- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dissection "Storm of the Light's bane"
Ze sterty kaset, która ostatnio do mnie dotarła (dzięki Sylwek!), największe wrażenie zrobiła na mnie płyta Dissection. Dokonania skandynawskich grup blackowych docierają do mnie dość przypadkowo, zawsze z dużym opóźnieniem. Zawsze jednak podobała mi się muzyka przez nie tworzona, bawiły mnie również teksty, tak jest i tym razem.
Na pierwszy rzut ucha nic nadzwyczajnego nie zauważyłem. Pierwsze dwa utwory są dla mnie dość powszechnie spotykaną młócką. Podoba mi się (jak w całym naprawdę cięzkim graniu) nastrój, jego zmiany, tworzony świetnymi riffami, podkreślany bezlitosna pracą sekcji. Dopiero ostatni utwór na pierwszej stronie taśmy zwany "Where dead angels lie" zwalił mnie z nóg. Tylko mentalnie (leżałem sobie wygodnie pod kołderką), ale zawsze. Spokojny wstęp, gitary z prądem, bębny i na koniec wokal. Śpiew zwykły dla tej odmiany metalu, a jednak mający w sobie to coś, czego zawsze szukam w muzyce, niezależnie od gatunku. Całość sprawia na mnie wrażenie idealnego podkładu do tańca, hipnotycznych pląsów, a nie zwykłego na koncertach pogo. Za każdym razem czekam na ten fragment płyty, reszta tworzy doskonałe dla niego tło, powoli wprowadzaj?c mnie w muzykę Szwedów, a później jeszcze wolniej zmniejszając napięcie. Bo druga strona może się pochwalić przechowywaniem "Retribution - Storm of the light's bane" na przykład, po nim następuje "Thorns of crimson death", też rewelacyjne muzyczki.
Zakończenie płyty (mimo wszystko) nie zaskoczyło mnie. Zwyczaj umieszczania intr i outr upowszechnił się jeszcze za czasów zwykłego heavy metalu, więc dziś spokojne brzdąkanie nie dziwi. "No dreams breed in breathless sleep" może wywołać dwojakie wrażenia według mnie. Niewątpliwie ładnie przygrali mi do snu, ale pewnie możnaby powiedzieć na przykład, że jest pretensjonalne. Ja lubię tenże wytwór niejakiej Alexandry Balogh, która wyjątkowo zastąpiła Nodtveidta i spółkę.
Kiczowaty obrazek na okładce oglądałem po raz pierwszy dokładniej, czytając "Mort" Pratchetta, znasz? Tak mógłby wyglądać Śmierć... Zdjęcie muzyków nasuwa przypuszczenie, że są niezwykle wysportowani albo tylko na chwilę przebrano ich do zdjęcia, tyle żelaziwa na nich ciąży, niczym klątwa jakaś, którą zapewne chcieliby co najmniej popsuć nasz świat. To w warstwie tekstowej, której dokładniejsze opisanie daruję sobie.
Chcesz podsumowania? Nie ma sprawy, lubię tę płytę za utwory, których nazwy wymieniłem troszkę wyżej, śliczne, wspaniałe i ładne. Naprawdę! Oczywiście to tylko moja prywatna opinia.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium
Satyricon "Now, Diabolical"
- autor: Megakruk