zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Fields Of The Nephilim "The Nephilim"

10.09.2010  autor: Jakub "Rajmund" Gańko
okładka płyty
Nazwa zespołu: Fields Of The Nephilim
Tytuł płyty: "The Nephilim"
Utwory: Endemoniada; The Watchman; Phobia; Moonchild; Chord of Souls; Shiva; Celebrate; Love Under Will; Last Exit for the Lost
Wydawcy: Beggars Banquet
Premiera: 1988
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Zaledwie rok po debiucie, w 1988 roku, gotyccy kowboje z Fields of the Nephilim wydają swój drugi krążek. Stanowi on naturalny krok naprzód po "Dawnrazor" i zarazem przybliża zespół do absolutu gothic rocka. "The Nephilim" to dojrzalsza, bardziej zróżnicowana muzycznie i mocniej skierowana w stronę klimatycznego grania wersja pierwszej płyty.

Materiał można podzielić na dwie części: pierwsze pięć utworów to jeszcze wyraźna pozostałość po "Dawnrazor". Choć rozpoczynająca się od cichego bicia serca i sampli z filmu "Imię róży" "Endemoniada" jeszcze tego nie zapowiada. Dopiero w piątej minucie gitara, kreśląca dotąd nieśmiało spokojną melodię, nabiera tempa, a wtórować jej zaczyna złowrogi głos McCoya. Podobnie zbudowany jest "The Watchman", który z kojącej (choć melancholijnej) brzdąkaniny rozwija się w energiczną galopadę. Wokalista Nephilimów już się nie oszczędzał na drugiej płycie i zaczął sięgać do swoich najbardziej piekielnych barw. "Phobia" atakuje motorycznym riffem już od samego początku - motorycznym w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo utwór stanowi wyraźny ukłon w stronę Motorhead i brzmi jak demoniczna wersja "Ace of Spades". Następny w kolejce czeka jeden z największych przebojów Fields of the Nephilim: "Moonchild". Z cichych klawiszowych plam i niepokojących szeptów wyłania się kolejny energiczny riff, tym razem jednak o wiele bardziej chwytliwy. Dość nieskomplikowany, lecz wielce czepliwy kawałek, którego nie powstydziliby się mistrzowie gothicrockowych szlagierów z The Sisters of Mercy. Wcale nie gorszy jest "Chord of Souls". Kolejna fajna melodia i wokal McCoya w najbardziej charkotliwej odmianie.

Gdyby komuś jakimś cudem przyszło słuchać tej płyty na oryginalnym winylu, musiałby w tej chwili przełożyć płytę na drugą stronę. Nie miałby wtedy co prawda styczności ze świetną, transową "Shivą" (utwór został pominięty w wersji winylowej), ale odnalazłby się nagle w zupełnie innym klimacie. Do którego "Shiva" doskonale zresztą wprowadza. Tym samym doszliśmy do drugiej części "The Nephilim" - tej bardziej klimatycznej, w stylu "Dawnrazor" i "Vet for the Insane" z debiutu. Od teraz każdy kawałek będzie wspanialszy od poprzedniego. Najpierw "Celebrate": minimalistyczny do bólu, ale jakże zachwycający! Na cały utwór składa się w zasadzie tylko wyraźna linia basu Tony'ego Pettita i szumiący co i raz w tle wiatr. No i oczywiście przepełniony emocjami, wyjątkowo czysty śpiew Carla McCoya. Trochę to przywodzi na myśl najbardziej monumentalne kompozycje The Doors, jak "The End" czy "When the Music's Over". W końcu gitara milknie, znów mamy atmosferyczny sampel z "Imienia Róży" i dochodzimy do "Love Under Will". Tytuł zaczerpnięty z drugiego przykazania Thelemy Aleistera Crowleya: "Love is the law, love under will" - McCoy przez całą swoją karierę będzie bardzo konsekwentny w swoich pozamuzycznych inspiracjach. A co w warstwie muzycznej? Kolejny przejmujący motyw gitarowy (tym razem jednak kompozycję zaaranżowano o wiele bogaciej) i kolejne dramatyczne partie wokalisty: najpierw prawie szepczące ("I need to be alone tonight / Smother me or suffer"), później coraz bardziej w klimacie ("When I'm gone wait here / Discover all of earth's surprises"), aż w refrenie dochodzi do naszej ulubionej barwy piekielnego kaznodziei: "Between the cracks and hollows / The earth is good, the earth is good". Przed finałem po raz kolejny słyszymy klimatyczny fragment "Imienia Róży", a zaraz potem wchodzi linia basu, nieco podobna do tej z "Celebrate". Ale tu już nie ma miejsca na świętowanie, gdyż dotarliśmy do ostatniego wyjścia dla zagubionych. Utwór budzi ciarki na plecach już od pierwszych słów: "Would you pay life's pleasure to see me? / Does it hurt for I want you to remain?". W ogóle tekstowo mamy tutaj esencję najważniejszych motywów nephilimowej liryki: jest mowa o Sumerach (choć to zaledwie wstęp przed nadchodzącą płytą "Elizium"), jest też mowa o przyzywającym podmiot liryczny Cthulhu, czyli najsłynniejszym wielkim przedwiecznym z mitologii Lovecrafta. Sama kompozycja rozkręca się powoli, ale w żadnym wypadku nie nudzi. Dopiero w siódmej minucie główny motyw zaczyna się zmieniać i dochodzimy do najbardziej przejmującego fragmentu kompozycji...

Nefilimowie to w hebrajskich wierzeniach giganci, zrodzeni z obcowania "synów Bożych" z "córami człowieczymi". Fieldsi chyba też musieli obcować z bogami, by nagrać tak rewelacyjną płytę. Na pewno zaś udowodnili nią, że są gigantami - gigantami, których wielkość wykracza daleko poza szeroko pojęty gothic rock. Wystarczy zresztą popatrzeć, jak odmienne stylistycznie zespoły rockowe i metalowe będą się przyznawać do inspiracji twórczością McCoya i spółki. Mojej recenzji możecie nie wierzyć, bo nie potrafię być wobec "The Nephilim" w pełni obiektywny i zawsze będę patrzył na tę płytę przez pryzmat osobistych skojarzeń - ale tym bardziej: przesłuchajcie ją i przekonajcie się na własne uszy o wielkości tego dzieła.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Fields Of The Nephilim "The Nephilim"
pik (gość, IP: 79.163.33.*), 2013-11-16 16:46:52 | odpowiedz | zgłoś
Love Under Will + Last Exit for the Lost - uwielbiam!
Miodzio!
winterrrrr (gość, IP: 83.5.246.*), 2010-09-14 19:03:41 | odpowiedz | zgłoś
świetnyy album! zresztą następne chyba jeszcze lepsze, mistrzoowie gothic rocka! genialny zespół.. i tyle :D
Kompletnie bez sensu jest pisanie takich recenzji
minus
minus (wyślij pw), 2010-09-12 17:12:04 | odpowiedz | zgłoś
Bo są one obarczone wpływem tego jaki odzew miała dana płyta, upływ czasu i zupełnie inne okoliczności też wpływają na odbiór tego materiału. Muzyka to nie lektury szkolne, a recenzja ma być rzetelną próbą oceny danej płyty, a nie laurką na jej cześć.
Recenzje powinno się pisać do płyt nowych, a takie teksty to pseudoliterackie wprawki nieosłuchanej młodzieży której się wydaje że może sensownie wypowiadać się na ten temat. Kompletnie bez sensu.
re: Kompletnie bez sensu jest pisanie takich recenzji
ChaoStwor
ChaoStwor (wyślij pw), 2010-09-12 23:32:35 | odpowiedz | zgłoś
Ujmujesz zagadnienie w sposób jednostronny. Fakt, pisząc recenzję albumu, do którego można przykleić etykietkę "uznanego", ciężko jest wykazać, że wyraża się wyłącznie własne zdanie nt. danej produkcji. Co więcej, zdarzało mi się zauważać wypadki, kiedy recenzenci wręcz bezrefleksyjnie i snobistycznie pieją na cześć pewnych płyt. Spróbuj jednak na sprawę spojrzeć z innego punktu widzenia.

Jeśli rockmetal.pl chce, w miarę możliwości, być wyczerpującym źródłem informacji o szeroko pojętym rocku i metalu, cóż złego, że pojawia się na jego łamach "odgrzewana" klasyka. Oprócz "starych wyjadaczy" bywają tu przecież młodzi czytelnicy, dla których taki artykuł może być swego rodzaju drogowskazem, punktem wyjścia dla zgłębiania danego gatunku muzycznego.

Czy według Ciebie, jako że "muzyka to nie lektury szkolne", powinno się kategorycznie zaprzestać jakichkolwiek wzmianek na temat kompozycji, dajmy na to, Bacha czy Mozarta? ;)
Nie wiem, czy ktokolwiek
ChaoStwor
ChaoStwor (wyślij pw), 2010-09-10 23:55:45 | odpowiedz | zgłoś
kto znajduje przyjemność w obcowaniu z szeroko pojętym gotyckim rockiem jest w stanie podejść do rzeczonej płyty "obiektywnie".

Odnosi się to zwłaszcza do trzech ostatnich kompozycji. Ciary, ciary i jeszcze raz ciary.. :)
Zgoda w 100%
Tomasz Pastuch
Tomasz Pastuch (wyślij pw), 2010-09-10 10:12:20 | odpowiedz | zgłoś
Absolutnie zgadzam się z recenzją.
Niesamowita płyta,niesamowity klimat.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (99 głosów):

 
 
77%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Nightwish "Oceanborn"
- autor: Pyrelysis
- autor: Do diabła
- autor: Margaret

Satyricon "Now, Diabolical"
- autor: Megakruk

Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk

Ihsahn "After"
- autor: Megakruk

Killing Joke "In Excelsis"
- autor: Jakub "Rajmund" Gańko

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?