- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Darkthrone "Circle The Wagons"
Uważni czytelnicy www.rockmetal.pl zauważyli, jak w mniej lub bardziej uzasadniony sposób wyzłośliwiałem się na Satyricon za wątpliwą moim skromnym zdaniem transformację w stronę grania bardziej uproszczonego, catchy czy już w ogóle ostatnimi czasy friendly. Każdy wie, że już na dobre - od czasu wydania "Fuck Off And Die" - również legendarni Darkthrone oddają mocz na swoją legendę, grając rzeczy, które z "A Blaze In The Northern Sky" czy "Transilvanian Hunger", prócz niezmiennego "doublebrain" trzonu "kompozycjotwórczego", niewiele mają wspólnego. Do nich jednak pretensji nie mam, od czci ich nie odżegnuję, wiader z szambem nie wylewam, bo nie dość, że w swoim black - rockowaniu preferują odmiany obskurno - heavy - śmietnikowe, to na dodatek robią to, aby sprawdzić pojemność swojej osmolonej dupy pod względem ilości nadziei, oczekiwań i wszystkowiedzących ekspertów od blackmetalu, jakich można tam pomieścić. Zaiste oldschoolowe podejście i obok tego tumiwisizmu w dobie kultywowania public relations czy innego chorego political correctness nie sposób już przejść obojętnie. Kto oczekuje po "Circle The Wagons" jakiś rewolucji lub wręcz przeciwnie - powrotów do czasów kilku pierwszych płyt, tutaj powinien zakończyć przygodę z tym tekstem - do widzenia lub "F.O.A.D", jak woleliby Darkthrone, nie marnujcie czasu. Resztę zapraszam do dalszej lektury.
Nie będę udawał, że jestem taki zajebisty i sam od czasu wydania "The Cult Is Alive" (2006) czy EPki "NWOHBM" (2007) od razu zaczaiłem, o co w tym wszystkim chodzi. Więcej, zwyczajnie pomyślałem, że Fenrizowi i Nocturno do końca odbiło, względnie robią sobie jaja. Konsekwencja w trawestowaniu własnego kultu pokazała jednak, że to sprawa zupełnie na serio, że oni rzeczywiście tak widzą true metal. Żadne progresy, żadne blasty, podwójne stopy, techniczne zawijasy, tym bradziej tzw. True Norwegian Black Metal, słowem żadne "Emperor sunglasses", a raczej rachityczne podrygiwanie z pijackim wokalem i turpistycznym brzmieniem, ocierające się wręcz o zmarły crust. "Dark Thrones And Blackflags" (2008) dorzucił jeszcze do tego tematu zagrywki wręcz klasycznie heavymetalowe, co wraz z zaprzęgnięciem firmowej maskotki na okładkę wzorem Irons i Megadeth nad wyraz daje znać, że lgną chłopcy do lat przynajmniej 80-tych. Tytuły "I Am The Graves Of The 80's" czy "I'm The Working Class" nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Od strony muzycznej nikt się oczywiście na "Circle The Wagons" za bardzo nie wysila. Ted i Gylve doskonale wiedzą, że kwintesencją wszystkiego w tej muzyce jest dobry riff, a tych tutaj jest co niemiara. Tytułowy kawałek zakrawa wręcz na hymn epoki dzięki podniosłym wokalom, "Running For Borders" mogłoby spokojnie zasilić którąś z pierwszych trzech płyt Iron Maiden, gdyby wygonić Nocturno zza mikrofonu oczywiście. Skoro nagrywamy płytkę poświęconą wczesnemu metalowi, nie mogło także zabraknąć kawałka niemal instrumentalnego ("Brann Inte Slottet").
Nie oznacza to, że duży blondyn lub chudy brunet bawią się w blackmetalowe wersje Hammetta czy udają Portnoy'a za garami. Wręcz przeciwnie, minimalistycznymi zagrywkami budują atmosferę, jakiej przedobrzający z reguły wszystko progrockowcy mogliby pozazdrościć. Każdy, co podkreślam, kawałek na tej płycie to "hit" do zakrapianej imprezy lub obijania ryja "niewiernym". Gdybym miał szukać polskich odpowiedników to klimatem wskazałbym na, uwaga, wczesne Acid Drinkers, którzy dziś odsądzani od czci i wiary stali swego czasu na straży takiego grania. Już widzę te spojrzenia, ale wierzcie mi - jeszcze z 10 lat wcześniej nigdy bym takiego porównania nie wygłosił. Wspólnymi okazują się luz, umiłowanie punka i hardrock - heavy i środkowy palec skierowany we wszystkie kierunki świata. I to chyba jedyny zarzut, bo to nasi byli prekursorami reaktywacji takich rzeczy w latach 90-tych.
No dobra stary, ale czy tak wypada grać pod szyldem Darkthrone, zapytacie. Cóż i ja miałem tego typu wątpliwości, ale szybko rozwiała je refleksja nad motywem przewodnim tego zespołu, jakim od zawsze była mizantropia. Sposób egzystencji, do której z założenia wczesny black metal lgnął niczym ćma do lampy lub mucha do kibla. Te wszystkie leśne szopki, corpsepainty, toporki, ciupagi i takie tam. Skoro black metal swego czasu okazał się jednym z najpopularniejszych gatunków, to przepraszam bardzo, co Darkthrone mieli robić w tych szeregach? Mam wrażenie, także sądząc po wypowiedziach samych zainteresowanych, że ewolucję, jakie to granie przeszło na norweskiej ziemi, przyjęli z odrazą, a następnie odarcie tematu z idei - czy też spory rozstrzał między tym, o czym black metalowcy śpiewają, a tym kim są w mediach - doprowadził do mocnego odcięcia się, przynajmniej muzycznie, od całego mainstreamu. Paradoksalnie więc, poprzez swoje odszczepieństwo, nie grając już black metalu, Darkthrone pozostają bardziej blackmetalowi niż większość kapel z tamtego regionu. Tworzą tym samym nową - starą awangardę, od której wara pozerom (nie wiedzieć czemu nielubiane dziś słowo). Nikt przypadkowy takiej muzyki nie kupi, mimo że jest po prostu świetna. Ale co na ten temat Darkthrone sądzi, chyba już wszyscy wiedzą.
na początku lat 90 tych fenriz wypowiadał sie min. że tylko black i czysty black jest prawdziwy, i nigdy nie bedzie darkthrone grać niczego innego, gdyż było by to poniżej ich godności...
jak widać godność z biegiem lat opadła
PS: wiem,że za dużo słowa "zajebiście".
W roku 2005 reaktywował się Celtic Frost i kilka innych zespołów... odrodzenie starego grania? - tak old school znów w modzie, więc Darkthrone znów się zaadoptował "The Cult Is Alive"
Wg. mojej opinii nie są tak mizantropijni jak mówią, tylko jak żagiel -ciągną tam gdzie wiatr powieje i na tymże jadą od początku lat 90 tych , i co gorsza nie mają zamiaru przestać... chcą po raz kolejny zostać okrzyknięci prekursorami czegoś tam...
metal/punk? a co za pięć lat może reggae/metal... żałosne...
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Satyricon "Now, Diabolical"
- autor: Megakruk
Bon Jovi "One Wild Night - Live 1985-2001"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
Cinderella "Long Cold Winter"
- autor: Wickerman
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk