- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Death Du Jour "Fragments Of Perdition"
Pierwszym wydawnictwem fińskiego Death Du Jour, działającego od roku 2000, była czteroutworowa demówka "Gamashinoch". Później zespół trafił do Golden Lake Productions, a pierwszym owocem podpisania papierów ze szkockim wydawcą jest naprawdę solidnej jakości debiutancki materiał "Fragments Of Perdition". Pierwszy pełnoczasowy krążek czterech ekstremistów to osiem numerów "pogiętego", szybkiego i nieokiełznanego death metalu, na którym swoje piętno odcisnęli liderzy gatunku zarówno w jego europejskiej, jak i amerykańskiej postaci. Finowie z Death Du Jour specjalizują się w muzyce zagmatwanej i pokręconej, takiej że momentami nie sposób nadążyć za tym, co się w niej dzieje. "Fragments Of Perdition" to materiał brutalny, mocno poszatkowany zmianami tempa w treści i niezły technicznie w formie, który miażdży szaleńczymi riffami i "połamaną" motoryką. To trudny do ogarnięcia soniczny mętlik, totalnie destrukcyjny i inteligentnie chaotyczny.
Matka Finlandia doczekała się w osobach PB, TF, OM i TK kolejnych godnych reprezentantów deathmetalowego rzemiosła. Debiut Death Du Jour to bardzo obiecujące wydawnictwo, choć skomplikowane struktury tworzących je kompozycji niejednego fana metalu mogą odstraszać czy nawet odrzucać. Natomiast ci, którzy "przebiją" się przez ośmioutworową zawartość "Fragments Of Perdition", będą mogli rozkoszować się kilkudziesięcioma minutami mocnych deathowych "łamańców" o fińskim rodowodzie. I właśnie oni docenią ten krążek.