zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

recenzja: Deep Purple "Now What?!"

13.07.2013  autor: Dominik Zawadzki
okładka płyty
Nazwa zespołu: Deep Purple
Tytuł płyty: "Now What?!"
Utwory: A Simple Song; Weirdistan; Out Of Hand; Hell To Pay; Body Line; Above And Beyond; Blood From A Stone; Uncommon Man; Apres Vous; All The Time In The World; Vincent Price
Wykonawcy: Ian Gillan - wokal; Ian Paice - instrumenty perkusyjne; Roger Glover - gitara; Steve Morse - gitara; Don Airey - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: earMUSIC
Premiera: 26.04.2013
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Starzy wyjadacze jak widać nie rdzewieją i ostatnio często przypominają młodym adeptom o swoim istnieniu. Niedawno opisywaliśmy na tych łamach album Black Sabbath, teraz czas na powrót Deep Purple (chronologicznie powinno być odwrotnie, ale dzięki temu płytę przesłuchałem kilkanaście razy). Oczywiście jest to comeback nieco innego rodzaju niż ten, który był udziałem Black Sabbath, panowie z Deep Purple nie zaprzestali przecież działalności ani na moment od reaktywacji zespołu w 1984 roku, regularnie wydają nowe płyty (ostatnią była "Rapture Of The Deep" z 2005 roku, to już 8 lat, jak ten czas leci...) i generalnie trzymają się nieźle. A jednak fani na całym świecie czekali na ten album z wytęsknieniem - ja również. Pewnie także dlatego, ze jest to płyta dość szczególna. Mija bowiem właśnie rok od śmierci Jona Lorda, wybitnego klawiszowca Purpli. Lord zagrał na 17 studyjnych krążkach zespołu, jego śmierć, choć pewnie spodziewana (muzyk chorował na raka trzustki), musiała być dla członków kapeli szokiem. "Now what?!" dedykowana jest właśnie Lordowi, co zespół wielokrotnie podkreślał i czego nie omieszkał zaznaczyć we wkładce albumu.

Purple nagrali "Now what?!" w Nashville pod okiem Boba Ezrina. Ezrin to legendarny wręcz producent, najbardziej znany z pracy przy "The Wall" Pink Floyd, ale ma w swoim dorobku także albumy Alice Coopera, Guns n' Roses czy Kiss. Nie wiem, kto wpadł na pomysł zaproponowania współpracy właśnie jemu (członkowie Deep Purple też plączą się w zeznaniach), ale był to strzał w dziesiątkę. Pierwszą sprawą, którą zauważamy słuchając "Now What?!", jest właśnie brzmienie tej płyty. Można powiedzieć, że właśnie teraz Głęboka Purpura weszła w XXI wiek. Producentowi udało się uchwycić tak typową potęgę organów Hammonda i gitary, górujących nad sekcja rytmiczną, ale z zachowaniem wyrazistości brzmienia i selektywności dźwięku. Nowy album brzmi niezwykle nowocześnie i przestrzennie, choć kilka kompozycji ma posmak retro.

Po drugie śpiew Gilliana. Zrezygnował ze skandowania, śpiewa bardziej naturalnie niż na poprzednich płytach.

Co do samych utworów, to z każdym kolejnym odsłuchem albumu otwierałem usta coraz szerzej i szerzej - momentami aż chce się krzyknąć "tego jeszcze nie było!". Fakt, że to krążek nie tylko świeżo brzmiący, ale również zaskakujący stylistycznie, całkowicie zwala z nóg. Ale po kolei.

Najpierw o utworach klasycznych - ewidentnie nawiązujących do przeszłości, dokładniej lat 70. Jest ich kilka. "Out Of Hand" ze świetnym, ciężkim i kunsztownym riffem gitarowym przywołuje na myśl dawne dokonania grupy, uwodzi także melodyjnym refrenem. "Hell To Pay" to typowy hardrockowy utwór, wpadający nieco w klimaty Van Halen (zwłaszcza chóralnie odśpiewany refren). Typowa dla tamtego okresu jest też jammująca końcówka, gdzie rozpoczęte przez Steve'a Morse'a solo gitarowe podejmuje Don Airey. Wszystko to sprawia wrażenie improwizacji. "Body Line" to z kolei funkująca piosenka, jaką mógłby nagrać skład z Coverdalem i Hughesem. Niezwykle radosny, przepełniony pozytywnymi wibracjami numer. Czystej próby hard rockiem jest "Apres Vous" i jak to już na tej płycie bywa, Morse i Airey wdają się w kolejny pojedynek na instrumenty - bardzo, bardzo fajny. Tak się dziś powinno grać tego rodzaju muzykę, a jeśli słuchając "Apres Vous" macie skojarzenia z Dream Theater, to są one jak najbardziej na miejscu. Do tych utworów, odwołujących się do dawnych czasów, dorzuciłbym jeszcze "Weirdistan" - orientalizujący, rytmiczny, z wpadającym w ucho refrenem (choć to można powiedzieć niemal o każdej piosence z "Now What?!") i klasycznymi pojedynkami gitarowo - organowymi.

Cały album jest wypełniony zagrywkami Aireya w najlepszym wydaniu. Jeśli zespół chciał tą płytą złożyć hołd Lordowi, to zrobił to w najlepszy możliwy sposób. Obecny klawiszowiec Purpli gra tak, jak miał to w zwyczaju Jon. Słychać to zresztą od samego początku, gdy po lirycznym, podniosłym wstępie "A Simple Song" panowie wkraczają z konkretnie kopiącym hard rockiem. Airey szaleje praktycznie w każdym utworze i jest z pewnością równoprawnym "rywalem" dla Morse'a, który zarzucił nieco swoje skłonności do "wymiatania" na rzecz grania bardziej skupionego na zespole.

To, co jest jednak prawdziwą siłą "Now What?!", to połączenie typowych dla Deep Purple kompozycji z kawałkami o nieco innej strukturze. I tak "Above And Beyond", którego tekst poświęcony jest Jonowi Lordowi, to spokojna piosenkowa konstrukcja w lekko folkowym klimacie plus wpadający w ucho refren. "Blood From A Stone" ma bluesujący wstęp, w którym pobrzmiewają echa The Doors, przerywany jest tylko czadami w króciutkich refrenach. Generalnie utwór ma jazzrockowy klimat, o czym świadczy choćby sączące się wolno z głośników solo Morse'a.

Najlepszy w mojej opinii kawałek na krążku, czyli "Uncommon Man", ma rozedrgany początek, w którym słyszę (głównie w pięknej przestrzennej solówce gitarowej na tle klawiszowej plamy Aireya) inspirację Queen oraz Emerson, Lake & Palmer. Trwa to do trzeciej minuty, wówczas wchodzi ciężki riff i podniosłe organy Hammonda, a około piątej minuty trwania utworu pojawia się kolejne progresywne przełamanie, taki wyciszony kontrapunkt dla hardrockowej jazdy w końcówce. To świetna piosenka - ciężka, chwytliwa i liryczna zarazem.

Przedostatni "All The Time In The World" "płynie" tak, jak ostatnie dokonania Marka Knopflera, tyle że jest rozpisany na większą liczbę instrumentów i podobnie, jak w przypadku byłego lidera Dire Straits, jest po prostu ładną piosenką.

Na koniec zespół zostawił nieco dziwny "Vincent Price" mający wampiryczny klimat. Początek brzmi trochę jak niektóre kawałki Nightwish, na szczęście później jest lepiej - świetny riff, ciężki jakby jego twórca był Tony Iommi, a nie Steve Morse.

Nowa płyta Deep Purple nie pozostawia wątpliwości - ten zespół jeszcze się nie skończył. To najlepsze wydawnictwo Gilliana i kolegów od czasów "Perfect Strangers" i "The House Of Blue Light". Z całą pewnością jest to też najlepsza płyta odkąd na pokładzie jest Steve Morse. Nie wiem, czy będzie to album, który za parę lat stawiać się będzie na półce obok największych dokonań grupy, ale ja dziś to robię. A myślałem, że nowego Black Sabbath nic w tym roku nie przebije...

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Deep Purple "Now What?!"
gość (gość, IP: 88.156.212.*), 2022-04-26 17:45:42 | odpowiedz | zgłoś
Ja uważam, że mimo wszystko ta płyta jest naprawdę dobra. Jedna z lepszych po reaktywacji. Owszem jest tu sporo zapożyczeń, ale w żaden sposób mnie one nie drażnią, a wręcz przeciwnie dodają jakiegoś tam smaczku. Ogólnie jak dla mnie to typowe brzmienie DP. Co do moich skojarzeń to Out of Hand z początku brzmi jak Innuendo, ale później jest całkiem Purplowskie, na Hell to Pay Airey przypomina samego Lorda, a co do Uncommon Man to mnie pierwsze 3 minuty przypominają Frippa z King Crimson z okresu Beat i Discipline, potem mamy chwilę jakby ELP i już potem typowy DP. Co do Morse'a uważam, że to był strzał w 10-tkę. Nie próbował naśladować maestro, tylko wniósł swojego ducha do brzmienia DP i wcale to zespołowi nie zaszkodziło, a wręcz jak sadzę nadało mu takiego bardziej nowoczesnego brzmienia z zachowaniem swoich korzeni. Podkreślam, że to moje zdanie i wielkim znawcą zespołu nie jestem, bo po płyty z okresu po Perfect Strangers sięgam rzadko, może za wyjątkiem The Battle... i Purperdicular, a Come Taste the Band jest jedną z moich ulubionych. Uwielbiam też The Book of... .
re: Deep Purple "Now What?!"
Kain (gość, IP: 37.209.136.*), 2015-03-11 01:00:37 | odpowiedz | zgłoś
Będę kontestatorem i odżegnywanym od czci i wiary lamerem, ale ponarzekam trochę...albo i dużo. Przesłuchałem płytę 3 razy w całości i kilka kawałków osobno. Przyznam, że nie przyglądałem się tez dokładnie dokonaniom zespołu od czasu Abandon (lecz nie były one wybitne),nie będzie więc porównań do ostatnich dokonań, ale... Ale po pierwsze warunki głosowe Dylana są bardzo słabe. Ośmielę się zauważyć, że moim zdaniem to najslabsza obecnie część DP, pisze to z żalem, bo kocham tego faceta, ale on bardziej skanduje a nie śpiewa. Steve Morse. Nie podoba mi się jego styl grania, to "młoteczkowanie", to nie VanHallen, nie tak się grało w Mark2 (obecne dokonania Blackmoore'a bardziej mnie porywają).Airey jest świetnym klawiszowcem, nie można mu nic zarzucić, dodatkowo składa - tak jak i cały zespół - hołd Lordowi. Super. Ale czemu większość recenzentów uważa, że granie jak ELP (choć moim zdaniem bardziej slysze tam YESow) jest traktowane jako znakomita rzecz. Hello rock progresywny miał miejsce 40 lat temu i nikt do niego nie powrócił. Wyjątkiem jest może King Crimson, którego nowe kompozycje są powiedzmy jeszcze strawne. Ele co to za świeżość pisać utwory w stylu ELP? A wracając do DP. Wiemy, że Airey potrafi grać na Hammondzie, ale poczytywać przydługie, nudne kompozycje od Body Line po Uncommon Man jako coś miłego dla ucha to dla mnie muzyczna perwersja. To jest DP, czy UK, a może Genesis? Po pierwsze tak się już nie gra. Jeśli ktoś już tak gra, to niech wprowadzi coś ciekawego do tego rodzaju muzyki, a tu prze 2/3 płyty wieje nuda. Kilak plusów Hell to Pay jest w stylu DP - dobre, Simple Song jest niezłe, it'll be me - fajne jamowanie (bonus track) ale tak jammować a nawet lepiej potrafi kilkadziesiąt kapel, Vicent Price - ciekawe, ale nic z ducha DP. Apres Vous - ujdzie choć za dużo Aireya (ale w choldzie Lordowi wiec niech mu będzie). Nie słyszę też klasycznej sekcji rytmicznej - Paice i Glover są na okładce płyty, ale w zespole prawie ich nie słyszę. Nie chcę już się znęcać, ale dla mnie płyta jest słabiutka. Z nieznanych mi przyczyn daję 4/10 gdyby to nie DP to byłoby 3/10. A pomyśleć, że dinozaury mogą nagrać dobrą płytę jak choćby Black Sabbath. Z żalem w sercu włączam Fireball i wsłuchuję się w "dźwięk odkurzacza" i następnie rytmiczne łojenie na bębnach.
re: Deep Purple "Now What?!"
muzyk656 (wyślij pw), 2015-03-11 09:07:31 | odpowiedz | zgłoś
I końcówka wpisu tłumaczy wszystko. Ostatnia płyta Black Sabbath czyli autoplagiat, do tego nagrywany przez Ricka Rubina a co za tym idzie-zero dynamiki, wyprasowane kompresorem a limitery aż trzeszczą jako płyta dobra. Gdyby DP grzmocili non stop płyty w stylu Machinehead to byłby lament, że non stop to samo. Głos Gillanowi(Dylan, serio?) się posypał ale nagrywają utwory które może odśpiewać na żywo, nikt nie próbuje oszukać, że nadal potrafi śmigać po górach przez 2 godziny. Przy okazji nowej płyty BS o której wspomniałeś pamiętam jak Ozzy był zachwycony Rubinem bo powiedział mu żeby śpiewał na płycie tak jak może zaśpiewać na żywo.... no odkrycie życia ale co to dało? Płaski śpiew po dwóch dźwiękach, żadnej melodii, różnymi sposobami zaśpiewania tak jak to jest w DP. Poza tym co to za argument w muzyce "tak się już nie gra". Mówisz, że tak się już nie gra a ja słyszę, że tak grają. Ktoś tu mnie oszukuje, albo Ty albo uszy. Gdzie było walne zebranie i postanowienie "panie i panowie, już tak się nie gra, zapominamy o feelingu, melodii i popisujemy się od dzisiaj wyłącznie technicznymi możliwościami". Co do Steve'a Morse'a to oczywiście kwestia gustu więc tu nie dyskutuję ale swoje zdanie wyrażę żeby było po równo. Akurat cenie go wyżej niż RB który wcale nie błyszczał na każdej płycie tak jak próbuje się utrzymać, o szkodliwym wpływie na zespół nie wspominając czy też próbuje pociągnięcia ich w poprock ze Slaves&Masters tak jakby Whitesnake pieniędzy pozazdrościł. Poza tym tak szczerze co by teraz wniósł do DP? Rajtuzy?
re: Deep Purple "Now What?!"
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2015-03-12 15:39:44 | odpowiedz | zgłoś
Rubin to przecież przereklamowany siusiak.
re: Deep Purple "Now What?!"
Andi69 (gość, IP: 83.19.161.*), 2015-03-13 11:42:09 | odpowiedz | zgłoś
Jakiego Dylana ? Mam tą płytę i nie słyszę tam Dylana. Mama kilka płyt Purpli ale nie jestem wielkim fanem. Może wśród fanów Purpli mówi się na Gilliana Dylan, nie wiem
re: Deep Purple "Now What?!"
kkk123456789 (gość, IP: 213.156.114.*), 2014-04-10 18:43:14 | odpowiedz | zgłoś
genialna płyta. rzadko słucham płyt z nowości, po których na plecach wychodzą ciary. ta płyta właśnie taka jest i przejdzie do historii. po prostu geniusz...a wydawało się że w muzyce już nic się nie da osiągnąć.
re: Deep Purple "Now What?!"
saxon01 (gość, IP: 176.96.165.*), 2013-07-20 10:57:12 | odpowiedz | zgłoś
a brzmienie słabe,a płyta delikatna bez pazura,a to wokal delikatny....ja pierd..le,nagrali by coś pod Perfect Strangers,czy In rock, to byscie płakali,że sie powtarzaja ze to juz było,ze nie ma pomysłów,kór..a,i tak zle i tak zle,bo rysiek-pisiek,a gówno prawda bo jakby Purple grali to co rysiu teraz odstawia to byscie płakali.Genialna płyta ludzie oni graja juz 40lat!!!i zrobli krok do przodu i za to im chwała,
re: Deep Purple "Now What?!"
oowddi (gość, IP: 78.8.172.*), 2013-07-20 13:56:58 | odpowiedz | zgłoś
też tak uważam... płyta średnia.
re: Deep Purple "Now What?!"
wac
wac (wyślij pw), 2013-07-21 11:39:05 | odpowiedz | zgłoś
jak by coś powtórzyli na poziomie In Rock czy Fireball to niech się powtarzają i do zesrania

pipowate te nowe utwory trochę a wielbiciele chcą znowu słyszeć więcej niż w tym jest - tak to jest ze starą miłością

70 letni rockmani to już przegięcie
re: Deep Purple "Now What?!"
wac
wac (wyślij pw), 2013-07-18 11:12:36 | odpowiedz | zgłoś
nie uwierzę póki nie usłyszę, Purple na 9 w 2013???
« Nowsze
1