- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Die Krupps "Paradise Now"
"Paradise Now" to jak na razie ostatnie wydawnictwo Die Krupps, legendarnej niemieckiej formacji elektro-industrialnej, która obok Einstürzende Neubaten, Front 242 i Front Line Assembly, zaliczana jest do grup, mających największy wpływ na rozwój tego gatunku muzyki. Przez blisko dwadzieścia lat swojego istniena, trzon zespołu pozostał niezmieniony i do dzisiaj tworzą go Jürgen Engler i Ralf Dörper. Zmieniła się za to nieco sama muzyka. Od czysto fabrycznych dźwięków, jakimi Die Krupps atakował nas na początku lat osiemdziesiątych, zespół skierował się w stronę samplowanego rocka, umiejscawiając się gdzieś pomiędzy ostatnimi dokonaniami Ministry, a Fear Factory.
Większość utworów zawartych na "Paradise Now" to czystej wody hity. Wszystko świetnie wpada w ucho, gitary dopierdalają jak trzeba, fantastyczny klimat dodatkowo potęguje nienaganny wokal Jürgena, który, w przeciwieństwie do gówniatego Ramms+eina, nie musi uciekać się do wykrzykiwania fraz w swoim ojczystym języku. Piorunujące wrażenie robią także użyte w poszczególnych utworach sample. Wspaniale współgrają z dźwiękami generowanymi przez żywe instrumenty, nie drażnią, idealnie komponują się z muzyką. Wystarczy posłuchać przez chwilę refrenu "The Gods of Void", "Reconstruction", albo "(A New) Society Treaty", aby pojąć o czym mówię.
Płytę można podzielić na dwie części. W pierwszej z nich, zespół zdecydowanie pragnie się wykrzyczeć - zauważalne jest to zwłaszcza w ropoczynającym album "Moving Beyond", tytułowym "Paradise Now", a także w "Reconstruction". Druga część płyty, rozpoczynająca się od krótkiego monologu George'a Lewisa w "Behind" to już bardzo zróżnicowany materiał. Na szczególne wyróżnienie zasługuje tu zwariowany cover "Fire" ("I am the God of hellfire, and I bring you... fire!!!"), a także niesamowity, wolny kawałek, zatytułowany "Taste of Taboo", który swoim klimatem dosłownie powalił mnie na kolana. Na drugim wokalu udziela się tu sama Doro Pesch, kobieta, której przedstawiać chyba nie muszę.
"Paradise Now" to płyta prawie doskonała. Wśród zalewu kapelek typu Rumsztyk, weterani niemieckiej sceny industrialnej pokazują, że ciągle trzymają się nieźle i łatwo skóry sprzedać zamiaru nie mają. Muzyka zawarta na tym albumie tchnie świeżością, jestem doprawdy zdumiony łatwością, z jaką Die Krupps kreuje tak wyjebiste utwory. Ludzie szukający mocnej, łatwo wpadającej w ucho muzy, okraszonej dawką elektroniki, powinni nabyć "Paradise Now" bez wahania. Jeśli słuchasz takich śmieci jak Ramms+ein, także ją kup i spójrz, jak się powinno robić samplowanego rocka.