zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Eddie Vedder "Into the Wild"

3.06.2009  autor: tjarb
okładka płyty
Nazwa zespołu: Eddie Vedder
Tytuł płyty: "Into the Wild"
Utwory: Setting Forth; No Ceiling; Far Behind; Rise; Long Nights; Tuolumne; Hard Sun; Society; Wolf; End of the Road; Guaranteed
Wykonawcy: Eddie Vedder - gitara, wokal; Corin Tucker - chóry; Jerry Hannan - gitara, chóry
Wydawcy: J Records
Premiera: 2007
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Jeśli lider tak uznanej grupy jak Pearl Jam decyduje się na solową płytę, ma do wyboru dwie możliwości - powielić twórczość macierzystej formacji, rozwijając o własne pomysły, których z różnych względów nie dało się zrealizować z pozostałymi muzykami, albo podążyć całkowicie odmienną, własną muzyczną ścieżką. Jak postąpił Eddie Vedder - postać znana wszystkim fanom muzyki rockowej z dzikich, pełnych emocji i drapieżnych grunge'owych przebojów? Zaskoczył wszystkich i nagrał album z krótkimi, akustycznymi piosenkami na potrzeby filmowego obrazu "Into the Wild". Nie był to pierwszy kontakt Veddera z dziesiątą muzą. Wcześniej zarejestrował choćby dwie kompozycje na potrzeby filmu "Dead Man Walking". W filmie "I am Sam" można zaś usłyszeć jego cover "You've Got to Hide Your Love Away", przez wielu uznawany za lepszy od oryginału, według mnie zresztą całkiem słusznie. Cała płyta ze ścieżką dźwiękową, zawierającą wyłącznie nowe wersje beatlesowskich przebojów, została nominowana do nagrody Grammy. Kilka kolejnych akustycznych nagrań znamy również z twórczości Pearl Jam, ze słynnym "Last Kiss" na czele. Niemniej materiał z "Into the Wild" z pewnością był sporym zaskoczeniem. Ale z jeszcze większa pewnością - dużym artystycznym sukcesem.

"Into the Wild" to opowieść oparta na autentycznych wydarzeniach. Jej bohaterem jest młody chłopak, Christopher J. McCandless, który pomimo świetnych wyników w nauce porzucił studia i oddał wszystkie oszczędności na cele charytatywne, aby bez grosza przy duszy udać się w wędrówkę po Stanach Zjednoczonych, której ostatecznym celem ma być spędzenie pół roku na dzikiej Alasce. Zrealizowany przez Seana Penna film bazuje na dość mocno wybielającej całą historię książce biograficznej, ale dzięki temu otrzymaliśmy świetny, inspirujący swoim romantyzmem film, który znakomicie się ogląda. Między innymi właśnie ze względu na ścieżkę dźwiękową, która z recenzenckiego punktu widzenia jest tu najbardziej istotna. Dlatego dość o filmie - zainteresowanych odsyłam po prostu do najbliższej wypożyczalni DVD, bo warto.

Eddie potraktował nagranie muzyki na potrzeby "Into the Wild" bardzo poważnie. Jak sam wspomina, przeraziło go wręcz, jak łatwo było mu wczuć się w sytuację głównego bohatera, gdyż był pewien, że dawno już dorósł. Dlatego właśnie te krótkie, typowo amerykańskie w swoim folkowym klimacie piosenki niemal idealnie komponują się z obrazem, stanowiąc jego bardzo istotną część. Jednocześnie otrzymaliśmy świetną ścieżkę dźwiękową do... własnej włóczęgi, o czym najłatwiej przekonać się zabierając ją na letnią wyprawę stopem. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że są to raczej szkice do piosenek, niż pełnoprawne utwory. Jedynie niektóre z nich mają formę pełnych kompozycji. Taka konstrukcja świetnie pasuje do filmowego klimatu, ale album słuchany samodzielnie też robi dzięki temu dobre wrażenie, nie pozwalając choćby na odrobinę nudy. Czasem chciałoby się jednak, aby był on znacznie dłuższy, zwłaszcza, że trwająca zaledwie trzydzieści trzy minuty płyta wcale nie jest tańsza od innych.

"Into the Wild" otwiera idealny "wędrowny" kawałek - żywa, radosna piosenka, z bardzo krótkimi zwrotkami i ciekawym refrenem, jeśli można go tak w ogóle nazwać. "Setting Forth" nie trwa nawet dwóch minut, ale pozostawia po sobie bardzo dobre wrażenie. Po niej mamy utrzymany w bliskich muzyce country klimatach "No Ceiling", opowiadający o tym, że warto jest mieć wspomnienia, do których można powrócić, gdy jesteśmy daleko od domu. Pierwszym utworem, który ma formę pełnej piosenki, jest trzeci w kolejności "Far Behind". To najbardziej żywiołowy kawałek na płycie, którego podobnie jak poprzednich, bardzo przyjemnie się słucha. Tekst znów jest tu bliski sercu każdego podróżnika - "Subtle voices in the wind / Hear the truth they're telling / A world begins where the road ends / Watch me leave it all behind".

Kolejne kompozycje stanowią bardziej liryczną część płyty - spokojną i występującą w filmie w bardziej kontemplacyjnych momentach. "Rise" (piosenka nominowana do Grammy w kategorii "Best rock vocal performance, solo") to zagrana na mandolinie, rozmarzona ballada, z bardzo ładną melodią. Podobnie jest ze znacznie smutniejszą "Long Nights", która idealnie odzwierciedla swój tytuł i stanowi jeden z najbardziej klimatycznych momentów na płycie. Po nich następuje zaś krótka, gitarowa miniaturka "Tuolumne" - taka ogniskowa wersja "Horizons" Genesis.

Co ciekawe, najbardziej przebojowa i jednocześnie najlepsza na płycie, wybrana na singiel piosenka to cover. Autorem "Hard Sun" jest Gordon Peterson, występujący także pod pseudonimem Indio. Wersja Veddera (wspomaganego wokalnie przez Corin Tucker z grupy Sleater-Kinney) jest bardzo bliska oryginałowi, ale spójniejsza aranżacyjnie i o niebo lepiej zaśpiewana. Dzięki temu z pewnością tkwi głęboko w pamięci tych, którzy mieli okazję ją poznać. Idealnie nadaje się zresztą na poranne przebudzenie - ma niesamowity wręcz ładunek pozytywnej energii. Jest z nią tylko jeden problem - po jej odsłuchaniu ma się ochotę po prostu zrobić to ponownie, na czym paradoksalnie cierpi kolejna na płycie ballada "Society". Również ona nie jest kompozycją Veddera, a towarzyszącego mu w tym kawałku (akompaniament na gitarze i dodatkowe wokale) Jerry'ego Hannana. To zresztą kolejny bardzo ciekawy utwór - robiąca spore wrażenie ballada ze świetnie pasującym do filmu refrenem: "Society, you're a crazy breed / I hope you're not lonely, without me".

"Wolf" to jedyny ilustracyjny, ale niezwykle klimatyczny fragment płyty. Tytułowego wilka usłyszymy w przejmujących, pełnych emocji, choć oszczędnych wokalizach Eddiego, któremu tym razem zamiast gitary towarzyszą dźwięki organów. "The End of The Road" to kolejna ballada, w której jednak śpiew towarzyszy nam tylko przez pierwszą minutę. Utwór ten jest według mnie najsłabszy na płycie i robi znacznie lepsze wrażenie jako element filmu, niż osobna kompozycja. Zamykający album utwór "Guaranteed" to z kolei - obok "Long Nights" - najbardziej liryczna na płycie, nastrojowa piosenka - bardzo prosta (praktycznie cały czas powtarzany jest ten sam, krótki, gitarowy fragment), ale w swej prostocie wyjątkowo urokliwa. Po chwili ciszy kompozycja wraca jeszcze do nas w wersji instrumentalnej, w której szczególnie miłe wrażenie robi... nucenie Eddiego. Warto zaznaczyć, że za tę piosenkę otrzymał on Złotego Globa oraz nominację do Grammy.

"Into the Wild" to płyta, która z pewnością trafi w gusta niejednego fana rocka, choć muzyki zbliżonej do tego gatunku można się tu doszukać jedynie w krótkich fragmentach. Co więcej, można ją śmiało polecić nawet tym, którzy do Pearl Jam mają stosunek ambiwalentny - to oblicze Eddiego Veddera ma w sobie bowiem urok bardzo uniwersalny. Z pewnością zaś Vedder udowodnił tutaj, że poza rockiem jest jeszcze wiele innej, wartej poznania muzyki.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Eddie Vedder "Into the Wild"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2015-11-11 00:21:21 | odpowiedz | zgłoś
Dobry film i dobry soundtrack.
Into the Wild
zembi (gość, IP: 83.23.147.*), 2009-08-12 19:30:40 | odpowiedz | zgłoś
I i film i soundtrack są bardzo klimatyczne. 10/10 ;)
świetna płyta
padder (gość, IP: 83.24.204.*), 2009-06-22 16:38:00 | odpowiedz | zgłoś
bardzo uzależnia, wcześniej polecam obejrzeć film...

Oceń płytę:

Aktualna ocena (112 głosów):

 
 
82%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Heaven And Hell "The Devil You Know"
- autor: Paweł Filipczyk
- autor: tjarb

Alter Bridge "Blackbird"
- autor: tjarb

Sepultura "A-Lex"
- autor: Piter_Chemik

Amorphis "Silent Waters"
- autor: Norveg

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?