zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

recenzja: Decapitated "Anticult"

5.04.2021  autor: Verghityax
okładka płyty
Nazwa zespołu: Decapitated
Tytuł płyty: "Anticult"
Utwory: Impulse; Deathvaluation; Kill the Cult; One-Eyed Nation; Anger Line; Earth Scar; Never; Amen
Wykonawcy: Rafał "Rasta" Piotrowski - wokal; Wacław "Vogg" Kiełtyka - gitara, gitara basowa, fortepian; Hubert Więcek - gitara basowa; Michał Łysejko - instrumenty perkusyjne
Premiera: 7.07.2017
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Jednym z aspektów twórczości Decapitated, który zawsze nader ceniłem, jest uprawiany przez nich swoisty minimalizm - każdy album, pomijając delikatne popuszczenie lejców przy "Blood Mantra", skrojony został tak, aby nie przekraczać trzech kwadransów. Idealna rozpiętość czasowa, pozwalająca słuchaczowi się nasycić i jednocześnie nie zmęczyć. "Anticult", siódmy longplay studyjny w karierze zespołu, bezbłędnie wpisuje się w ten trend. Składający się z ośmiu kompozycji materiał muzycy w dużej mierze zarejestrowali w olkuskim "Zed Studio", oprócz ścieżek perkusyjnych, które powstały w "Custom34 Studio" w Gdańsku. Podtrzymując tradycję dopływu świeżej krwi do organizmu, rolę basisty objął Hubert Więcek z grupy Banisher, zastępując na tym stanowisku Pawła Paska.

Tyle tytułem technikaliów. Tym, co już na starcie robi piorunujące wrażenie, jest sugestywna, przyciągająca wzrok okładka, którą zaprojektował Łukasz Jaszak. Widok złożonych do modlitwy dłoni, przebitych krokwiakami, wywołuje o wiele głębsze uczucie dyskomfortu niż komiksowa makabra, w jakiej przoduje choćby Vincent Locke, nadworny grafik Cannibal Corpse.

Muzyczna zawartość "Anticult" - co dla nikogo, kto śledzi dokonania Decapitated od chwili reaktywacji, nie powinno być niespodzianką - stanowi bezpośrednią kontynuację albumu "Blood Mantra". I tu właśnie, przynajmniej dla mnie, pojawił się zgrzyt, ponieważ tamten krążek postawił poprzeczkę moich oczekiwań niezmiernie wysoko. Przy pierwszym kontakcie z nowym materiałem miałem poczucie, że obcuję z jakimiś niewykorzystanymi pomysłami z poprzedniej sesji. Niecałe trzydzieści osiem minut przeleciało, a ja nie byłem pewien, co myśleć. Jak to? To wszystko? Z ośmiu numerów jedynie dwa naprawdę wpadły mi w ucho: motoryczny, wręcz przebojowy "Kill the Cult" oraz równie mocno rozpychający się łokciami, aczkolwiek bardziej urozmaicony wokalnie "Earth Scar". Jakby szukając potwierdzenia dla swojego pesymizmu, postanowiłem natychmiast zafundować sobie powtórkę. Rezultat był taki sam. Nieco zrezygnowany, odłożyłem płytę na półkę i na jakiś czas o niej zapomniałem.

Po paru tygodniach, przy okazji porządkowania kolekcji, moje spojrzenie zawędrowało na stosik z albumami Decapitated. Same miłe wspomnienia, tylko ten "Anticult" ździebko uwiera niczym kamyk w bucie. Może jednak za szybko go skreśliłem? Dobra, spróbujmy jeszcze raz. A potem znowu. I znowu. Z niemałym zaskoczeniem stwierdziłem, że powtórne odkrywanie siódmego longplaya formacji sprawiło mi dużo większą frajdę niż śmiałem przypuszczać. Rozbujany "Kill the Cult" i "Earth Scar" ze swoją finałową kanonadą nadal smakowały jak ambrozja, zacząłem jednak dostrzegać też walory pozostałych kawałków - w przyozdobionym garścią gitarowych połamańców "One-Eyed Nation", gniewnym "Anger Line" i lekko walcowatym w środkowej części "Never". Mimo to wciąż nie przekonałem się do otwierającego płytę "Impulse" i następującego po nim "Deathvaluation". Oba, choć najzupełniej w świecie poprawne i nie schodzące poniżej poziomu, do jakiego przyzwyczaili nas muzycy Decapitated, nic nie wnoszą do tej mikstury.

"Anticult" zalicza się do tego rodzaju wydawnictw, które wymagają czasu i uwagi, nie zaś odtrącenia ich po jednym niezdarnym tańcu. Voggowi i spółce udało się ostatecznie przełamać mój początkowy sceptycyzm, lecz diabłem a prawdą "Carnival Is Forever" i "Blood Mantra" w dalszym ciągu zajmują w moim prywatnym rankingu wyższą pozycję - porównań do technicznego "Nihility" czy "Organic Hallucinosis" unikam, gdyż zupełnie mijają się one z celem, ten statek dawno odpłynął już za horyzont. Na "Anticult" zespół konsekwentnie realizuje przyjętą wcześniej wizję, bez obaw stając w szranki z tuzami nowoczesnego metalu pokroju Gojiry czy Lamb of God. Myślę tylko, że w tej potyczce polska załoga zaprezentowałaby się bardziej okazale, gdyby usunęła z repertuaru dwie pierwsze kompozycje i swój atak przypuściła za pomocą EP-ki, a nie longplaya.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Decapitated "Anticult"
Krewetka (gość, IP: 94.254.219.*), 2021-04-06 11:57:33 | odpowiedz | zgłoś
To chyba najbardziej przebojowy i sięgający po groove album Dekapów.
A jednak nie przekonuje do końca,
wolałam, gdy byli polskim Deeds of flesh na Organic hallucinosis.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (38 głosów):

 
 
68%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?