- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Extreme "Pornograffitti"
Będzie o płycie, do której ostatnio powróciłem i zachwyciłem się nią ponownie. Pamiętam czasy jeszcze uczniowskie, kiedy moim największym marzeniem było zostać Nuno Bettencourtem. Inni uwielbiali Van Halena, Kerry'ego Kinga albo Hammetta, a ja upatrzyłem sobie Nuna.
Kto słyszał tę płytę wie, że jest ona solowym popisem właśnie tego człowieka. Nic nie ujmując reszcie zespołu, a zwłaszcza wokaliście, tylko jego tak naprawdę słychać. Nuno wędruje po całym gryfie z prędkością wręcz kosmiczną, ale da się wyczuć, że jego gra to nie tylko umiejętności (tu patrz Grzegorz "Rzemieślnik" Skawiński). Bettencourt to talent najwyższej wody, a oprócz palców ma sporo pod czaszką.
Co mnie jeszcze tak ujęło? Melodie rzecz jasna! Otwierający płytę "Decadence Dance", "Get The Funk Out", czy przede wszystkim "It's A Monster) to esencja rasowego, nie zblazowanego, nie nastawionego na wyrywanie lasek (Motley Crue) heavy metalu, którego słucha się z prawdziwą przyjemnością. Jeżeli ktoś nie słyszał jeszcze solówki Nuna poprzedzającej "He Man Woman Hater", to polecam. Nie wiem czy można grać na gitarze szybciej niż tu. Ta płyta niesie ze sobą również dwie piękne ballady, "More Than Words" i zagraną na dwunastostrunowej gitarze "Hole Hearted". Ten drugi podoba mi się szczególnie, a bo i tekst taki ładny...
Na koniec dobra rada: nie kasujcie żadnych kaset, bo może kiedyś, może nawet za parę lat, do nich powrócicie, tak jak ja do "Pornograffitti".
Materiały dotyczące zespołu
- Extreme