- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dio "Strange Highways"
Na początek chciałbym ostrzec wszystkich słuchających Iron Maiden, a dokładniej Bruce'a Dickinsona. Strzeżcie się płyty "Survivors" zespołu Samson. Właściwie powinienem napisać to przy okazji innej recenzji, lecz tu zaczyna się moja przygoda na "Obcych Autostradach". W pewnym sklepie muzycznym w Tomaszowie Mazowieckim zakupiłem kasetę Samson. Osiem kawałków śpiewał niejaki Paul Samson, a na drugiej stronie te same kawałki (pięć z nich) śpiewał Bruce Bruce. Słuchanie tej płyty było jednym z najgorszych muzycznych doznań, jakich doznałem. Brytyjski hard rock - zżyna z Zeppa i Purpli wykonany bez polotu. Partie wokalne Samsona nie porywają. Co innego Dickinson. Ten śpiewał dobrze (DOBRZE! A nie genialnie jak na "Chemical Wedding" albo " The Number Of The Beast"). Całość była tylko trochę lepsza niż żałosna. Po przesłuchaniu niecałej kasety udałem się z powrotem do sklepu, gdzie miły pan (dzięki!) wymienił mi ją na DIO. Składam życzenia pomyślności temu, kto ją kupi.
Tyle historii. Recenzję tej płyty piszę po chyba dziesiątym przesłuchaniu, więc mój sąd na jej temat jest jeszcze trochę nieobiektywny. Dodam jeszcze, że jest to jeden z nagorszych albumów DIO według jego fanów i samego wokalisty. Ok, teraz moja kolej.
"Strange..." ma fajną okładkę. Ładna, pokręcona i kolorowa. Nie wiem czemu, kojarzy mi się z najnowszą płytą Tool. Sama muzyka nie jest czysto heavymetalowa (jak np. "Holy Diver"). Jest ciężka, gdy trzeba tocząca sie jak walec, czasami galopująca jak "Run To The Hills" (No dobra, przesadziłem :) ).
Przyglądając się składowi zespołu znalazłem Tracy G na gitarze, który wycina całkiem nieźle. Riffy są bardziej pokręcone niż te grane przez Craiga Goldiego na "Magica", solówki są mniej hard rockowe niż Craiga. Tracy potrafi zagrać całkiem niezły Sabbathowy riff (utwór tytułowy), ale potrafi też wyciąć coś naprawdę szybkiego ("Blood From The Stone"). Na basie pyka Jeff Pilson znany z Dokken. Bas jest OK. Inna sprawa to Mr. Vinnie Appice walący w bębny. Tu słychać, że koleś nie żartuje. To nie są delikatne uderzenia Simona Wrighta (do AC/DC z powrotem z nim!), to jest ciężkie, mocarne uderzenie, a takie się cenię. No i została wisienka na torcie. Wokale są drapieżne, ciekawe, czasami agresywne, a czasami delikatne. Tu Ronnie jak zwykle pokazuje, że jest trzecim najlepszym wokalem metalowym (Dickinson. Halford, Dio) na planecie.
Teksty są ciekawe, chociaż wolę, kiedy Dio wyśpiewuje swoje fantastyczne historie, niż podejmuje się głębszych tematów. Tak czy inaczej niektóre są naprawdę niezłe, na przykład "Voices from the shadows, and shadows never lie". Takie teksty powodują, że człowiek ma ochotę się nad nimi zastanowić (po czwartym piwie :-) ).
Płyty słucha się bardzo dobrze, na pewno lepiej niż Samson. Nie wiem dlaczego ma nieciekawą opinię. Fan Dio, Sabbath, a nawet Samson znajdzie coś dla siebie.
Na koniec chciałem przeprosić wszystkich fanów Samson, których zespół obrzydziłem szerszej widowni. Być może ich kolejna płyta "Shock Tactics" jest lepsza. Choć chyba jej nie kupię...
Słuchając tej płyty myślałem sobie nad bezsensem płynącym z ust niektórych krytykantów. Z jednej strony narzekają na to, że Dio z płyty na płytę gra podobnie, z drugiej - krytykują, kiedy artysta chce coś zmienić, poeksperymentować z brzmieniem lub pokazać coś innego. Moim zdaniem tacy ludzie mogą nazywać się fanami... :P
Materiały dotyczące zespołu
- Dio