- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Delight "Breaking Ground"
Ta płyta sprawia, iż Delight stoi u progu swojej wielkiej szansy - szansy, która więcej może się już w karierze tego zespołu nie powtórzyć. Wygrana konkursu na festiwalu Wave Gotik Treffen zaowocowała bowiem kontraktem z wytwórnią Roadrunner. Dzięki temu grupa miała okazję nagrać płytę w renomowanym studio w Kanadzie z producentem Rhysem Fulberem, znanym ze współpracy chociażby z Fear Factory czy Paradise Lost. Ścieżki perkusji nagrane zostały przez Ryana Van Poederooyena, perkusistę Devin Townsend Band. Album na pewno poza Polską ukaże się także w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, gdzie Delight uda się również na trasę koncertową.
Sama płyta zawiera dwanaście utworów, wszystkie w wersji anglojęzycznej. Pięć utworów pochodzi z poprzedniej płyty "Anew" (ich nagrania dokonano całkiem od nowa), siedem jest nowych.
Pierwszy utwór to "Divided", znany już z poprzedniego albumu. Od początku daje się w nim słyszeć dobrą, nowoczesną produkcję. To utwór bardzo reprezentatywny dla płyty - zachwyca gitarą i niesamowitymi klawiszami. Szkoda, że zespół postanowił w nowych kawałkach prawie całkowicie zrezygnować z wstawek klawiszowych, gdyż było to jego dużym plusem, co jest oczywiście zasługą klawiszowa Cube'a (znanego również z Thy Disease). Kolejnym utworem jest "Sleep With The Light On", będący zarazem pierwszym nowym numerem na płycie. Zespół całkiem słusznie wybrał go na singiel - jest przebojowo, melodyjnie i momentami ciężko. W podobnej konwencji jest "In Too Deep" - nieco mniej w nim przebojowości, nadal jednak jest interesująco, klimatycznie i zarazem energetycznie. "Reasons" to z kolei chyba najsłabszy punkt płyty - jest to utwór gitarowy, ale tym razem utrzymany w nieco wolniejszym tempie. Numery 5 i 8 płyty, czyli "Fire" i "Juliet", to dwie ballady, które z powodzeniem mogłyby próbować znaleźć sobie miejsce w komercyjnych stacjach radiowych. Zwłaszcza "Fire", gdzie króluje gitara akustyczna, powinien być rozważony jako propozycja na kolejnego singla. W "Juliet" jest już bardziej gitarowo, ale można tutaj również usłyszeć delikatne dźwięki pianina. "Every Time" i "All Alone", ostatnie dwa utwory z puli nowych siedmiu, to już nowoczesne, mocne, rockowe, ale i melodyjne granie.
Fanów przyzwyczajonych do płyty "Od Nowa" może na początku razić fakt, że teksty są w języku angielskim, ale będzie to tylko pierwsze wrażenie. Nie wiem, czy Paula rzeczywiście poczyniła tak znaczne postępy, czy też dopiero utwory z tej płyty podkreślają tak jej zalety wokalne, ale niewątpliwie wokalnie jest to najlepszy album Delight. Szczególnie łatwo daje się to zauważyć w wolniejszych fragmentach balladowych, gdzie wokalistka ma możliwość ukazania pełni swoich możliwości. Co ważne, śpiew jest również czytelny i zrozumiały.
Nowy Delight jest więc bardzo dobrym, nowoczesnym, rockowym graniem, mającym mało wspólnego z pierwszymi gotyckim dokonaniami grupy czy większością modnych obecnie kapel nu-tone. Jeśli już miałbym porównywać, to najbliżej jest im do Evanescence czy chociażby Bloodflowerz. Z czystym sumieniem wystawiam mocną siódemkę i mam nadzieję, że zespołowi powiedzie się na międzynarodowej scenie, gdyż odnoszę wrażenie, że dopiero wtedy, po kolejnym wydawnictwie, może się o nich zrobić naprawdę głośno.
Materiały dotyczące zespołu
- Delight