- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Enochian Crescent "Omega Telocvovim"
Chyba coraz śmielej zacznę przebąkiwać, że Avantgarde Music, wytwórnia znana dotąd z naprawdę wyszukanych kapel, zaczyna powolutku schodzić na takie, małe na razie, pieski. Tak, masz rację, miły czytelniku, nie bez powodu wspominam o tym przy okazji drugiej płyty Finów z Enochian Crescent. Płyta ta bowiem wcale awangardowa nie jest, nawet nie ciekawa, a już na pewno przeczy superlatywom, którymi na jej temat aż kipi dołączona biografia. Teraz pewnie znowu ktoś powie, że jestem idiotą, jeśli przyznam się, że "Omegi Telocvovim" zupełnie przyjemnie mi się słucha. Tu pewnie występuje wyraźny przykład tego, jak bardzo nieoryginalny zespół może różnić się od nieoryginalnego zespołu. Finowie bowiem zupełnie nieźle wydają się sobie radzić z powierzonymi im instrumentami, co objawia się wszelkiej maści zmianami tempa i klimatu, sprawną melodyką, a nawet tu i ówdzie chwytliwymi refrenami. I nawet drażniący momentami wokal potrafi z czasem wgryźć się w umysł i znaleźć sobie w nim wygodne miejsce.
Problem jednak w tym, że Enochian Crescent właściwie nie robi nic nowego, tak jak masa innych zespołów, które niejednokrotnie już opluwałem. Plusem twórczości Finów jest jednak fakt, że braki w pomysłach muzycznych bardzo sprawnie zalepiają co najmniej poprawnym odegraniem tego, co im tam w głowach się pojawiło, nieważne czy były to idee oryginalne, czy nie. Gorzej by było, gdyby nie umiejąc posłużyć się instrumentami, pchali się na najwyższe piedestały, jak niektórzy.
Jednak należy się jakaś wyrozumiałość, bo przy dzisiejszej ilości kapel osiągnięcie jakiejkolwiek oryginalności może być wyzwaniem sporej rangi. Tak więc solidnie, ale bez zbytniej podniety. Można posłuchać, pal licho.