zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Deep Purple "Bananas"

2.10.2012  autor: Szamrynquie
okładka płyty
Nazwa zespołu: Deep Purple
Tytuł płyty: "Bananas"
Utwory: House Of Pain; Sun Goes Down; Haunted; Razzle Dazzle; Silver Tongue; Walk On; Picture Of Innocence; I Got Your Number; Never A Word; Bananas; Doing It Tonight; Contact Lost
Wykonawcy: Ian Gillan - wokal; Roger Glover - gitara basowa; Ian Paice - instrumenty perkusyjne; Steve Morse - gitara; Don Airey - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: EMI
Premiera: 2003
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

"Bananas" to siedemnasty album studyjny Deep Purple. Jest to płyta nieco kontrowersyjna, a złożyło się na to kilka przyczyn. To pierwszy album po odejściu ze składu klawiszowca i współzałożyciela zespołu Jona Lorda. Producentem płyty został Michael Bradford - facet bardziej kojarzony z muzyką pop (współpracował np. z Madonną). Wreszcie sam tytuł i okładka niektórym fanom wydały się kretyńskie, choć nie brakowało i takich, którym wywołały banana na twarzy (niżej podpisany do tej grupy się zalicza).

Już pierwszy na "Bananas" numer "House Of Pain" to niespodzianka. Klasycznie purplowski kawałek, który mógłby się znaleźć np. na albumie "Machine Head" z 1972 roku (choć raczej nie błyszczałby tam), napisał... niby popowy producent Michael Bradford. Uściślając - jest on odpowiedzialny za muzykę, bo tekst to już sprawka Gillana. Następna niespodzianka to utwór "Haunted", gdzie gościnnie zaśpiewała Beth Hart, a partię smyczków zaaranżował wiolonczelista Paul Buckmaster (współpracował m.in. z Eltonem Johnem czy Davidem Bowie). Piosenka ta bez trudu przeszłaby np. na festiwalu w Sopocie i jest tak zwyczajna, że jak na Deep Purple wręcz niezwykła, co nie zmienia faktu, że przyjemnie się jej słucha. Zaskakujący jest także "Walk On", gdzie Purple brzmią jak bluesmani. Do tego kawałka najdłużej nie mogłem się przekonać, ale słuchając go wyobraziłem sobie, że jadę nocą przez jakieś teksańskie totalne zadupie i wreszcie zaskoczył.

Chociaż niespodzianki mogą być miłe, to jednak najlepszymi na "Bananas" utworami są te, które powstały, gdy w zespole był jeszcze Jon Lord. W tej ocenie nie kieruję się sentymentem. Najpierw wypunktowałem sobie cacuszka, a potem sprawdziłem we wkładce, kto je stworzył. Poza tym uważam, że Don Airey w roli nowego klawiszowca sprawdził się rewelacyjnie. Ale do rzeczy: "Picture Of Innocence" ma jazzujący wstęp, kapitalne kołysanie, świetne klawiszowe plamy Airy'ego, zwrotkę luzacką, mostek wzmacniający i refren już na pełnej mocy. Następny highlight to "I Got Your Number", gdzie ponownie już sam wstęp robi wrażenie. Można by go zaaranżować dla jakiegoś jazzowego big bandu. Dalsze części też są świetne, a sprawność zespołu w ciekawym przechodzeniu do solówek i w powracaniu z nich jest niesamowita.

Za bardzo dobre utwory można uznać także wyróżniający się świetnym drivem "Silver Tongue", nastrojowy "Never A Word" czy szalony i zawierający super pojedynek gitarowo - klawiszowy utwór tytułowy. Muszę też wspomnieć, że "Contact Lost" - miniatura zamykająca album, to kompozycja w swej formie symboliczna. Poświęcono ją pamięci ofiar katastrofy wahadłowca Columbia. Najważniejszymi jednak cechami płyty "Bananas" są luz i radość z grania słyszane prawie na każdym kroku. Zostały one wzmocnione brzmieniem, może niezbyt dopieszczonym, ale za to uwypuklającym charakter utworów, po których słychać, że powstały w dużej mierze z jamowania.

Dla niektórych słuchaczy album "Bananas" ze swoją okładką i tytułem może być trochę irytujący, ale wyobraźcie sobie następujący scenariusz: Purple pozazdrościli Santanie sukcesu w nowym tysiącleciu. Kręcą więc wideo do najbardziej pokrewnego jego stylowi kawałka "Doing It Tonight". W środkowej części utworu rapuje jakiś kolo ze złotym łańcuchem, a przez większość klipu Gillan wodzi wzrokiem za skąpo odzianymi foczkami. Horror polskiego fana rocka cierpiącego i mesjanistycznego, dla którego "Child In Time" to utwór wszech czasów? Być może, ale kto wie, co by się stało po takim zabiegu. Nie ma się co krzywić, że Głęboka Purpura nagrała "Banany". Warto natomiast wrzucić na luz - do czego album ten świetnie się nadaje.

Komentarze
Dodaj komentarz »
pitolenie
universal_soul (gość, IP: 78.144.250.*), 2012-10-16 15:04:06 | odpowiedz | zgłoś
Oczywiśie pojawia się zwykły dylemat - czy przyjmowac inne dokonania DP jako punkt odniesienia, czy oceniać w oderwaniu. Na tle szczytowych dokonań DP to 1-2, w oderwaniu dałbym temu 6-7. Pitolenie na gitarkach i harmonijakach i jojczenie o problemach z babami. Jak dla mnie to jedna z tych płyt, które nie powinny powstawać
jezeli
bolen (gość, IP: 31.182.134.*), 2012-10-08 15:08:55 | odpowiedz | zgłoś
komus bardzo zalezy na ocenie obiektywnej to niech zajrzy na taka stronke jak sputnikmusic,ocena ma charakter sredniej z ocen czastkowych wiec samemu tez mozna pobawic sie w recenzenta(sorry redakcjo rm, nie chodzi o kryptoreklame); i wtedy moze skoncza sie juz te nuzace dyskusje ze ocena za niska czy za wysoka;bo to raczej do niczego nie prowadzi
Liczy się punkt odniesienia
ChrisU (gość, IP: 83.11.179.*), 2012-10-05 10:55:44 | odpowiedz | zgłoś
Trudno jest komentować czyjąś recenzję, bo przecież trudno ocenić czyjś gust. O gustach się nie dyskutuje,jak wiemy, jeden woli córkę, drugi teściową.Jak znaleźć więc pewien obiektywny osąd. Moim zdaniem jest to kwestia punktu odniesienia.Recenzent ocenił tą płytę na 8 w skali 10. Po prostu płyta się mu podoba, fajnie,ale czy w odniesieniu do Machine Head, które w "obiektywnej" ocenie jest arcydziełem zasługującym na 10, to Bananas zasługują na 8 ?? Apeluję do recenzentów, na tym przykładzie, trochę umiaru i liczy się punkt odniesienia.
A o samej płycie; poprawna, ze wskazaniem na nużąca, bez polotu, zjadanie ogona, wymuszona ect. Chłopaki grają ze 40-45 lat, więc naciskając klawisze lub szarpiąc struny coś im tam wychodzi, ale żeby to ocenić tylko o 2 punkty niżej niż arcydzieło ?? Przesada i brak punktu odniesienia.
re: Liczy się punkt odniesienia
Rzekłem (gość, IP: 83.22.40.*), 2012-10-05 21:24:59 | odpowiedz | zgłoś
Recenzja jest rzeczą subiektywną. Nie da się przełożyć muzyki, jej jakość, wartość na liczby zwłaszcza, że jest gust. Równie dobrze może ktoś napisać recenzję płyty "Machine Head" dając jej przysłowiową 3 bo np ma już dosyć "Smoke on the Water" bo jego Ojciec nuci to przy goleniu. Może również poprzeć bardziej merytorycznym argumentem, że nie przeskoczyła przełomowej In Rock a więc jest początkiem kryzysu zespołu itp... Powyższe porónania nie są moimi odczuciami żeby nie było ;) A co do Bananas to kawał nie złej płyty i na 8 zasługuje.
re: Liczy się punkt odniesienia
ChrisU (gość, IP: 83.11.189.*), 2012-10-06 12:42:24 | odpowiedz | zgłoś
Sorry kolego, ale poleciałeś demagogią. Oczywiście ktoś może mieć dość SOTW, bo tata nucił, ale gdy zapytasz 1000 ludzi, które płyty DP to arcydzieła, to i IR i MH za takie będą jednak " obiektywnie" uznane ( nawet pewnie przez tego znudzonego nuceniem taty) Nie oceniłem gustu recenzenta, bo jak wcześniej wspominałem, z tym trudno dyskutować.Zwróciłem jedynie uwagę, że nawet jeśli ta płyta się podoba, to czy na pewno zasługuje na 8 w skali 10 ! Ile z jej nagrań będzie się coverować i wspominać jako przełomowe za 20, a co tam za 10 lat? 8 to oznacza bardzo dobrą płytę, przełomową i wnoszącą jednak coś do muzyki.Czy Bananas taka jest? Znam ludzi, którzy ją lubią, ale nie wymienią jej wśród ważnych płyt DP. A 8 to oznacza. Stąd mój "apel" o punkt odniesienia. Wg mnie ocena 5 nie jest krzywdząca, a jednak pokazuje: do arcydzieła i miernoty równa odległość, a wg mnie taka ta płyta jest. Ani wspaniała, ani powód do wstydu. Fajnie posłuchać i tyle.
re: Liczy się punkt odniesienia
Krasnal Adamu
Krasnal Adamu (wyślij pw), 2012-10-07 16:48:19 | odpowiedz | zgłoś
8 = "przełomowe i wnoszące coś do muzyki"? A dla mnie "przełomowe i wnoszące coś do muzyki" zaczyna się dopiero przy 9. No i co?
Tobie chyba właśnie o to chodzi, że na Rm nie ma opisu do skali (np. 6 - przeciętne, 7 - dobre, 8 - bardzo dobre, 9 - przełomowe, 10 - genialne). Ale teraz już go raczej nie dorobią, bo recenzenci musieliby przejrzeć wszystkie oceny, które wystawili przez ostatnie kilkanaście lat i je dostosować.
Nie przeżywaj więc i przyjmij punkt odniesienia dla recenzji autorstwa Szamrynquie: 8 = "Bananas".
re: Liczy się punkt odniesienia
Marcin Kutera (wyślij pw), 2012-10-08 13:55:05 | odpowiedz | zgłoś
Jak dla mnie najlepsze płyty Parpli to:
In Rock, Perfect Strangers i Machine Head oczywiście, z koncertówek Live in Japan.
re: Liczy się punkt odniesienia
Krasnal Adamu
Krasnal Adamu (wyślij pw), 2012-10-06 11:56:15 | odpowiedz | zgłoś
Ocena też jest subiektywna, a dla niektórych bywa najtrudniejszą do napisania częścią recenzji. Bawiąc się w punkty odniesienia, szybko można dojść do momentu, że na 10-stopniową skalę będzie ich po prostu za dużo.
Jeśli chcesz obiektywną ocenę "Bananas", to znajdź co najmniej kilkanaście recenzji i wyciągnij średnią (polecam notkę na polskiej Wikipedii - podaje oceny od 7/10 do 10/10) albo po prostu spójrz na te zielone plusy i czerwone minusy przy recenzji (w tej chwili 64%). Uwaga, zaraz też kliknę "+".
re: Liczy się punkt odniesienia
ChrisU (gość, IP: 79.184.84.*), 2012-10-07 10:18:32 | odpowiedz | zgłoś
Ocena plus/minus nie daje Ci szansy na "odcienie" tylko pozostaje biało/czarne. Ale ok, teraz zestaw Bananas z IR i daj pod ocenę plus/minus, na zasadzie, że możesz ocenić na plus czy minus tylko jedną z tych płyt. Wg mnie w takiej ocenie im rozdział plus/minus będzie bliższy po 50% tym "równiejsze " są to płyty. Idę o zakład, że rozstrzał będzie jednak dużo większy, wg mnie wyjdzie pewnie 90% do 10% dla IR. ( proponuję redakcji taką zabawę). A to będzie oznaczać, że wydanie oceny o 2 punkt mniej niż IR ( choć w recenzji na portalu ktoś ocenił IR na 8!! - no comments) jest "fałszowaniem obiektywnej oceny", że tak polecę. Ponownie zwracam uwagę, że nie oceniam recenzji samej w sobie, ale dalej proponuję zastanówcie się nad systemem wartościowania płyt w skali 10. Czytając recenzje, mam wrażenie, że są same min. bardzo dobre, a z tym się nie zgadzam.
re: Liczy się punkt odniesienia
Szamrynquie
Szamrynquie (wyślij pw), 2012-10-07 16:46:36 | odpowiedz | zgłoś
Obawiam się, że dyskusja o obiektywności recenzji nie ma najmniejszego sensu. Zamiast tego proponuję usiąść wygodnie, założyć słuchawki i odpalić "Picture Of Innocence" - jeden z najzajebistszych kawałków Purpli ever (oczywiście w mojej ocenie he he). Ja właśnie to zrobiłem i teraz czuję się kapitalnie!

Oceń płytę:

Aktualna ocena (107 głosów):

 
 
64%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?