- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Ektomorf "Instinct"
Rzut oka na okładkę oraz zdjęcie przedstawiające kapelę i wszystko wydaje się jasne. Oto kolejni młodzi-gniewni, najpewniej Amerykanie lub ewentualnie Brazylijczycy (czy też - jak pewna dziewczyna powiedziała do mojego kolegi - Brazyliańczycy :)), którzy próbują swoich sił na trudnej - bo napchanej do granic możliwości - scenie metal-hardcore'owej. Tymczasem nie wszystko jest w takie proste. Pierwszy szok, to kraj pochodzenia panów z Ektomorf. Otóż są to nasi kochani bratankowie, czyli Węgrzy. Szok numer dwa, to fakt, że wcale nie mamy tu do czynienia z debiutantami, gdyż "Instinct" to już... szósty album zespołu (po "Destroy" z 2004, "I Scream Up To The Sky" z 2002, "Kalyi Jag" z 2000, "Ektomorf" z 1998 oraz "Hangok" z 1996). Ale nie ma się w sumie co dziwić, jeśli zespół istnieje 11 lat, z każdą kolejną płytą zyskuje coraz to nowych fanów i ma za sobą koncerty u boku wielkich metalowego świata (Pro-Pain czy Fear Factory).
No i wreszcie zaskoczenie numer trzy to fakt, że choć w muzyce kapeli są też klimaty metalcore'owe, to muzycznie znacznie bliżej jest tu do Sepultury czy też Soulfly, z naciskiem na ten drugi. Wszystko podporządkowane rytmowi, łomocząca bez litości perkusja, miarowy i mruczący bas, bardzo silnie zrytmizowane gitarowe riffy. Do tego mocny, siłowy wokal. Ale - uwaga! - zespołowi udało się przemycić do muzyki sporo smaczków, które powodują, że muzykę wsuwa się z przyjemnością. Zwracam uwagę, że stwierdza to osoba, która - jak już kiedyś pisałem - ani za Sepulturą, ani za Soulfly nie przepada. I tak "Land Of Pain" to orientalizujący numer, kojarzący się z dokonaniami Dead Can Dance, tudzież ze ścieżką dźwiękową do "Gladiatora". W "United Nations" zespół bardzo przyjemnie zjeżdża w stronę psychodelii, a "Fuck You All" brzmi momentami jak System Of A Down. Jest to wszystko fajnie zgrane z resztą materiału - konkretną, mocarną i wściekłą - i w sumie tworzy naprawdę soczysty kawał metalowego mięcha, w którym najsmaczniejsze kąski to numer tytułowy, wspomniane już "United Nations", mordercze "Burn" oraz "Break You".
W tym wszystkim żałowałem tylko, że zespół nie sięgnął do elementów folkowych, bo gdyby z wyczuciem połączyć południowoamerykańską rytmikę z melodiami powstałymi w głowach Węgrów, to mogłaby powstać mieszanka iście wybuchowa. Ale może właśnie to byłoby naciągane? Może chłopaki z Ektomorf po prostu czują muzę tak, jak ją słyszymy na "Instinct" i nie chcieli nic mieszać na siłę? W każdym razie to dobry album, naprawdę warty posłuchania, a dla fanów Sepultury i Soulfly po prostu jazda obowiązkowa. I to nie dlatego, że "Polak, Węgier - dwa bratanki", ale dlatego, że to po prostu dobra muzyka?
Materiały dotyczące zespołu
- Ektomorf