zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Eloy "Ocean"

30.11.2008  autor: Czarna
okładka płyty
Nazwa zespołu: Eloy
Tytuł płyty: "Ocean"
Utwory: Poseidon's Creation; Incarnation Of The Logos; Decay Of The Logos; Atlantis' Agony At June 5th - 8498, 13PM Gregorian Earthtime
Wykonawcy: Detlev Schmidtchen - instrumenty klawiszowe; Klaus-Peter Matziol - gitara basowa; Juergen Rosenthal - instrumenty perkusyjne; Frank Bornemann - wokal, gitara
Wydawcy: EMI
Premiera: 1977
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Wydany w 1977 roku "Ocean" jest szóstym długogrającym albumem niemieckiej progresywnej grupy Eloy. Wokalista zespołu, Frank Bornemann, wykonał tu wszystkie utwory w języku angielskim i niekoniecznie zrobił to w 100% poprawnie, dlatego płyta spotkała się z krytyką wśród ówczesnych tekściarzy i muzyków.

Ocean jest jednak zdecydowanie jednym z najdziwniejszych, najbardziej zaskakujących i fascynujących albumów tego gatunku, jakie kiedykolwiek słyszałam. Muzyka mogłaby się na pozór wydawać prosta, momentami nawet monotonna - ale nic bardziej mylnego. Tytuł tego krążka jest jak najbardziej adekwanty do odczuc, jakich można się po nim spodziewać. Słowa, które tylko po części oddają jego charakter to: kuriozalny, nietuzinkowy, niezwykły, czasami niepokojący, a to wszystko poprzeplatane z harmonią, ładem i porządkiem. Album ten jest swojego rodzaju opowieścią o odległym, nieznanym, baśniowym, a raczej mitologicznym świecie. Głębia, której nie da się opisać słowami, bije z każdego zakątka tej wspaniałej płyty.

Utwór otwierający, "Poseidon's Creation", jest opowieścią o Atlantydzie - mitycznej, obfitej w bogactwa natury, krainie, będącej miejscem istnienia rozwiniętej cywilizacji. Wyspa ta została jednak zniszczona przez serię trzęsień ziemi i zatopiona przez wody morskie. Pojawia się tu imię mitologicznego boga Posejdona, władcy mórz i oceanów, który dla bezpieczeństwa wyspy otoczył ją wysokimi wałami i szerokimi fosami. Potomkowie Posejdona oraz ziemskiej kobiety imieniem Kleito, zbudowali wspaniałe miasto. Na wzgórzu postawili królewski pałac ze świątynią Posejdona w środku. Była ona otoczona złotymi murami i wyłożona srebrem... Jak śpiewa Bornemann - oczy ludzkie nigdy wcześniej nie widziały czegoś takiego. To najbardziej lubiany przeze mnie kawałek Elojów z tej płyty. Pasaż instrumentów trwa prawie do piątej minuty, w tle dźwięki naśladujące odgłosy echa gdzieś w głębinach... Następnie wchodzi wokal. Frank śpiewa nieprzerwanie przez ponad trzy minuty, a utwór kończy się melodią z charakterystyczną dla grupy "skaczącą" gitarą, klawiszami oraz chórami. Całość trwa niecałe 12 minut

Kolejnym utworem jest "Incarnation Of The Logos", rozpoczynający się od słów: "No native soil, no ocean, no salty wave, no sky above"... Żadnych żyjących istot, żadnego ruchu, żadnych kolorów, żadnych patrzących oczu. Na rodzimej ziemi nastała kompletna pustka. Gwiaździste niebo, Księżyc, Słońce i nieświadome planety zdają się tkwić w bezruchu. Obok śpiewającego Bornemanna można usłyszeć co jakiś czas także głos basisty zespołu - Klausa Petera Matziola, który odgrywa tu rolę narrratora, wtrącając co jakiś czas słowa pomiędzy śpiew Franka. Matziol w tekście nawołuje do wewnętrznego przebudzenia się. Na ziemi coś zaczyna się dziać. Nagle ukazuje się światło, horyzont otwiera się, napełnia głosem. Wszystko zaczyna się puruszać i drżeć. Powstaje żywa istota, na dwóch nogach. Utwór zaczyna się spokojnie i wraz z rozwojem sytuacji nabiera tempa. Pierwszą część tekstu kończą powtarzające się kilka razy słowa "Primary procreation is accomplished" - "Pierwotna prokreacja została dokonana..." Później następuje część instrumentalna, kilka wersów śpiewu i to już koniec utworu.

Trzeci kawałek na płycie - "Decay Of Logos" - to "oddanie chwały władcy". Mowa tu o przemocy, śmierci, obowiązku, ofierze, krwi, czy bólu. Dość ciężki utwór, zarównie muzycznie, jak i tekstowo. Jednak przede wszystkim specyficzny rytm i brzmienie są elementami, które odrazu przykuwają uwagę słuchacza

Płytę zamyka "Atlantis' Agony At June 5th - 8498, 13 p.m. Gregorian Earthtime (15:35)", rozpoczynający się monologiem Matziola. Zanim usłyszymy głos Franka mija ponad osiem minut.W swym katastroficznym monologu Klaus przywołuje tym razem bogów egipskich: Hathor oraz Re i nawiązuje tu do metafizyczno-ezoterycznej koncepcji tzw. Oka Horusa, symbolu oka Boga pilnującego ludzi. Świetne efekty dzwiękowe tworzą wrażenie ogromnej przestrzeni, ciemności, kosmosu, szumu wiatru, a zarazem wzniosłości i potęgi. Instrumenty wyprzedzają się wzajemnie. Album kończy się podsumowującym całość przekazu stwierdzeniem, że wszyscy jesteśmy cząstką oceanu, zagubieni i wystraszeni.

"Ocean" zdaje się być dokładnie przemyślanym albumem. Po pierwszym przesłuchaniu można mieć odczucie, że jest tu sporo improwizacji, ale kiedy wsłuchamy się dokładniej, zobaczymy, że każdy, nawet najmniejszy szczegół jest przemyślany i dopracowany. Genialne gitary, lekko drżący wokal, tekst który porusza wyobraźnię (np. w "Poseidon`s Creation") oraz doskonale wręcz budowane napięcie ("Incarnation of Logos"), intonacja głosu Bornemanna współgra z intrumentami tworząc niezwykły efekt. Jak dla mnie, ta płyta jest dziełem sztuki.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (76 głosów):

 
 
75%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Eloy

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?