- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Fish "A Feast Of Consequences"
I jak to ostatnio było z naszym wujkiem, którego Fish nazywają? Postaram się przypomnieć w dużym skrócie. Będąc rozwodnikiem z prawami do opieki nad córką Tarą (ur. 1991), w sierpniu 2007 miał żenić się z ówczesną wokalistką formacji Mostly Autumn - Heather Findlay. Niestety do ślubu nie doszło, bo narzeczona nie stawiła się na ceremonię. Zrozpaczony artysta całą gorycz i ból porzucenia przedstawił w niektórych tekstach albumu "13th Star". Potem tą trzynastą wyczekiwaną gwiazdą okazała się Kate Webb. Pobrali się, ale niestety też rozwiedli w 2010 roku. W tym czasie Fish miał poważne kłopoty ze zdrowiem - dwie operacje gardła i zagrożenie, że może już nie śpiewać. Były też podróże turystyczne do Kostaryki, Kuby i Wietnamu, natomiast w roku 2011 trasa akustyczna po Europie.
W sześć lat po wydaniu "13th Star" ukazuje się wreszcie kolejna studyjna propozycja, zatytułowana "A Feast Of Consequences". Całość możemy podzielić na trzy główne rozdziały. Pierwszy stanowią cztery nagrania specjalnie niepowiązane ze sobą ani muzycznie, ani tekstowo. Na początek długi, ponad dziesięciominutowy kawałek z zamaszystym, spokojnym wstępem, gdzie słychać szkockie dudy, gitarę akustyczną i wokal. "Perfume River", bo o nim mowa, jest wyraźnie podzielony na dwie odsłony, gdzieś w połowie wkraczają gitary elektryczne i robi się dynamiczny rockowy kawałek. Potem mamy "All Loved Up" - według mnie numer beznadziejnie prosty (zwłaszcza w refrenie), który nie pasuje do tego longplaya i psuje na nim klimat. Ale artyści mają swoją wizję i często publikują takie koszmarki. Podobnie było z "Openwater" na poprzednim krążku. Zastanawiam się tylko nad jednym. Dlaczego takie słabizny promują nowy materiał w mediach? Przecież jest to antyreklama. Na szczęście dalej wraca wysoki poziom i możemy wysłuchać bardzo ładnej ballady na głos, gitarę akustyczną i klawisze, do tego w towarzystwie skrzypiec, na których zagrał Aidan O'Rourke. Właśnie numer tytułowy, "A Feast Of Consequences", melodyjny i rytmiczny mógłby zapowiadać nową płytę Ryby w radiu lub innych środkach przekazu. Bo jest to piosenka pasująca na przebój. Na marginesie chciałbym zauważyć, iż zaczyna się podobnym motywem, jak "Don't Hurt Yourself" Marillion.
Drugi rozdział muzyki na tym albumie wyjątkowo wymaga wstępu z historycznym wątkiem. Mamy rok 1916. Sam środek pierwszej wojny światowej. Od 1 lipca trwa bitwa nad Sommą. Ósmy Batalion Royal Scott okopał się na wzgórzu w okolicach miejscowości Bazentin w gęsto zalesionym terenie. Wśród żołnierzy specjalista od umacniania okopów, górnik z zawodu - dwudziestojednoletni William Paterson. Ten las nosił nazwę High Wood. Walczyli w nim przez dwa miesiące Brytyjczycy, żołnierze z Afryki Południowej i Niemcy. Ofiar było dużo po obydwu stronach, a ciał ośmiu tysięcy nigdy nie odnaleziono. To właśnie tutaj po raz pierwszy w działaniach wojennych użyto czołgów i po raz ostatni na zachodnim froncie szarżowała kawaleria...
Ta historia skłoniła Fisha do stworzenia suity składającej się z pięciu utworów pod wspólnym tytułem "High Wood". William Paterson był jego dziadkiem ze strony matki. Ale to nie wszystko. Drugi dziadek, William Dick, też brał udział w pierwszej wojnie światowej w Royal Flying Corps i kwaterował w tych okolicach. Obydwaj przeżyli. Artysta w kwietniu 2011 roku odwiedził miejsce bitwy nad Sommą za namową swojego przyjaciela-historyka mieszkającego w Arras. Ryba koncertował w Paryżu i miał dwa dni przerwy w trasie. Zobaczył tereny i pola, na których dziewięćdziesiąt pięć lat wcześniej toczyła się batalia. Ujrzał też niezwykły las nazywany do dziś High Wood, który zainspirował go i natchnął do napisania słów o wojennej tematyce. Jak sam przyznaje, jest to najlepszy tekst, jaki stworzył dotychczas w swojej karierze.
Opowieść o dramacie wojny rozpoczyna "High Wood" z delikatnym wstępem na klawiszach przechodzącym stopniowo do mrocznego i ciężkiego gitarowego rytmu. Słyszymy też kwartet smyczkowy. "Crucifix Corner" to pianino i głos na wstępie. Dalej systematycznie władzę obejmuje elektryczna gitara. Jest też numer szczególnie wyróżniający się brzmieniem, trochę odstający od dotychczasowego nastroju. Mam na myśli "Gathering". Z folkowym rytmem i muzyką jakby ze szkockiego festynu ludowego przy udziale instrumentów dętych (trąbka, puzon, tuba i skrzydłówka). Kolejne części suity to "Thistle Alley" - o płynnej akcji i z krótkimi gitarowymi solówkami - i na finał "The Leaving", przypominający z początku partie pianina z "Raingods With Zippos". Potem nagranie nabiera mocy (potężna perkusja) i wreszcie następuje powrót do mocarnego rytmu gitarowego, jak w "High Wood". Także sekcja smyczkowa prowadzi kapitalnie linię melodyczną.
Ostatnią, trzecią częścią wydawnictwa są połączone ze sobą dwie finałowe kompozycje. Obydwie balladowe, z wyciszonym klimatem i bardzo wyraźnymi partiami żeńskiego wokalu w wykonaniu Elisabeth Troy Antwi. W "Other Side Of Me" mamy solówki gitarowe rodem z blues rocka oraz bluesowe organy, a także partię skrzypiec (ponownie O'Rourke). Natomiast "The Great Unravelling", na wstępie delikatny, przechodzi w dynamiczniejszą formę. Na koniec Robin Boult zagrywa, co prawda krótką, ale świetną solówkę niczym Nick Barrett z Pendragon. Uroku również niewątpliwie dodaje w tym kawałku kwartet smyczkowy.
Artysta musi mieć inspirację, wtedy jest w stanie stworzyć dzieło dużego formatu. Tak było tym razem w przypadku Dereka Williama Dicka zwanego Fishem. "A Feast Of Consequences" jest bardzo dobrą, chwilami porywającą propozycją lubianego i sympatycznego Szkota. Warstwa tekstowa jest zasadniczo obszernym, niemalże książkowym poematem o różnej tematyce, z przewagą historii i polityki. Zacytuję przetłumaczony tekst zamieszczony na przedostatniej stronie książeczki dołączonej do kompaktu: "Ten album dedykuję mojej matce i ojcu, Robertowi i Isabelli Dick, moim dziadkom, Williamowi Dick i Williamowi Paterson oraz wszystkim poległym, zaginionym i rannym w Wielkiej Wojnie 1914 - 1918. Obyśmy nie zapomnieli".
Jeszcze jedno spostrzeżenie. W nazwie tytułu na okładce (również na koszulkach z trasy) wyraz "Consequences" przekreślany jest lekką czerwona kreską. Czyżby nawiązanie do powieści o tematyce wojennej "Cienka czerwona linia"? A może chodzi o "cienką czerwoną linię", którą utworzył szkocki regiment uczestniczący w wojnie krymskiej w 1845 roku? W grę wchodzi też opcja graficznej ozdobnej kreski bez żadnych dodatkowych podtekstów. Tego nie wiem. Sądzę jednak, że wszystko kiedyś się wyjaśni. Jeśli natomiast ktoś postawił już na Fishu przysłowiowy krzyżyk, może zweryfikować swój pogląd i zmienić zdanie po wysłuchaniu najnowszego albumu. A płytę zdecydowanie polecam.
Materiały dotyczące zespołu
- Fish