zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Deicide "Scars of the Crucifix"

27.02.2004  autor: m00n
okładka płyty
Nazwa zespołu: Deicide
Tytuł płyty: "Scars of the Crucifix"
Utwory: Scars Of The Crucifix; Mad At God; Conquered By Sodom; Fuck Your God; When Heaven Burns; Enchanted Nightmare; From Darkness Come; Go Now Your Lord Is Dead; The Pentecostal
Wykonawcy: Eric Hoffman - gitara; Steve Asheim - instrumenty perkusyjne; Glen Benton - gitara basowa, wokal; Brian Hoffman - gitara
Wydawcy: Earache Records, Mystic Production
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Po ostatnich albumach amerykańskiego Deicide, w szczególności przedostatnim "Insineratehymn", wysoka pozycja jednego z moich deathmetalowych faworytów, wielbionego przeze mnie od ponad dekady, zaczęła się solidnie chwiać. Obawiałem się, że może to być początek końca tej kapeli - na szczęście słabą sytuację zespół podreperował całkiem niezłym "In Torment In Hell" z roku 2002. Dopiero jednak najnowszy krążek, "Scars of the Crucifix", wydany już w nowej wytwórni (zespół przeszedł ze śmierdzącego nu tone'em Roadrunner Records do angielskiej Earache), zniszczył mnie doszczętnie. Nawet przez myśl nie przeszło mi, że Deicide może jeszcze nagrać album prawie tak genialny jak debiut sprzed czternastu lat. A jednak. Niemożliwe stało się możliwym.

"Scars of the Crucifix" to bezwględnie powrót Deicide do korzeni. Amerykanie wznieśli się na wyżyny i stworzyli znakomite diabelskie dzieło w 100% porównywalne z rewelacyjną "jedynką". Stworzyli album w każdym calu antychrześcijański i bluźnierczy. Bluźnierczy i antychrześcijański aż do bólu - począwszy od okładki (swoją drogą będącej na czasie - premiera płyty zbiega się z premierą nowego filmu Mela Gibsona "Pasja"), na tekstach skończywszy. "Scars of the Crucifix" gwałci uszy piekielnymi tempami, niszczy szybkimi blastami Steve'a Asheima, masakruje zagmatwanymi układami riffów i chorymi solówkami braci Hoffman i oszałamia opętanymi wokalami wielkiego Glena Bentona. Przez prawie trzydzieści minut (dlaczego, do cholery, ten album jest taki krótki?!) Deicide miażdży brutalnym, agresywnym i szaleńczym satanicznym death metalem. Szaleńczym od pierwszej do ostatniej chwili.

"Scars of the Crucifix" jest godnym spadkobiercą "Deicide" i "Legion", jak też zdecydowanie najlepszym od wielu lat albumem Deicide. Płyta udowadnia, że zabójcy bogów znów są w najwyższej formie. Według mnie bez dwóch zdań będzie ona jednym z pretendentów do najlepszego deathmetalowego albumu tego roku. Bardzo mocna dziewiątka!

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (318 głosów):

 
 
81%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium

Dismember "The God That Never Was"
- autor: Mrozikos667

Slayer "God Hates Us All"
- autor: ad
- autor: Paweł P.

Morbid Angel "Gateways to Annihilation"
- autor: Konrad

Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?