- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Eloy "Eloy"
"Eloy" to debiutancki, wydany w 1971 roku, album niemieckiej progresywnej grupy o tej samej nazwie, założonej przez gitarzystę i jedynego stałego członka zespołu - Franka Bornemanna. Z uwagi na okładkę pierwsza płyta zespołu była znana w Niemczech także pod nazwą "Muelltone" (tł. śmietnik). Album ukazał się nakładem firmy Philips, a zrealizowany został pod okiem znanego producenta - Conny'ego Planka (współpracował m.in. z zespołem Kraftwerk)
"Elojowie" to moim zdaniem najbardziej przystępny album grupy. Bornemann, nadając kapeli nazwę, nawiązał do powieści brytyjskiego pisarza, prekursora współczesnej literatury science fiction, Herberta George'a Wellsa, którego był fanem. Powieść nosiła tytuł "Wehikuł czasu" a jej bohaterami była rasa ludzka (Elojowie), żyjąca w odległej przyszłości. Jak słusznie zauważył felietonista Sebastian Chosiński: "Szukający bliskiego kontaktu z naturą i miłujący pokój Elojowie naturalnie kojarzyli się z hippisami. Morlokowie zaś - krwiożercza, zdegenerowana rasa ludzi - stawała się tutaj symbolem burżuazji".
W podobny sposób można określic specyfikę omawianego albumu. Nie sposób nie żauważyc na nim fascynacji nurtem hippie, hard- i z pewnością kraut rocka. Mamy tu do czynienia z całym przekrojem muzycznych barw - od kompozycji lekkich, wesołych, pozytywnych, żywych i melodyjnych ("Today", "Eloy", "Dillus Roady"), przez melancholijne, ale nie smutne, wręcz uspokajające (m.in. "Isle Of Sun"), aż po rzeczy gitarowe, urozmaicone niewielką ilością wokalu ("Something Yellow" - krótki apel o ochronę środowiska naturalnego z dość bezpośrednim tekstem: "i twoje płuca nagle zaczną się rozpuszczać, a wokół dymić będą kominy").
Na płycie, oprócz siedmiu podstawowych utworów, można znaleźć również dwa bonusowe kawałki, nagrane rok przed wydaniem pierwszego longplaya ("Walk Alone" oraz pierwotna i o wiele fajniejsza wersja "Daybreak"). Słuchając tego albumu ma się wrażenie, że jest on po części improwizowany, z ogromną dozą wyobraźni zarówno w tekstach, jak i w muzyce, co nadaje mu charakterystyczny posmak. Moją uwagę jednak najbardziej zwraca "Song Of A Paranoid Soldier" ze względu na ciekawy i dający do myślenia tekst, o tym, co potrafi poczynic w umyśle młodego człowieka zjawisko, jakim jest wojna. Zupełnie inny jest prześmiewczy "Today" - inspirowany tak banalnymi codziennymi ludzkimi sprawami jak codzienna pogoń za pieniądzem czy równie przyziemnym kacem. Podobnie jest w innych tekstach autorstwa Ericha Schrievera - są one wyrazem, popularnego dla epoki rewolty, młodzieżowego buntu przeciwko ówczesnemu ustrojowi politycznemu, sytuacji powojennej kraju, nastawionemu na konsumpcjonizm społeczeństwu. Nie zabrakło także wspomnianego już apelu o ochronę środowiska. Schriever bez dwóch zdań nastawił się na totalną krytykę rozbestwiającego się społeczeństwa. Za taki album powinno stawiac się pomniki.
Materiały dotyczące zespołu
- Eloy