zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

recenzja: Fields Of The Nephilim "Elizium"

24.09.2010  autor: Jakub "Rajmund" Gańko
okładka płyty
Nazwa zespołu: Fields Of The Nephilim
Tytuł płyty: "Elizium"
Utwory: (Dead But Dreaming); For Her Light, At the Gates of Silent Memory; (Paradise Regained); Submission; Sumerland (What Dreams May Come); Wail of Sumer; And There Will Your Heart Be Also
Wydawcy: Beggars Banquet
Premiera: 1990
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Jak brzmieliby Pink Floydzi, gdyby grali gothic rocka? "Elizium", trzeci i powszechnie uważany za najwybitniejszy album w dorobku Fields of the Nephilim, zdaje się być doskonałą odpowiedzią na to pytanie. Nie tylko dlatego, że nad jego produkcją czuwał Andy Jackson, inżynier dźwięku, który brał udział przy nagrywaniu "The Final Cut", "A Momentary Lapse of Reason" i "The Division Bell". Przede wszystkim dlatego, że to już nie jest tylko zbiór mniej lub bardziej gotyckich piosenek - to 48-minutowy gotycki trip przez poruszające dźwięki i najdelikatniejsze zakątki duszy słuchacza. Gdy już raz postanowi się odpalić naznaczoną magicznymi symbolami (jak większość krążków Fieldsów) płytę, nic już nigdy nie będzie takie samo...

Album otwiera niepokojące intro "(Dead But Dreaming)". Piekielne wyziewy, niskie tony klawiszy, anielskie zaśpiewy w tle... Wszystko to płynnie przechodzi nagle w "For Her Light": jeden z najbardziej przebojowych utworów w całej historii Fields of the Nephilim. Wersja płytowa trwa tylko trzy minuty, by wpasować się między sąsiadujące utwory, warto jednak zainteresować się pełną wersją singlową, okraszoną dodatkowym, cudownym solo gitary. Głos McCoya, choć zaskakująco spokojny i piosenkowy, jak zwykle przeszywa, wyśpiewując smutne wersy:

"Illusions born of the air
Something seems precious there
I'll elude you, I will lose you
As rehearsal of my despair"
.

Kompozycja - znów płynnie - przechodzi w następny "At the Gates of Silent Memory", rozpoczynający się od prawie stuletniego nagrania Aleistera Crowleya, recytującego swój wiersz "At Sea". W końcu rolę narratora przejmuje jednak McCoy, dający jeden z najlepszych popisów dramatycznego śpiewu w swojej karierze. Do tego dochodzą płaczące gitary w stylu Davida Gilmoura oraz majestatyczne klawisze w tle. Jest w tym wszystkim mistyczny hipnotyzm i transowość, którą Fieldsi zachwycali już na poprzednich krążkach, dopiero na "Elizium" jednak wszystko zdaje się być dopracowane do genialnej perfekcji. Gdy w drugiej połowie utworu wchodzą plemienne bębny, tempo powoli zaczyna przyspieszać. Tak dochodzimy do króciutkiej galopady "(Paradise Regained)", wieńczącej tę czteroutworową suitę. Tutaj na chwilę powracają echa inspiracji Motorhead, ale Lemmy i spółka nigdy nie stworzyli tak poruszającej partii gitary, jak ta wieńcząca ten kawałek.

O jakim elemencie, za który wszyscy kochamy muzykę Fieldsów, jeszcze nie było mowy w tej recenzji? O rewelacyjnym basie Tony'ego Pettitta, który prowadzi ascetyczne pierwsze półtorej minuty "Submission". Z onirycznego nastroju wyrywa nas głos McCoya, który wpierw prowadzi nas na jeszcze wyższe jego poziomy, by zaraz przejść w diabelskie krzyki i przyspieszyć cały utwór, w którym nagle pojawiają się jazgotliwe gitary i galopująca perkusja. A za chwilę znów robi się spokojnie i oszczędnie... Fieldsi opanowali na tym krążku zmiany tempa do perfekcji. Następny na albumie to kolejny "przebój", czyli "Sumerland (What Dreams May Come)". Chociaż tak naprawdę przebojowy w tej rozbudowanej, jedenastominutowej kompozycji jest tylko potężny refren z przestrzennymi gitarami i pulsującym basem. To niesamowite, ile się dzieje w tym utworze (zwłaszcza pod koniec), a przecież nad wszystkim dalej góruje jeszcze kipiący emocjami głos narratora, który znów śpiewa pięknie i niebanalnie:

"We're but fools of our fate
On this earth I shall wait
By the roots of my soul
I am losing control
Take the dream"
.

I tak dochodzimy do rozbitej na dwa utwory suity finałowej. "Wail of Sumer" to znów płaczące gilmourowskie gitary i przestrzenne syntezatory. Pięknie hipnotyzujący klimat, ale to dopiero wstęp do jednego z najcudowniejszych utworów już nie tylko w dorobku Fieldsów, ale jakie w ogóle znam: "And There Will Your Heart Be Also".

"I'd end this moment
To be with you
Through morphic oceans
I'd lay here with you
Only to stay
Stay here in paradise
Only to stay
So lonely
From this maelstrom
Free are you...
And I lay here with you
Stay, stay here in paradise"
...

Mogę przeklejać te teksty w nieskończoność i próbować oddać nastrój tego genialnego dzieła, ale to po prostu trzeba usłyszeć.

"Stay not on the precipice with the dross of matter, for there is a place for thine image in a realm ever splendid" - głosi cytat z Aleistera Crowleya, zawarty w booklecie dołączonym do płyty. Jak nietrudno z niego i tekstów utworów wywnioskować, "Elizium" to concept album o duszy wędrującej pośmiertnie po Polach Elizejskich. Od momentu śmierci, kiedy to nadal śnimy, przez poszukiwanie nowych niebios i schronienia, przez wędrówki po krainie Sumerów, aż trafiamy do raju na wieczny pobyt. Wszystko to na tle pogrzebowych keyboardów, gitar płaczących niczym wynajęci specjalnie na tę okazję żałobnicy, przede wszystkim zaś smutnego i cierpiącego głosu, łkającego zza grobu. Zapewne taki efekt pragnie osiągnąć 99% zespołów gothicrockowych. Żadnemu jednak dotąd nie udało to w takim stopniu, co Fields of the Nephilim na "Elizium". Ta płyta do dziś stanowi niedościgniony wzorzec dla niezliczonych kapel gotyckich i metalowych. Inspiracje tą muzyką, a często wręcz karygodne zżynki z zastosowanych w niej patentów, można bez problemu znaleźć na płytach Paradise Lost, Tiamat, Moonspell i setek innych grup. Nikomu niczego nie umniejszając, żadna z nich nie nagrała jednak niczego tak przekonującego i poruszającego, jak opisywane tu arcydzieło.

"Elizium" miało być ostatnim krążkiem Fields of the Nephilim. Już w trakcie jego nagrywania w zespole działo się źle, wkrótce zaś Carl McCoy opuścił grupę i zamilkł na długie lata, to już jednak zupełnie inna historia... Na koniec mała dygresja: wielka szkoda, że tak wspaniały album do dziś nie doczekał się należytej reedycji. W dobie mody na wznowienia klasycznych płyt w eksluzywnych wydaniach, często z niepublikowanym wcześniej materiałem, wydaje się to co najmniej dziwne. Przede wszystkim miło byłoby ujrzeć wersję z nieprzerwanym ciągiem utworów: "Elizium" składa się tak naprawdę z czterech długich kompozycji, a ich sztuczny podział wybija nieco z klimatu. Miłym dodatkiem byłoby też umieszczenie obok znanych już utworów dostępnej tylko na singlu (i składance "Revelations") piosenki "Psychonaut", która doskonale wpisuje się w konwencję albumu. Beggars Banquet (dzisiejsze Beggars Group), wytwórnia dla której nagrywali Fieldsi, znana jest z rewelacyjnej serii "Omnibus Edition", w której wznowione zostały m.in. płyty Bauhaus i The Cult - miło byłoby któregoś dnia zobaczyć w takim wydaniu dorobek gotyckich kowbojów.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Fields Of The Nephilim "Elizium"
Bungo (gość, IP: 149.156.194.*), 2015-01-29 08:49:35 | odpowiedz | zgłoś
Słucha się bardzo przyjemnie. Ale umówmy się Pink Floyd jest bardziej. Bardziej tru, bardziej gotyckie i bardziej mroczne. Jest tylko jeden aspekt, gdzie PF jest mniej. W PF są mniej patetyczne wokale. W FotN wokal wydaje się nie pasować do muzyki, moim zdaniem oczywiście.

Złośliwie sparafrazuję pytanie autora recki, jak grałoby FotN, gdyby naprawdę grało gotyk?
re: Fields Of The Nephilim "Elizium"
dzezik (gość, IP: 159.205.155.*), 2015-01-27 19:16:50 | odpowiedz | zgłoś
ciary mam od ponad 20 lat za kazdym razem jak slucham, jak czytalem opis tutaj ostatniego utworu to tez mam ciary i teraz tez, ale niestety plyta majedna wielka wade, technicznie jest słabo nagrana. dobrze ze jeszcze nie bylem audiofilem jak się na nią natknałem bo pewnie wyleciala by z mojej kolekcji za slabe brzmienie. Ale muzyka jest doskonała. Reedycja z poprawionym dzwiękiem mogla by byc niebezpieczna. Jesli chodzi o emocje płynące z muzyki to sie da tylko porownac z Joy Disivion.
p.s. ja słucham Filedsów i Joy Division bardzo żadko - bo to jest zawsze uczta i nie zawsze jest nastroj. No i gdybym sluchal czesciej to raczej skonczyl bym w wariatkowie. za duzo emocji.
re: Fields Of The Nephilim "Elizium"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2014-01-11 21:40:07 | odpowiedz | zgłoś
"Gdy w drugiej połowie utworu wchodzą plemienne bębny, tempo powoli zaczyna przyspieszać. Tak dochodzimy do króciutkiej galopady "(Paradise Regained)", wieńczącej tę czteroutworową suitę. Tutaj na chwilę powracają echa inspiracji Motorhead, ale Lemmy i spółka nigdy nie stworzyli tak poruszającej partii gitary, jak ta wieńcząca ten kawałek" - wg. mnie zdecydowanie bardziej utwór kojarzy sie z dokonaniami Hawkwind m.in. z czasów jak z nimi jeszcze w latach. 70. grał Lemmy, a co ciekawe tempo utworu nawet może się kojarzyć z dokonaniami Iron Maiden z albumów z końca lat 80. i wczesnych 90.
re: Fields Of The Nephilim "Elizium"
pik (gość, IP: 79.163.14.*), 2013-04-03 14:47:31 | odpowiedz | zgłoś
ooo miodzio płyta.. znakomita nie tylko dla fanów gotyku
re: Fields Of The Nephilim "Elizium"
goth79 (gość, IP: 46.205.65.*), 2013-03-31 20:26:07 | odpowiedz | zgłoś
świetny album, być może najlepszy w historii gotyckiego rocka
re: Fields Of The Nephilim "Elizium"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2015-01-28 18:50:24 | odpowiedz | zgłoś
a gdzie bauhaus? in the flat field?
the cure - pornography
i siouxie and the banshees - juju?
Hmmm
FilcowyKapec (gość, IP: 79.186.126.*), 2010-09-29 09:21:18 | odpowiedz | zgłoś
Niestety znając przepychanki McCoya z wytwórnią BB, oraz ich mega problemy z wyprodukowaniem czegokolwiek - patrz zapowiadane od lat nowe albumy czy obecnie wydawnictwo dvd raczej przekreśla jakiekolwiek reedycje. Nie mówiąc o ciągłych zmianach składu etc. co nie wpływa dobrze na jakość muzy FoTN
re: Hmmm
Lolek32 (gość, IP: 188.146.144.*), 2010-10-05 19:51:13 | odpowiedz | zgłoś
McCoy to perfekcjonista, pieszczacy kazdy dzwiek do obledu, dlatego tak dlugo trzeba czekac na kolejne wydawnictwa. Mam nadzieje ze szybciutko )) uwinie sie z DVD Ceremonies, chcialem zrobic sobie prezent na gwiazdke
re: Hmmm
minus
minus (wyślij pw), 2015-01-28 07:57:59 | odpowiedz | zgłoś
Po co komu reedycje ?
Płytę bez problemu można kupić. Ja lat temu 10 kupiłem sobie CD w sklepie w Londynie, a w zeszłym roku na ebayu pierwsze wydanie na winylu za 15E które gra świetnie. Poza tym wydaje mi się ze moje CD kupione we wspomnianym londyńskim juz nie istniejącym Tower Records to właśnie reedycja.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (133 głosy):

 
 
81%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk

Nightwish "Oceanborn"
- autor: Pyrelysis
- autor: Do diabła
- autor: Margaret

Brendan Perry "Ark"
- autor: Do diabła

Amorphis "Skyforger"
- autor: Megakruk

Iron Maiden "The Final Frontier"
- autor: Megakruk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?