przez różnych ludzi. Dobrze poprzeplatane spokojniejsze i żywsze numery to kolejny plus albumu, który nie nudzi.
Płyta "Sweet Revival" jest bogata dźwiękowo, ale nie jest to bogactwo krzykliwe. Nie ma tu szokowania słuchacza niespodziewanymi wtrąceniami z odległych planet muzycznych. Wszystko jest wyważone w dość tradycyjny sposób. Można spokojnie słuchać tego zbioru jadąc autem czy przy innych zwyczajnych codziennościach. Można też poświęcić czas specjalnie dla tego albumu i wtedy doceni się urokliwe kompozycje zawierające kapiatalne sola gitarowe, inteligentnie dawkowane partie instrumentów klawiszowych, bujającą sekcję rytmiczną i świetne wokale. Nie dość, że sam Gino ma idealnie pasującą do takiego grania ciepłą barwę głosu, to chórki oraz przebijający się wokal Jade Bennet (prywatnie jego żony) elegancko wszystko dopełniają.
Album jako całość ma słodko-gorzki posmak, ale wszystko spina klamra tzw. pozytywnych wibracji. Tak, jak brak tu krzykliwej rozpaczy, to nie znajdzie się również hiperekstatycznej radochy. To taka ciepluchna muzyka człowieka, który szuka pozytywnych stron we wszystkim, co się przydarzy. Rozbrajające jest zdanie, które Gino kiedyś napisał w swoim blogu: "There are hard times of course, but all they do is make the good times sweeter". Słychać w jego muzyce takie podejście do życia i to sprawia, że są to bardzo szczere dźwięki. "Sweet Revival" to kawał dobrego bluesrockowego grania, a przy tym od niechcenia piosenkowego i wpadającego w ucho. Polecam fanom tradycyjnego rocka w typie Erica Claptona czy Dire Straits, ale nie tylko. W jednej z najlepszych piosenek na tym albumie Gino śpiewa: "Take a little chance on me". Ja śpiewać nie potrafię, więc napiszę - ludziska, dajcie sobie szansę zapoznać się z tą niezwykle piękną w swej zwyczajności płytą.