zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Deus Mortem "Darknessence"

11.02.2012  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Deus Mortem
Tytuł płyty: "Darknessence"
Utwory: Receiving The Impurity Of Jeh; The Knell
Wykonawcy: I. - instrumenty perkusyjne, gitara; N. - wokal, gitara, gitara basowa
Wydawcy: Witching Hour
Premiera: 2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Taaaak. Deus Mortem jest nieznanym nikomu zespołem podziemnym, którym nie interesuje się absolutnie żadna, najmniejsza nawet wytwórnia płytowa. Grają w nim zupełnie obcy szerszej publice muzycy o tajemniczych pseudonimach "N." i "I". Brakiem cv zdają się oni jednak nie za bardzo przejmować, co pozwala im na debiutanckim mini albumie, zatytułowanym "Darknessence", bezpardonowo napierać do przodu. Co więcej, mimo swego niewielkiego stażu (od 2009) - reprezentują swoją twórczością spore obycie z materią wojennego black metalu. Dobrze wiedzieć, że tzw. "ludzie znikąd" są wstanie robić na naszym terenie tego typu akcje dywersyjne.

"Darknessence" to zaledwie jeden kawałek premierowy i jeden cover, także nieznanego nikomu zespołu Sigh - "The Knell", w dodatku wyprodukowane przez mało znanego realizatora, o ksywie "M." Z jednej strony to dobrze, bo ileż razy można oglądać te same gęby w kolejnych sezonowo aktywnych projektach, z drugiej źle, bo ryzykowna, desperacka próba wkroczenia między starych wyjadaczy o ustalonej pozycji, przy obecnym przesyceniu rynku muzycznego, może zwiastować znikome zainteresowanie fanów. W takich jednak warunkach z reguły rodzą się perełki. Takie też warunki sprawiają, że na scenie pozostają najlepsi i najsilniejsi z tych mniej znanych.

Deus Mortem, mimo tylu znaków zapytania, zdaje się mieć dużą szansę na przetrwanie. Ich atutem jest diaboliczna siła przekazu i bezkompromisowe podejście do sprawy. W zdjęciach dołączonych do "Darknessence" trzymają czaszki w dłoniach. "I." trzyma kopię ludzkiej, "N." być może oryginał baraniej, a haubica, z której napierdalają w obiekty kultów sakralnych maści wszelakiej, nabita jest starym tłustym Belzebubem i jakże uroczym nihilizmem, którego nawet w najdurniejszych wywiadach klowni z Enthroned nie prezentowali. Kierunek ataku i szlak wojenny, którym kroczą "N." i "I.", lata temu wytyczył szwedzki obóz Pancernej Dywizji gen. Hakanssona i walczący swego czasu "Estrawaganzkimi" metodami wieczni Rebelianci - Wongraven i Haraldstad, czyli w dużym geograficznym uproszczeniu nach "Warschau" - gdyby ktoś się wybierał. Od pierwszej sekundy "Receiving The Impurity Off Jeh" - zero zwolnień, blitzkrieg, wymiotowanie piekłem, i polerowanie kopyt szlifierkami czarnego grania. W pewnym momencie front przecięty jest nawet milisekundowymi polami drutów kolczastych, zbudowanymi z czystego wyjącego wokalu - którego o dziwo nie powstydziłby się, znów nieznany nikomu, muzyk ISC Vortex - i nieprzekombinowanego solo gitarowego, wprowadzających jakże pożądany element zwycięskiego patosu. Kończącego rzecz coveru Sigh z kolei nawet nie ma sensu opisywać, bo dla mnie muzyka tej kapeli to klasa sama w sobie i każda jej interpretacja nie przeskoczy oryginału, jest jednak bardziej niszczący. Pozbawiony przez Deus Mortem melodyjnych zwolnień, klawów i dennego dla niektórych wstępu, jako prezentacja własnych możliwości został przez "I." i "N." dobrany wręcz wzorcowo. Jeżeli tak miałaby wyglądać pełna płyta zapowiadana przez Witching Hour na marzec 2012 r., to szykowałaby się niespodzianka na miarę 20-lecia w naszym ponurym kraju, mająca wielką szansę strącić z piedestału największych celebrytów, tak się jednak nie stanie.

Istotą suchara, jaki popełniłem w tych kilkunastu zdaniach powyżej, jest fakt, że Deus Mortem to zespół Zbygnieva Promynskego vel Infjerno (zespoły na "B", na "A", na "W", na "C" i za niedługo pewnie też na "XYZ") oraz św. Marka Necrosodoma Lechowskiego (zespoły na "A" i "A"), zaś betoniarą w studio paradoksalnie obracał "Malta" Malczewski. Paradoksalnie, bo to z reguły betoniara obsługuje maltę, a nie na odwrót - wiem, bo kiedyś robiłem na budowie. Nie ma więc kogo strącać z piedestału. "The hell is empty... all devils are here". Wszystko pozostaje w jednej rodzinie. Muzycy to sprawdzeni, doświadczeni, zaprawieni w bojach i komponowaniu - innymi słowy rzecz nie mogła się nie udać. Z nowego - starego projektu panów nie śmierdzi kunktatorstwem i rutyną, lecz wręcz przeciwnie - oldschoolem, ale i swego rodzaju świeżością. "Darknessence" porywa w każdym momencie trwania. Necrosodom swoimi wyczynami przypomina mi polską wersję najlepszego moim zdaniem na świecie wokalistę blackmetalowego Daniela Rostena. Jego możliwości przyprawiają o zawrót głowy - od bestialskiego traktowania strun głosowych grubym sitem tarki ręcznej, aż po głębokie jęknięcia i fenomenalną barwę czystego wokalu. Z kolei Inferno znów udowadnia, kto jest szefem Kasyna Polska i kto dyktuje, jakie karty padną na stół w każdym rozdaniu. Nie, nie ma tutaj 45 milionów przejść po centralach czy selektywnych walnięć stopy, które swobodnie można przy zwolnieniu taśmy policzyć w kawałku, żeby wyznaczyć średnie BPM tego człowieka. Sztuką tego faceta jest to, że potrafi nie zabrzmieć jak dzisiejszy "Inferno". Jego granie jest podporządkowane stylistyce starej szkoły i jeżeli pozostałby sobie faktycznie tym "I.", to nawet nikt by się nie pokapował, że to on właśnie wali w beczki. To już zupełnie wyższa forma muzycznej świadomości, za którą brawa. Trzeba mieć bowiem jaja, by z takim warsztatem olać wszystko, wyjść z siebie i stanąć obok, by pokazać coś całkowicie innego od tego, do czego lud jest przyzwyczajony. Więc, co? Czekamy na pełny materiał. Jeżeli zagada jak "Darknessence", to jeńców zaiste nie będzie.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: live
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2012-02-11 19:30:05 | odpowiedz | zgłoś
Fakt Krasnalu, fakt, mnie to osbiście zadziwiło hehe.
ehhhhhhhhhh
Jontek79
Jontek79 (wyślij pw), 2012-02-11 14:45:10 | odpowiedz | zgłoś
.....przesluchalem dzis ten jeden kawalek chyba ze 40 razy i.......ma pan racje panie Megakruku,jesli caly album bedzie na takim poziomie to.....bedziemy mieli pieklo na ziemi!Troche brzmieniem przypomina mi to ostatnie dokonania Azarath ale to akurat mnie nie dziwi.Muzyka iscie piekielna i w takiej formule jakze ciekawa.Czekamy zatem na pelna uczte!
2
Starsze »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (99 głosów):

 
 
76%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?