- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Deicide "Scars of the Crucifix"
Po ostatnich albumach amerykańskiego Deicide, w szczególności przedostatnim "Insineratehymn", wysoka pozycja jednego z moich deathmetalowych faworytów, wielbionego przeze mnie od ponad dekady, zaczęła się solidnie chwiać. Obawiałem się, że może to być początek końca tej kapeli - na szczęście słabą sytuację zespół podreperował całkiem niezłym "In Torment In Hell" z roku 2002. Dopiero jednak najnowszy krążek, "Scars of the Crucifix", wydany już w nowej wytwórni (zespół przeszedł ze śmierdzącego nu tone'em Roadrunner Records do angielskiej Earache), zniszczył mnie doszczętnie. Nawet przez myśl nie przeszło mi, że Deicide może jeszcze nagrać album prawie tak genialny jak debiut sprzed czternastu lat. A jednak. Niemożliwe stało się możliwym.
"Scars of the Crucifix" to bezwględnie powrót Deicide do korzeni. Amerykanie wznieśli się na wyżyny i stworzyli znakomite diabelskie dzieło w 100% porównywalne z rewelacyjną "jedynką". Stworzyli album w każdym calu antychrześcijański i bluźnierczy. Bluźnierczy i antychrześcijański aż do bólu - począwszy od okładki (swoją drogą będącej na czasie - premiera płyty zbiega się z premierą nowego filmu Mela Gibsona "Pasja"), na tekstach skończywszy. "Scars of the Crucifix" gwałci uszy piekielnymi tempami, niszczy szybkimi blastami Steve'a Asheima, masakruje zagmatwanymi układami riffów i chorymi solówkami braci Hoffman i oszałamia opętanymi wokalami wielkiego Glena Bentona. Przez prawie trzydzieści minut (dlaczego, do cholery, ten album jest taki krótki?!) Deicide miażdży brutalnym, agresywnym i szaleńczym satanicznym death metalem. Szaleńczym od pierwszej do ostatniej chwili.
"Scars of the Crucifix" jest godnym spadkobiercą "Deicide" i "Legion", jak też zdecydowanie najlepszym od wielu lat albumem Deicide. Płyta udowadnia, że zabójcy bogów znów są w najwyższej formie. Według mnie bez dwóch zdań będzie ona jednym z pretendentów do najlepszego deathmetalowego albumu tego roku. Bardzo mocna dziewiątka!
Materiały dotyczące zespołu
- Deicide
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium
Dismember "The God That Never Was"
- autor: Mrozikos667
Slayer "God Hates Us All"
- autor: ad
- autor: Paweł P.
Morbid Angel "Gateways to Annihilation"
- autor: Konrad
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667