- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dean Baker "Constellations"
Dean Baker jest klawiszowcem w obecnym wcieleniu formacji Galahad. Tak się złożyło, że w kwietniu 2018 roku muzyk stracił przyjaciela, który zmarł z powodu choroby w wieku 59 lat. Baker niejako otrzymał w spadku po nim kolekcję płyt z kręgu muzyki elektronicznej takich wykonawców, jak Jean Michel Jarre, Vangelis, Tangerine Dream, Mike Oldfield, Kraftwerk, Brian Eno czy Klaus Schultze. Sporo tej muzyki przesłuchał, a że do tej pory szczególnie cenił twórczość niektórych z nich (Jarre i Vangelis), stało się to dla niego inspiracją do napisania około dwudziestu własnych instrumentalnych kompozycji. Najciekawsze z nich, w ilości dziesięciu pozycji o łącznym czasie trwania 55 minut, zawiera właśnie krążek "Constellations".
W tym zestawieniu najwięcej mamy odniesień do twórczości Jean Michel Jarre'a. Słyszymy je w otwierającym longplay "Le Chat Oui Peche", potem w "Modular Seasons" i na koniec w "Impression no. 8". Odnaleźć można też w nagraniach pewne elementy stylu Tangerine Dream, a w numerze "Here And Now" - z udziałem wokalnym Stuarta Nicholsona, kolegi z Galahad - przypomnieć się może dorobek Vangelisa (zm. 17.05.2022). Mam na myśli słynny duet Jon & Vangelis, który działał w latach osiemdziesiątych. Nicholson śpiewa jeszcze w dwóch kawałkach. Do wszystkich trzech napisał własne teksty. Pozostałe dwa to: "Nuda Varitas", gdzie muzyka jest akompaniamentem do jego aksamitnego głosu, i tytułowy, melodyjny "Constellations" (początek i zakończenie z odgłosami burzy).
W numerze "New Horizons" gościnnie zaśpiewała Anastasia Coburg. Co prawda w "Clouded Hills" słychać też jakiś kobiecy wokal, ale żadnych informacji w książeczce przy kompakcie na ten temat nie znalazłem. Na tym albumie wszystkie propozycje są udane i interesujące. Jednak wyróżnić trzeba kompozycję "Engelbrecht", gdzie Bakera wspomógł kolejny kompan z ekipy Galahad, czyli gitarzysta Lee Abraham. Piękna ta jego rockowo - progresywna solówka i cudowne dźwięki syntezatora w odpowiedzi. Potem znowu gitara trochę mocniejsza, w równie cudnych frazach. Tylko zdecydowanie za krótko, bo trzy i pół minuty zaledwie.
Płyta dla znawców i wielbicieli muzyki elektronicznej, świetna do słuchania w samochodzie lub na relaks w domowym zaciszu. Nie jest to wydawnictwo mocno ambitnego pokroju, ale w udany sposób przypomina czasy, kiedy elektronika wkroczyła do stylu rocka, na zawsze go zmieniła i wytyczyła nowe kierunki. Teraz ten typ muzyki jest w wyraźnym odwrocie. Zawsze jest jednak szansa, że w jakiś sposób odżyje i powróci, czego przykładem może być właśnie ten album.