- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Emperor "Prometheus: The Discipline Of Fire And Demise"
Emperor odchodzi w naprawdę wielkim stylu, pozostawiając po sobie wiekopomne dzieło. Ihsahn jako kompozytor wspiął się na wyżyny, na których dotąd nie stanęła niczyja stopa. Przede wszystkim nigdy nie spotkałem się z tak rozbudowaną polifonią w kompozycjach tak wyraźnie metalowych. Ta płyta pokazuje, że metal sam w sobie potrafi być niesamowicie skomplikowany, dynamiczny, potrafi operować olbrzymią paletą nastrojów, nie odnosząc się przy tym do innych gatunków. "Prometeusz" obfituje bowiem w bardzo ciekawie prowadzone, niezależne głosy, grane na przesterowanych gitarach, a nie na instrumentach klasycznych, czy syntezatorach (choć tych też nie brakuje). Do tego dochodzą bardzo ciekawe, złożone rytmy perkusji i elastyczny wokal Ihsahna - od szeptu, przez czyste śpiewy (manierą momentami nieco przypomina wokalistę Control Denied, ale Ihsahn ma znacznie ciekawszą i bardziej naturalną barwę głosu) i piski w stylu Kinga Diamonda, po znany wszystkim ryk.
Płytę otwiera wstęp na klawesynie i syntezatorowych smyczkach ewidentnie kojarzący się z Peccatum. Prawdę mówiąc nie jest przesadnie oryginalny. Szybko jednak przechodzi w ostre gitarowe granie. Dwa pierwsze utwory, swoisty wstęp, stanowią suitę, przeplatają się w nich momenty brutalne i liryczne, doskonale się uzupełniając. Potem następuje "Empty" - bardzo agresywny kawałek, z pięknym wyciszeniem, w którym gitara przejmuje pierwszy głos od smyczków. "The Prophet", dość wolny, ale ciężki, chyba najspokojniejszy na płycie, daje chwilę wytchnienia, ale już następny "The Tongue Of Fire" zwiastuje powrót ekspresyjnych, szybkich utworów. Jest jednak bardzo rozbudowany i nie brakuje w nim spokojnych, melodyjnych momentów. Bardzo pompatyczny "In The Wordless Chamber", promujący album, jest chyba najłatwiejszy w odbiorze, trafia do słuchacza od razu, podczas gdy inne utwory wymagają wielu przesłuchań, zanim zrozumie się tę trudną muzykę. Przejmujący i nieco zadumany, impresyjny "Gray" kończy część główną dzieła. "He Who Sought The Fire" zapowiada już nieuchronny koniec, wytwarza przy tym więź między odbiorcą i podmiotem lirycznym dzięki niezwykłej sile ekspresji. Idealne(!) zakończenie w postaci "Thorns On My Grave" i nie pozostaje juz nic, jak tylko puścić płytę od nowa.
Ihsahn tworzy niezwykle ambitną, ale zarazem trudną w odbiorze, muzykę. Słuchałem "Prometheus" i tylko jego przez tydzień, zanim odważyłem sie wyrazić swoją opinię na jego temat. Za prawie każdym przesłuchaniem odnajdywałem w nim coraz to nowe elementy, rozmaite "smaczki", które zostały świetnie wkomponowane w niezwykle spójny materiał. To jest muzyka, która wciąga, odrywa od innych zajęć, absorbuje i wcale nie powszednieje. Ciężko jest ocenić tę płytę, bo nie wiem, jak będę do niej podchodzić za parę miesięcy. Czy rzeczywiście jest taka ponadczasowa? Jak na razie daje 10 za pierwsze wrażenie.
Najlepszym fragmentem tutaj jest "In the Wordless Chamber" - doskonałe połączenie starego oblicza Emperor z nowym (refren rozwala głowę). Tak, czy inaczej kawał świetnej muzyki.
Doskonała muzyka, naturalne zakończenie triumfalnej drogi, jaką Cesarz kroczył przez cała karierę. Właśnie mniej więcej czegoś takiego się spodziewałem, obserwując ich wcześniejszy rozwój. I wbrew temu, co wielu zarzucało, poza masą kombinowania jest tu też mnóstwo ostrego, bezkompromisowego napierdzielania, zwłaszcza w drugiej części płyty. Trym rzeczywiście w świetnej formie. Za każdym razem, jak wracam do tej płyty, czuję tę samą radość z obcowania z wielkim dziełem i wciąż, pomimo upływu tylu lat, potrafię znaleźć jakieś nowe smaczki, które mi wcześniej umknęły.
Ale warto zauważyć, że w trakcie krótkiej, koncertowej reaktywacji chłopaki grali mało numerów z "Prometheusa...", z reguły ograniczajac się do "In The Wordless Chamber". Ciekawe dlaczego?
Materiały dotyczące zespołu
- Emperor
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Satyricon "Rebel Extravaganza"
- autor: Megakruk
- autor: Margaret
- autor: Eld
Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut
Mayhem "De Mysteriis Dom Sathanas"
- autor: Haron
Dimmu Borgir "Puritanical Euphoric Misanthropia"
- autor: Ulver
- autor: Łukasz Młodawski
- autor: Margaret
- autor: Do diabła
- autor: Skookie
- autor: Kornik
- autor: Shagrath