- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dreamland "Eye For An Eye"
Muzyka Dreamland powinna się podobać fanom klimatów heavymetalowych w stylu Hammerfall. W zasadzie to trudno mi wskazać różnice w brzmieniu obu kapel. O ile jednak ekipie Joacima Cansa zdarzały się nienajgorsze ballady, Dreamland w tej kwestii pozostaje daleko z tyłu. Grają może przyzwoicie technicznie, dość poprawnie jeśli chodzi o kompozycje i aranże, ale robią to w oparciu o sztywne ramy, jakie wytycza im kierunek klasycznie heavymetalowy. Nie ma miejsca na eksperymenty, inwencję twórczą i niekonwencjonalne połączenia brzmień. I gdyby nie utwór "Revolution In Paradise", myślałabym, że panowie z Dreamland po prostu inaczej nie potrafią. Okazuje się jednak, że na mieszanki stylów zwyczajnie nie mają ochoty, więc chyba nie pozostaje mi nic innego, jak uczciwie ocenić to, co rzucili krytykom na pożarcie.
Na początek zbadamy, z jakich składników powstała płyta. Po pierwsze mamy tu wokal z nieznośną manierą vibrato i heavymetalową przypadłością wplatania gdzie się da wokaliz typu "oooh". To wszystko oczywiście w wysokiej tonacji, czasem w towarzystwie męskiego chórku. Tego uparcie trzyma się Jake i chociaż czasem zdarza mu się ładnie zacząć frazę z lekką chrypką, najwyraźniej nie pali się do rozwijania tej umiejętności. A szkoda. Następny składnik to gitara rytmiczna, bardzo przywiązana do heavymetalowych, szybkich riffów. Do tego gitara solowa, wyścigowa i poprawna, ale trochę bez polotu. Tempo nadaje perkusja podporządkowana kilku standardom na podwójnej stopie, a gdzieś w tle pracuje bas. Po zmieszaniu wszystkich składników otrzymujemy czyste, wyraźne brzmienie, bardzo żywe i pełne energii. O tym, jaki użytek zrobił z niego Dreamland, świadczy jedenaście utworów. Niestety większość jest do siebie bardzo podobna.
O tym, że zespół jednak trochę zna się na graniu, świadczą trzy piosenki. Po pierwsze: "Reverse Deny". Utwór z fajnym riffem, zmianą tempa i niższym wokalem. Gdyby nie wzniosłe, heavymetalowe chóry, zaryzykowałabym określenie "dobry kawałek". Po drugie: "Children Of Tomorrow". Lepszy od innych utworów nie dlatego, że ma jakąś wybitną melodię czy harmoniczne perełki, ale dlatego, że choć trochę wyróżnia się na płycie. Po trzecie: wspomniany wcześniej "Revolution In Paradise". To jedyny utwór z "Eye For An Eye", o którym mogę uczciwie powiedzieć: podoba mi się. Na perkusji wreszcie pojawia się bardziej kreatywny rytm, towarzyszy mu ciekawe intro na gitarach, melodia w zwrotce nawet zapada w pamięć, a w refrenie kopa dodaje krzycząco-growlujący wokal. Nadal jest heavymetalowo, a jednak znalazło się miejsce na jakieś urozmaicenia. W tym wydaniu muzyka Dreamland przedstawia się całkiem znośnie.
Podsumowując, "Eye For An Eye" to dość poprawnie zagrany, przeciętny heavymetalowy krążek. Jeden z wielu w historii muzyki tego gatunku. Można tak grać do grobowej deski, ale po co, skoro pod wyświechtaną powłoką zaczęło kiełkować coś nowego? Dlatego zachęcam panów z Dreamland, żeby wzięli sobie do serca słowa piosenki "Spread Your Wings". To może się opłacić.