- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dimmu Borgir "Puritanical Euphoric Misanthropia"
Co by nie sądzić o Dimmu Borgir, jest to na pewno zespół, który kilka lat temu zdrowo namieszał w black metalowym światku. "Enthroned Darkness Triumphant" okazał się krążkiem rewolucyjnym, skierował najczarnieszją z muzycznych sztuk w zupełnie nowy wymiar, który największym ortodoksom wydał się zbyt cukierkowy. Może właśnie dlatego płyta spotkała się z różnym przyjęciem wśród fanów, została tak samo ukochana jak i znienawidzona. Od tamtego czasu minęły jednak cztery lata, zespół uraczył nas w międzyczasie kolejną płytą i teraz, u progu trzeciego tysiąclecia jeszcze raz przypomniał o sobie.
Płyta wydaje się być kontynuacją rozwiązań zapoczątkowanych na "Spiritual Black Dimensions". Choć muzyka jest z pewnością bardziej surowa i agresywna (głównie za sprawą napierdalającego ile sił wlezie Nicka), klawiszowych patentów kojarzących się z poprzednimi wydawnictwami nie brakuje. Do tego wszystkiego dołączono jeszcze partie odegrane przez orkiestrę symfoniczną, które wydają się być właśnie największym atutem płyty. Nie jest ich może zbyt dużo, ale dzięki nim poszczególne utwory nabierają bardzo specyficznego charakteru. Niektóre rozwiązania bardzo zaskakują (np. w "IndoctriNation") i sprawiają, że całość brzmi naprawdę niebanalnie. Natomiast zawiodły mnie nieco wokale Simena a.k.a. Vortex, a właściwie mała częstotliwość ich występowania. Ten człowiek ma fenomenalny głos i żałuję, że nie zdecydowano się na jego pełniejsze wykorzystanie. Zaledwie kilka numerów i dosłownie po kilkadziesiąt sekund - szkoda. Shagrath z kolei dużo eksperymentuje, pojawiają się przesterowane wokale, co bardzo cieszy ucho (przynajmniej moje). Najbardziej widoczne jest to w utworze "Puritania", który moim zdaniem w ogóle wybija się ponad przeciętność i który nieodparcie kojarzy mi się z dokonaniami Samaela z ostatnich płyt. Krążek zamyka cover "Burn in Hell", który wyszedł Norwegom nad wyraz przyzwoicie. Miło, że panowie pamiętają jeszcze o takich legendach jak Twisted Sister.
"Puritanical Euphoric Misanthropia" naprawdę mile mnie zaskoczyła. Materiał jest na tyle zróżnicowany, że płyta nie nudzi się po dziesięciu przesłuchaniach, jak to niegdyś bywało. Jednocześnie jest to krążek, który powinien uświadomić wielu osobom, że Dimmu Borgir to coś więcej niż melodyjki nagrane przy użyciu "klawiszy" Casio. Dotychczasowych fanów tego zespołu niespecjalnie trzeba będzie zachęcać do sięgnięcia po ten album, reszcie towarzystwa proponuje dać Norwegom jeszcze jedną szansę. Ja spróbowałem i nie bolało.
Faworyty: "IndoctriNation" (świetne wstawki orkiestry), "Puritania", "Kings of the Carnival Creation".
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Cradle Of Filth "Cruelty and the Beast"
- autor: Ulver
- autor: Margaret
- autor: Shagrath
- autor: xMad
Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium
Behemoth "The Apostasy"
- autor: Zagreus
- autor: Ugluk
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667