- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Decapitated "Organic Hallucinosis"
Zdawałoby się, że poprzednim albumem krośnieński Decapitated wyznaczył sobie nową, nieco mniej skomplikowaną drogę muzyczną. Zniknęły niesamowicie pogmatwane, technicznie połamane utwory, pojawiło się więcej motoryki. "Organic Hallucinosis" jest jednak albumem idącym zupełnie w innym kierunku. Pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mi do głowy po odpaleniu krążka, to "trans". Dokładnie taki jest nowy Decapitated - transowy, w jakiś maniakalny sposób zapętlający się. Mniej tu skomplikowanych na siłę pasaży po gryfie gitary, więcej tym razem feelingu, bardzo motorycznych a jednocześnie rozmytych brzmień. Otwierający płytę numer "A Potem About an Old Prison Man" doskonale ukazuje obecne wcielenie zespołu. Rytmiczne, często powtarzane, "płynące" riffy, zabójczo dokładna sekcja i wokal... no właśnie "Organic Hallucinosis" to debiut Covana (wcześniej w Atrophia Red Sun - red.) w krośnieńskiej ekipie. Dodam, że bardzo udany, nie ma tu mowy o imitacji Saurona. Jest zupełnie nowy wokalista, moim zdaniem doskonale sprawdzający się w tej nowej konwencji muzycznej. Jego głos ma specyficzną, chropowatą barwę, nadaje muzyce dodatkowego pulsu, przypominającego nieco użycie wokalu w Meshuggah. Porównania do szwedzkiego monstrum, mistrzów rytmicznych wygibasów, nie są bezpodstawne. Decapitated patrzy teraz na muzykę z podobnego punktu widzenia, nie jest jednak tak monotonne jak Meshuggah. Muzyka jest dynamiczna, cholernie motoryczna i przebojowa (wystarczy zwrócić uwagę chociażby na numer "Day 69" który powinien stać się nowym koncertowym atutem kapeli). Jest to także kolejny krok do zapomnienia o nadanej niegdyś szyderczo nazwie "DecopyVader". brakuje tu typowo death metalowych patentów, wszystko zostało zrobione nieco "na opak", a jednak chwytliwie. Jestem pod ogromnym wrażeniem, niektórych rozwiązań które zastosował gitarzysta - Vogg. Chłopak gra niekonwencjonalnie, ale jednocześnie z dużą dozą feelingu. Wspomnę także o brzmieniu, które można uznać już za charakterystyczne dla tego zespołu, a także dla samego Hertz studio. Bardzo mocne bębny, w połączeniu z zajebiście mięsistymi gitarami i dudniącym gdzieś w tle basem. Wszystko to selektywne i ciężkie jednocześnie.
Nie stawiam najwyższej oceny, bo myślę, że kolejne albumy Decapitated mogą wcisnąć mnie w fotel jeszcze bardziej, muzycy są bowiem na najlepszej drodze do tego. W tym roku cieżko będzie jednak przebić ten album na naszej krajowej scenie, a i za granicą powinno się już mieć respekt do tych niezwykle uzdolnionych chłopaków.
Panowie, szacun! Witek, zawsze pozostaniesz Mistrzem...
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Sepultura "Dante XXI"
- autor: Ugluk
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk
Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas