- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dezperadoz "The Legend And The Truth"
Różne, bardzo różne czasy i miejsca zwiedzić można słuchając muzyki. Bywają podróże w przeszłość i w przyszłość, wizyty w kosmosie i w zakamarkach ludzkich dusz, ale wyprawę na Dziki Zachód po raz pierwszy miałem okazję odbyć dopiero wraz z nową płytą zespołu Dezperadoz (to drugi album w ich karierze, po wydanym w 1999 roku "The Dawn Of Dying"). Zespół przeniósł się na niej w ten właśnie czas i miejsce, aby przedstawić historię Wyatta Earpa. Ta postać to jedna z ikon Dzikiego Zachodu, a owiana legendą strzelanina w O.K. Corral to również klasyka.
Muszę przyznać, że oczami wyobraźni nie bardzo potrafiłem sobie zwizualizować "wygląd" tego albumu i nastawiony byłem dość sceptycznie. Ale po zapuszczeniu płyty bardzo szybko nabrałem szacunku dla zespołu. Generalnie mamy tu do czynienia z konkretną miksturą heavy metalu i hard rocka, ale masa większych i drobniejszych akcentów a la Wild West nadają muzyce właściwej atmosfery. Rozpoczynający płytę "The Legend And The Truth" pachnie twórczością Ennio Morricone, więc nic dziwnego, że przed oczami stają sceny ze spaghetti westernów, a elementy country w początkowej fazie "Hellbilly Square" świetnie rozluźniają atmosferę. Z kolei akustyczne "Tombstone" mógłby sobie spokojnie odgrywać jakiś El Mariachi, a zagrane z zabójczą werwą "Rawhide" kładzie na łopatki równie skutecznie - choć inną techniką - jak swego czasu słynni bracia Blues. Pozostałe numery są bardziej "normalne", choć też odpowiednio doprawione. Żywe i motoryczne riffy, soczyste solówki ("Earp's Vendetta", "Dust Of History", "OK Corral"), dynamiczna sekcja, a wszystko energetyczne i pozytywnie nakręcające. No i jeszcze wokal Alexa Krafta - mocny, chwilami ostry jak brzytwa, chwilami chropowaty ("Friends Till The End"), gdy trzeba przesiąknięty westernową manierą ("Deadman Walkin'", "Hellbilly Square", "March To Destiny"), gdy trzeba kopiący w jaja. Do tego naprawdę świetne, mocarne, ale wpadające w ucho melodie. W efekcie otrzymujemy świeżą, zróżnicowaną, wypełnioną bardzo udanymi kompozycjami płytę. Kapitalne "OK Corral", piekielnie dynamiczne "Dust Of History" (znakomity riff - skojarzył mi się z nieco zapomnianymi Ugly Kid Joe), miażdżące "First Blood" (czuję tu Angel Dust), chwytliwe "Deadman Walkin'", ostre "Earp's Vendetta", instrumentalne "Echoes Of Eternity" poprzetykane wymienionymi wyżej "westernowymi" klimatami tworza prawdziwą mieszankę wybuchową.
Ciekawy koncept. Porywająca muzyka. Świetna płyta. Polecam.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk