- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dismember "The God That Never Was"
Dismember to szwedzka załoga uważana, wraz z Entombed, za współtwórcę podgatunku death metalu zwanego death and roll. Przyznam się od razu, że nie dostrzegam specjalnych różnic między klasyczną, a reprezentowaną przez te zespoły odmianą metalu. W teorii riffy gitarowe powinny być rockandrollowo melodyjne, a dopiero reszta, czyli perkusja i wokal, brutalne. Niestety, pomijając już fakt, iż death and roll jako taki nigdy nie zdobył sobie w Polsce szczególnej popularności, nijak nie mogę dojść do tego, jak założenia teoretyczne są realizowane w praktyce. Dla mnie to po prostu taki "brudniejszy" death. Nie zmienia to jednak faktu, że zespołów takich jak Dismember lubię posłuchać, tyle tylko, że ich muzyki nie traktuję jako innowacji.
Po tym przydługim wstępie wypadałoby wypowiedzieć się na temat muzyki zawartej na ostatnim albumie Szwedów. Problem w tym, że nie ma się za bardzo o czym wypowiadać. Dismember gra tak jak zwykle. I tyle. Z jednym zastrzeżeniem - gra gorzej. Po poprzedniej płycie - świetnym "Where Ironcrosses Grow" - można było spodziewać się więcej niż tylko kilkudziesięciu minut nieciekawego łupania. Nie ma specjalnie bogatych aranżacji, zmian tempa ani innych zabiegów, jakie uczyniły ten zespół rozpoznawalnym. Wygląda to tak, jakby panowie po raz kolejny chcieli nagrać swój pierwszy album. Surowy i bardzo szybki. Jednak od grupy z takim doświadczeniem można wymagać o wiele więcej. Dlatego też nie sposób wyróżnić jakiegokolwiek utworu - wszystkie reprezentują ten sam niewyszukany schemat: krótko, szybko i bezlitośnie do przodu.
Dismember nagrywał już dużo ciekawsze płyty. Tylko dla fanów.
Dismember ma taki styl jak miła, no może bardzie w melodyjne klasyczne heavy metalowe granie, ale z tym death metalowym brudem, jak na like An Ever Flowing Stream.
Ostatnio Dismember nie zaskakuje i nie powala na kolana ale też nie kwasi, gra jak grał kiedyś.
Dla mnie najlepsze albumy to:
1 Like An Ever Flowing Stream
2 Indecent and Obscene
3 Death Metal
Entombed, Dismember, Carnage, Nirvana 2002 to zespoły które miały to wspaniałe mięsiste brzmienie osiągnięte w Sounlight studio.
Do weteranów niewątpliwie należą: Entombed i Dismember, Carnage zaś wydało doskonały album z Matt Karkim na wokalu i genialnym twórcą Amottem, który jeszcze swoje doskonałe wirtuozerskie możliwości (Carcass, Arch Enemy)
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Sepultura "A-Lex"
- autor: Piter_Chemik
Kreator "Hordes of Chaos"
- autor: Kępol
Benediction "Organized Chaos"
- autor: m00n
Sodom "The Final Sign of Evil"
- autor: Krzysiek "kksk"
Bolt Thrower "Those Once Loyal"
- autor: Mrozikos667
Bardzo dobra, zróżnicowana płyta.