- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Galahad "Seas Of Change"
Zespół Galahad powstał w 1985 roku, w swej dotychczasowej karierze nagrał ponad dziesięć albumów. Różnie wyglądał repertuar na tych wydawnictwach. Początkowo grali podobnie do Marillion, później na przełomie wieków zbliżyli się trochę do elektronicznych klimatów. Był też czas, że pokazali mocniejsze brzmienie, ocierając się też o prog metal w latach 2012 - 2017. Ale zawsze byli wierni romantycznej nutce rockowej, która przewija się przez ich całą twórczość. Liderem grupy jest wokalista o bardzo charakterystycznym aksamitnym głosie - Stuart Nicholson.
Ta płyta jest zupełnie inna niż dotychczasowe dokonania formacji. Zawiera jedną długą kompozycję, "Seas Of Change", trwającą około 43 minuty. Składa się ona z dwunastu ponumerowanych i nazwanych części, których słuchamy bez przerwy, jako jedno nagranie. Oprócz tego to nie jest łatwa i przewidywalna muzyka, gdyż nie prezentuje w swej strukturze pełnej płynności. Mamy tutaj długie lub krótsze fragmenty grane na instrumentach klawiszowych, połączone kilkukrotnie niczym klamrą partiami gitarowymi. Pierwsza następuje w siódmej minucie jako szczególnie piękna krótka solówka, kolejna około 17:00 w formie gitarowych riffów. Ale na prawdziwą i zarazem porywającą grę na gitarze czekamy aż do 32 minuty. Od początku do końca słyszymy bogate tło towarzyszące - rozmowy, przemówienia i inne odgłosy. Dzieje się to za sprawą mistrza toastów (Peter Watson) oraz prezentera wiadomości (Andrew Wild). Wokalista też wchodzi ze swoim śpiewem sukcesywnie w określonych momentach. Główna akcja muzycznego materiału rozgrywa się w formie instrumentalnych, przemyślanych improwizacji.
Cała fabuła utworu przypomina mi trochę "Close To The Edge" grupy Yes. Nawet w dwóch miejscach mamy charakterystyczne krótkie wstawki wokalne (9:04 i 9:30), właśnie takie, jak na tamtym krążku z lat 70. Muzyka na albumie posiada aranżację orkiestrową, zaprogramowaną i wykonaną przez klawiszowca Deana Bakera, autora całej ścieżki dźwiękowej (za teksty odpowiada Nicholson). Ponadto wzbogacona jest o brzmienie takich instrumentów, jak flet, klarnet i saksofon sopranowy, dzięki udziałowi Sarah Bolter, co dodaje muzyce niesamowitego kolorytu. Oprócz tego słyszymy chóry wszelakie oraz żeńskie, piękne wokalizy (ponownie Sarah w akcji).
Longplay nagrany został z nowym gitarzystą. Od początku istnienia ekipy rolę tę pełnił Roy Keyworth, jednak opuścił kolegów w okolicach 2016 roku. Zastąpił go Lee Abraham, który w latach 2004 - 2009 grał w Galahad na gitarze basowej. Można stwierdzić, że "debiut" ten okazał się bardzo udany. Abraham prezentuje trochę inne brzmienie, bardziej subtelne i typowo progresywne, pasujące idealnie do obecnego brzmienia kapeli.
Krążek "Seas Of Change" w postaci kompaktu zawiera dwa dodatkowe numery. Są to rozbudowane wersje dwóch najciekawszych tematów ze suity, czyli "Dusk" i "Smoke". Obydwa prezentują się wyśmienicie. Szczególnie ten drugi kawałek zasługuje na uwagę ze względu na fantastyczne solówki gitarowe oraz harmoniczne powiązanie muzyki i wokalu. Można go nawet śmiało nazwać majstersztykiem. Na winylu tych nagrań nie umieszczono. Polecam wydawnictwo miłośnikom starej i nowej szkoły progresywnego rocka.
Materiały dotyczące zespołu
- Galahad