- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Devilinside "Volume One"
"The Devil inside, the Devil inside... Every single one of us the Devil inside..." - tak śpiewał swego czasu nieżyjący już, niestety, Michael Hutchence z INXS. No i rację miał, bo każdy chowa gdzieś w sobie małego bądź większego diabełka. Czy zespół Devilinside wziął swą nazwę od tej piosenki? Chyba raczej nie. Czy siedzi w nich muzyczny diabełek? Hmm... ciężkie pytanie... Może i jakiś siedzi, ale do mnie jakoś średnio przemawia...
Niby z jednej strony w muzyce prezentowanej przez Devilinside ciężko odmówić energii i agresji - elementów koniecznych w hardcore'owej muzyce. Gitary grają zadziornie, wokalista wrzeszczy na "hc-modłę", sekcja rytmicznie narzuca odpowiednie tempo, a dla urozmaicenia "wtłoczono" także sporą ilość przerywników, raz mechaniczno-industrialnych ("Batan", "Glass", "Vodkalung"), raz świdrujących ("Tear The Veil"), a innym razem akustyczno-horrorzastych ("Canyons"). Czyli niby wszystko w porządku... Ale właśnie: "w porządku". Ciężko tu zastosować jakieś inne słowo, które miałoby bardziej - że tak powiem - pozytywno-zachwycający-się wydźwięk. Bo to wszystko jest w sumie mocno "oklepane" brzmienie: surowe, miażdżące, dość jazgotliwe. W dodatku bez rozwinięcia, co nie dziwi, skoro na 48 minutach "upchnięto" 23 numery. I ledwo kawałek zacznie się rozkręcać, to się kończy. Wszystko to sprawia, że płytę "się przesłucha", ale żeby do niej wracać, to już niekoniecznie. A wskazanie najlepszych nagrań, to raczej konkurs pod tytułem "Co wyskakuje poza przeciętną średnią?". Może "The Outlook"? Może "California Burning"? I chyba tyle. Jak na mój gust potrzeba tej muzyce jeszcze sporo "poukładania". Może następnym razem się uda?