- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dreamland "Future's Calling"
Zespół istnieje już na rynku od roku 2001, kiedy to wydali demo "Crystal Age". W międzyczasie zmieniał się się oczywiście skład, a także nazwa (na aktualną zdecydowano się w 2002 roku). Kapela ma dwóch słynnych opiekunów - Andy'ego LaRocque'a, znanego przede wszystkim ze współpracy z Kingiem Diamondem, oraz Joacima Cansa, wokalistę słynnego Hammerfall - obaj maczali palce w procesie nagrywania albumu.
Niestety, po przesłuchaniu płyty muszę przyznać, że kompletnie nie rozumiem zainteresowania panów Andy'ego i Cansa, gdyż muzyka Dreamland w żadnym aspekcie nie wykracza poza przeciętność. Technicznie muzycy są sprawni, ale o polocie czy wirtuozerii nie ma tu mowy. Nagrania są utrzymane w powermetalowej konwencji aż do przesady, a że melodii jakoś specjalnie przykuwających uwagę jest tu jak na lekarstwo, to całość tonie w błotku muzycznego średniactwa. Nagrań podobnych do tych zawartych na "Future's Calling" słyszałem w życiu tysiące i nie znajduję tu nic, co przyspieszyłoby mi tętno. Stosunkowo najlepiej wypadają panowie z wiosłami, którzy chwilami wygrywają całkiem fajne i ostre riffy - fragmenty, gdy muzyka zwalnia, a gitary rzeźbią ciężkie motywy ("Breaking The Chains", "Hearts Like Lions", "Destiny") to najjaśniesze chwile płyty. Natomiast na drugim biegunie jest wokalista, który jest słabiutki i kompletnie "bezjajeczny". Najlepsze numery to w mojej opinii kojarzące się troche z dokonaniami Angel Dust "Breaking The Chains" oraz wolne i chropowate nagranie tytułowe. Nie zmienia to faktu, że ogólne wrażenie jest słabiutkie, a już boysbandowa ballada "Fade Away" to całkowite badziewie. Teledysk do tego numeru zawarty na CD jeszcze pogłębia to dołujące wrażenie.
Gdy słuchałem płyty, to po raz kolejny zadawałem sobie pytanie, po co powstają takie zespoły. Kopiują znane i utarte pomysły, nie wnoszą kompletnie nic od siebie, a muzyka trzyma się od jakiegokolwiek ryzyka równie daleko jak niejaki Paweł J. od jakiejkolwiek myśli szkoleniowej. Nie polecam, gdyż jest co najmniej kilkaset sposobów, żeby lepiej wydać pieniądze...