- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: EverEve "Regret"
Nie sądziłam, że EverEve zdecyduje się kontynuować swoją działalność, po tym jak ich wokalista Tom Sedotschenko odebrał sobie życie. Nawet przez ułamek sekundy nie spodziewałam się, że nowy album pojawi się tak szybko po tej tragedii. I że będzie tak fascynujący, urzekający, cudowny...
Pamiętam jak dziś moje pierwsze zetknięcie z debiutem EverEve "Seasons". Gotyckie duszyczki doskonale wiedzą, co w tym momencie chciałabym przekazać. Znają bezradność, zauroczenie i zachwyt, który wyłaniał się podczas obcowania z tym dziełem. Kolejny album "Stormbirds" niestety nie wywołał już tych samych emocji. Był jedynie kawałkiem dobrej muzyki - zbyt dopracowanej i zbyt "technicznej" (w tym przypadku było to jednak wadą). Kolejnym wielkim ciosem było samobójstwo Toma Sedotschenko - wokalisty przecież niezwykle uzdolnionego i charyzmatycznego. Nic więc dziwnego, że zaczęłam poważnie myśleć o rozpadzie EverEve. Sprawy jednak ułożyły się inaczej. Pojawła się nowa płyta "Regret", pojawił się nowy wokalista Ben Richter (z Vermillion Fields). Co więcej, panowie odczuli pustkę obecną na "Stormbirds" i powrócili do przecudownych klimatów, tak dobrze znanych z "Seasons"!!! Tego potrzebowała moja dusza. Już dawno bowiem nie słyszałam TAK urzekającej, tak uzależniająco pięknej gotyckiej płyty. Utwory, mimo że prosto zagrane, oszałamiają bogactwem treści, nietuzinkowanymi pomysłami, chwytającą za środek duszy melodyką. Właśnie TE melodie. To chyba najmocniejszy atut "Regret". To głównie dzięki nim znów można odczuć "seasonową" atmosferę. To one sprawiają, że serce zaczyna bić w niepokojąco szybkim tempie. Są znakomitym partnerem dla ciężkich gitar, chwilami uzupełnianych przez elektroniczne smaczki. Stan hipnotycznego upojenia zaczyna się już od "Misery's Dawn" i trwa w nieskończoność, nawet po ostatnim dźwięku "House of the Rising Sun (limited club - edit)".
Kolejny raz (znów analogia do "Seasons") zastanawiam się, czy każde serce będzie w stanie podołać pięknu, uczuciu i melodyce tej płyty. Czasem bowiem najwytrwalsi są skłonni popaść w nieodwracalne w skutkach szaleństwo... Takie wrażenia miałam przy obcowaniu chociażby z "Kolymą" (ach TEN refren !!!!), "Redemption", "House of the Rising Sun" (tak, to dawny przebój Animals) czy "Where No Shadows Fall"... Dla tych kawałków można zginąć (gotycka dusza zrozumie sens tych słów). "Regret" jest płytą niezwykle melodyjną, emocjonalną, a przy tym przebojową (w bardzo dobrym tego słowa znaczeniu). Poza tym w dźwiękach zgodnie z zapowiedziami czai się pierwiastek dekadentyzmu, cierpienia, tragizmu... Mroczny charakter albumu na pewno pogłębia głos nowego wokalisty. Ben Richter nie stara się naśladować swego poprzednika. Jego wokal jest niesamowicie niski, głęboki i bardzo gotycki. Maniera ta mocno ociera się o kultowego Eldricha z Sisters Of Mercy (chociażby początek "Regret" utrzymany jest w iście sisterowskim stylu). I doskonale wtapia się w otchłań everowskich dźwięków, w głąb zadumy, magii i piękna.
Bardzo się cieszę, że EverEve nadal istnieje. Przyznam, że nie spodziewałam się tak fantastycznego albumu. "Regret" powraca duchem do "Seasons", a jednocześnie wprowadza w niepoznane dotąd zakamarki emocji i marzeń. To płyta jakich mało na obecnej gotyckiej scenie. Dlatego niewybaczalnym dla gota jest pominięcie jej w swej mroczno-pięknej kolekcji.
Materiały dotyczące zespołu
- EverEve