- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Eternal Deformity "The Serpent Design"
Dawno już żadna płyta nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia, a tym bardziej płyta zespołu z krajowego podwórka. Już poprzedni krążek "In the Abyss of Dreams... Furious Memories" zapowiadał drzemiący w grupie potencjał, jednak dopiero nowy album Eternal Deformity to prawdziwy majstersztyk.
"The Serpent Design" zniewala bogactwem i różnorodnością dźwięków, błyskotliwością pomysłów i rozbudowanymi kompozycjami. Bez przerwy coś się tutaj dzieje, jak nie zmiany tempa, to "przebojowy" riff czy wtrącenie jakiegoś klawiszowego smaczku. "The Serpent Design" to fantastyczny mariaż klimatu, świetnych wokali (czystych i growlu), chwytliwych melodii i dynamicznych riffów, stworzony przez pięciu czarodziei z Żor, którym z łatwością dajemy się porwać w magiczną podróż w krainę muzyki. W podróż, z której nie ma się ochoty wracać. Ważną rolę na tym krążku pełnią instrumenty klawiszowe, chwilami wykorzystane eksperymentalnie, "niemetalowo", czego przykładem niech będzie "Malleus Maleficarum" - przecież to electro rodem z nowego Mortiisa - czy elektroniczny beat w "Release Me". Takie patenty wychodzą zespołowi stanowczo na dobre, nadając muzyce świeżości i niepowtarzalnego stylu. Aby jednak nie było nieporozumień, ten album nie jest elektroniczny, jest zdecydowanie płytą gitarową - muzycy Eternal Deformity nie zapomnieli o swych doom/ death metalowych korzeniach.
"The Serpent Design" charakteryzuje się dobrą produkcją, a na łopatki rozkładają mnie praktycznie wszystkie utwory, chociażby dynamiczny "Follow Me", zajebiste klawisze w "USoA" czy też króciutka, przepiękna balladka "E.D. Rhapsody" kończąca album. Dla mnie to krążek genialny, w swojej kategorii płyta roku. Tylko jaka to kategoria?