- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dimmu Borgir "In Sorte Diaboli"
Na Dimmu Borgir można patrzeć z dwóch perspektyw. Pierwsza to spojrzenie fana norweskiego black metalu, zawiedzionego faktem, że zespół nie raczy nas już klimatami ze "Stormblast" czy "Enthrone Darkness Triumphant". Druga to entuzjazm bezstronnego słuchacza, po prostu oceniającego album, który właśnie dostał do łapy i stwierdza, że jest on piekielnie dobry. Ja plasuję się gdzieś pośrodku. Ale kiedy "In Sorte Diaboli" zaczyna się kręcić w odtwarzaczu, nie wypada mi powiedzieć nic innego, jak to, że mam do zrecenzowania kawał porządnego materiału.
O ile zespołowi zdarzało się już popełniać bezsensowne rąbanki albo nieco przesłodzone symfonie, tym razem naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Na "In Sorte Diaboli" proporcje melodii, wzniosłych orkiestracji i gitarowego łomotu są dobrze wyważone. Są blasty, ciężkie riffy, industrialnie zmiksowany wokal Shagratha i heavymetalowe śpiewy Vortexa. A do tego oczywiście produkcja na najwyższym poziomie. Brzmienie Dimmu Borgir od ładnych paru lat jest dopracowane i doszlifowane w każdym calu. I niby to dobrze, bo słychać wyraźnie każdy dźwięk, a skomplikowane kompozycje brzmią przejrzyście. Ale czy nie odnosicie wrażenia, że jak na ten rodzaj muzyki wszystko jest trochę za ładniutkie i zbyt elegancko powygładzane?
Jedyne, co można zarzucić tej płycie, to fakt, że brak jej zróżnicowania, choć jest mocna i spójna jako całość. Charakterystyczne są pojedyncze motywy i często to one przesądzają o tym, że kawałek staje się rozpoznawalny. Nie wspominając już o genialnych partiach symfonicznych z wokalem Vortexa, z pewnością należy pochylić łeb przed intro do "The Conspiracy Unfolds" (nie rozumiem, dlaczego rewelacyjny motyw z "Fallen I am, fallen I am, cursed and destined to burn" pojawia się tylko raz). To samo dotyczy wciskającego w fotel wrzasku: "In sorte diaboli!" w "The Chosen Legacy" oraz monstrualnego: "Share my sacrifice!" w "Serpentine Offering".
"In Sorte Diaboli" potwierdza, że zespół osiągnął wysoki poziom umiejętności kompozytorskich i aranżacyjnych. Obawiam się jednak, że w szeregi Dimmu Borgir pomału wkrada się gwiazdorstwo i rutyna, a następnym etapem kariery będzie przekombinowywanie utworów i udziwnianie ich na siłę. Szczerze mówiąc nie wiem, na ile nowy album Norwegów jest przejawem kompozytorskiej wszechstronności, a na ile przemyślanym tworem, naładowanym riffami i aranżacjami. Przyszłość pokaże, czy zespół jeszcze będzie w stanie nas czymś zaskoczyć. Tymczasem daję dziewięć punktów i włączam płytę jeszcze raz.
mośe jeszcze coś nowego wymyślą
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Behemoth "Evangelion"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk
Hunter "Hellwood"
- autor: Megakruk
Amorphis "Skyforger"
- autor: Megakruk
CETI "Lamiastrata"
- autor: Midian