zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Elend "Les Tnbres du Dehors"

10.11.2000  autor: Arhaathu
okładka płyty
Nazwa zespołu: Elend
Tytuł płyty: "Les Tnbres du Dehors"
Utwory: Nocturne; Ethereal Journeys; The Luciferian Revolution; Eden (The Angel in the Garden); The Slilence of Light; Antienne; Dancing Under the Closed Eyes of Paradise; Les Tenebres du Dehors
Wydawcy: Holy Records
Premiera: 1996
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

1. Nocturne.

Już wstęp do symfonii pokazuje, że nie jest to zwykła płyta i nie jest to zwyczajny zespół. Anielskie głosy Nathalie Barbary i Eve Gabrielle Siskind, na przemian z brzmieniem bogatego instrumentarium, tworzą niepowtarzalny klimat. Wymarzony raj stoi otworem, koniec męczącej podróży, stoisz z otwartym sercem tuż przed bramą do krainy szczęścia..., a może to tylko sen... Piękne, pełne harmonii chóralne śpiewy wprowadzają podniosły nastrój święta, który ulatuje zaraz po ostatnich taktach i głosie, obwieszczającym, że tu światło nie istnieje.

2. Ethereal Journeys.

To za co kocham Elend: połączenie bogactwa i wirtuozerii muzyki symfonicznej, pięknych kobiecych głosów, drapieżnych apokaliptycznych wrzasków i nastroju charakterystycznego dla Dead Can Dance, prawdziwie niebiańsko-piekielna mieszanka. Eteryczna, bluźniercza podróż poprzez zapomniane czasy prapoczątków człowieka. Pełna ekspresji i desperacji burza dźwięków. Obok tej muzyki nie można przejść obojętnie, nie można jej słuchać nieuważnie, zresztą to jest po prostu niemożliwe. Albo ją pokochasz, albo odrzucisz w niezrozumieniu. Bunt, duma, siła, desperacja, melancholia, piękno. Cudowne wrażenie, kiedy w drugiej części utworu zza ściany dźwięków dochodzi ciche, pełne smutku i rozpaczy kobiece zawodzenie. Ta nasączona szaleństwem atmosfera, kiedy piekielne wrzaski spotykają się z czystym, anielskim śpiewem, jeszcze nabiera siły przez miarowe uderzenia sekcji smyczków. A to dopiero początek płyty...

3. The Luciferian Revolution.

To jak szykowanie się do bitwy. Atmosfera dramatycznego wyczekiwania, gdy potem nie będzie już możliwości odwrotu. Chrzest bojowy, oczyszczający z niepewności, snujący atmosferę bliskiego zwycięstwa. On musi być pokonany, inaczej ja zginę. Odrzucam twoje ciepło, gardzę twoją miłością, kpię z twojej opieki...

"Odchodzę od tego świata szarości, by osiągnąć wieczną czerwień".

4. Eden (The Angel in the Garden).

Pełen dramatyzmu i bólu poemat śmierci. Barbarzyńska wolność, niczym nie skrępowane popędy. Tyle w tej muzyce desperacji, cierpienia. Ten utwór jest brutalny, barbarzyński, ma dużo wspólnego z estetyką black metalu. Choć wydaje mi się, że muzyka Elend jest bardziej naturalna, a przez to prawdziwsza.

5. The Slilence of Light.

"Leczę me rany w zgliszczach sadu,
gdzie owoce i drzewa obróciły się w popiół.
Panie mój, bądź litościw."

Nieszczęście, ciemności okryły świat w rozpaczy, bez nadziei na wieczne życie, jedynie wieczny spoczynek. Mrok okrywa mą duszę, Panie ty jesteś miłosierny, daj wieczne spoczywanie mej potępionej duszy.... Piękny utwór, smutek i rozpacz miesza się ze wspomnieniem dawnej chwały i utraconego szczęścia. W tej muzyce tyle się dzieje, że ma się uczucie, jakby utwory zbyt szybko przemijały. Tu nie ma miejsca na odpoczynek. Potrzebne jest bardzo uważne słuchanie, aby móc usłyszeć to wszystko co niesie ta muzyka w sobie. Jeśli ktoś może być znużony, słuchając jej, to tylko z powodu jej bogactwa, którego nie każdy jest w stanie ogarnąć.

6. Antienne.

Chyba najspokojniejszy utworek na płycie. Muzyka unosi się, płynie czasem blisko ziemi, by naraz wzlecieć w niebiosa. Francuski tekst, recytowany kobiecym głosem dodaje mu unikalnego uroku. Kojarzy mi się z klimatem Dead Can Dance i muzyką baroku.

7. Dancing Under the Closed Eyes of Paradise.

Początek zabójczy, potem spokojniej, wyciszone głosy, ale tylko przez chwilę... Rozszalała burza uczuć niezrozumienia i odrzucenia. Chyba jedyne momenty na płycie, kiedy Renaud Tschirner śpiewa czystym głosem. Druga część utworu jest niesamowicie podniosła, marszowa, przywodzi mi na myśl odę do wolności Bethovena. Ten utwór to hymn.

"Tańczymy...
...a szum wiatru jest naszą jedyną muzyką.
Tańczymy."

8. Les Tenebres du Dehors.

Ostatni utwór jest pieśnią pełną smutku i rezygnacji, to już koniec, to, co było mną, odeszło na zawsze...

...a przede mną tylko ciemność...

Ja niżej podpisany oświadczam, że ta płyta jest najgenialniejszym zbiorem dźwięków, jakie dane mi było usłyszeć.

Komentarze
Dodaj komentarz »
niepowtarzalne zjawisko muzyczne
mord44 (gość, IP: 95.41.126.*), 2010-08-09 12:39:16 | odpowiedz | zgłoś
naprawde zjawiskowa muzyka, wspaniałe symfonie, chóry, ta muzyka przenosi baaaardzo daleeeeeko..... jest tak wspaniała i obłąkana
masakra!!!
kaplica (gość, IP: 77.253.97.*), 2009-01-28 20:44:08 | odpowiedz | zgłoś
ta plyta jest super, te chory!!!i jeszcze koles drzacy morde jak oblakany, rewelacja.
???
Narcos
Narcos (wyślij pw), 2008-10-09 22:07:29 | odpowiedz | zgłoś
Zassałem sobie płytke zespolu Elend przeczytawszy tą recenzje... Autor nawychwalał pod niebiosa wiec pomyślałem ze warto... To co prezentuje zespol Elend na tej plycie (nie sluchalem innych) to nie jest metal ani rock... przez całą plyte nie ma ani jednego dzwieku gitarowego i ani śladu po perkusji.. to jest symfonia poprostu z jakimis churkami... Nie oznacza to ze plyta jest zla .. aczkolwiek czytajac ta recenzje na www.rockmetal.pl oczekiwalem czegos innego.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (82 głosy):

 
 
79%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Elend

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?