- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dismal Euphony "All Little Devils"
Chyba każdy zdążył już zapoznać się z regułami, które ostatnio rządzą w - jakby nie patrzeć - nadal potężnej i dobrej wytwórni - Nuclear Blast. Zdecydowana większość zespołów z tej stajnii albo niebezpiecznie skręca w stronę przyswajalności dźwięków, albo ulega power-heavy metalowej modzie. Nie inaczej niestety jest w przypadku Dismal Euphony.
"All Little Devils" to już trzeci album Norwegów, a jednocześnie pierwszy dla Nuclear Blast. Przyznam, że pokładałam w nim duże nadzieje, zarówno "Soria Moria Slott", jak i "Autumn Leaves" bowiem zrobiły na mnie spore wrażenie. Tymczasem... po wysłuchaniu "Małych Diabełków" odczułam niedosyt, wręcz pewien rodzaj rozczarowania. Już na początku przeraziła mnie zaskakująca przebojowość i jakby zbyt łatwa przyswajalność tego krążka. Poprzednie płyty odkrywałam stopniowo, za każdym razem mając nadzieję, że jeszcze nie raz zaskoczą mnie czymś, czego nie chciałam zauważażyć. Przy "All Little Devils" niestety nie odnosiłam nigdy takiego wrażenia, choć przez pewien czas niemiłosiernie "katowałam się" tymi dźwiękami. Nie oznacza to jednak, że Dismal Euphony nagle zaczął tworzyć nieciekawą, nijaką muzykę. Jest wręcz przeciwnie - "Diabełki" naprawdę mogą się podobać. Mogłabym nawet przyznać się do pewnej słabości na ich punkcie. Bo mimo początkowego niedosytu dość szybko przekonało mnie nowe wcielenie Dismal Euphony. Wcielenie niewątpliwie bardziej przyswajalne. Mało blackowych pierwiastków pozostało w tej muzie. Gdyby nie męskie wokale, chyba nikt nie przyczepiałby jej "czarnych etykietek". Obecnie dźwięki budowane są na "przybrudzonym", solidnym gitarowym podłożu. Bardzo często pojawiają się solówki - nierzadko utrzymane w heavymetalowej konwencji (przypuszczalnie wymóg Nuclear Blast). Szaleństwo i przysłowiowy "pazur" uzupełniają się z czułymi, spojniejszymi klimatami. Warto na pewno wspomnieć o nowej wokalistce. Anja Natasha mimo, że głos ma czarowny i zmysłowy, niestety nie potrafi wypełnić luki, jaka wytworzyła się po odejściu Keltzivy. Może to jednak tylko moje osobiste odczucie, nie ukrywam bowiem, że o wiele bardziej podobał mi się klimat, jaki Dismale wykreowali na debiucie, a potem wspaniale rozwinęli na "Autumn Leaves". By jednak być obiektywną, przyznać muszę, że "All Little Devils" naprawdę wciąga i urzeka.
Album ten przede wszystkim wart jest polecenia tym, którzy do tej pory nie mieli styczności z muzyką Dismal Euphony. Wielbiciele przeszłości, do których się zaliczam, mogą nieco tęsknić za dawną stylistyką, kotłem różnorodnych gatunków muzycznych, brzydotą utkaną z piękna. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Tym bardziej, że grupa nadal potrafi zaoferować oryginalny kawałek naprawdę dobrej muzyki.