- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Dark Lunacy "Forget-Me-Not"
Dark Lunacy z włoskiej Parmy swoją płytę rozpoczął całkiem przyjemnym postmorgulowskim intro, zapowiada się całkiem przyjemnie, czyż nie? I na zapowiedziach się kończy, niestety "dramatic death metal" jak sam nazywa swoją muzykę ten kwartet okazuje się bardzo przeciętny. "Dramatic" miało się chyba odnosić do klimatu muzyki. Hmmm, ja tu raczej nie słyszę dramatycznej atmosfery, nie powiem, instrumenty smyczkowe (skrzypce, altówka i wiolonczela) to kawał dobrej roboty jednak mi jak nie pasują do tego co grają Mike&Co. Tak jakoś na siłę połączono metalowe i klasyczne brzmienie, zupełnie jakby układać układankę wpychając poszczególne klocki tam gdzie popadnie przez co zamiast obrazu dostajemy jakiegoś "picassa". Na szczęście im dalej w płytę tym jest lepiej, zespół jakby się rozkręcał, niektóre elementy tej muzyki zaczynają do siebie pasować, poprawiają się niezłe aranżacje, kompozycje nabierają kolorytu, stają się troszkę mniej kwadratowe. Dark Lunacy najlepiej wypada w bardziej melodyjnych fragmentach gdzie co prawda "zaciąga" trochę Szwecją, ale co tam, niech zaciąga. Gdy zespół zaczyna młócić ostro to aż uszy chce się zatkać - normalnie bije z tego taki prymitywizm i infantylna prostota, do tego perkusja wychodzi wtedy do przodu skutecznie zagłuszając resztę instrumentów, a że w szybkich momentach jest ona totalnie do dupy więc niezbyt dobrze rzutuje to na całość. Czasami mam wrażenie, że ci kolesie grają ze sobą 5 tygodni a nie 5 lat. Właśnie, jakby nie było, 5 lat istnienia zespołu do czegoś jednak zobowiązuje, po zespole z takim stażem spodziewałem się znacznie więcej. Jest na "Forget-Me-Not" kilka fajnych momentów, niestety zdecydowanie za mało jak na ponad godzinę muzyki. Nie czuję klimatu tej płyty, być może dlatego, że nie ma ona go w ogóle, połączenie death metalu z instrumentami klasycznymi nie wyszło w tym przypadku zbyt ciekawie, zresztą sam death metal w wykonaniu Włochów nie jest za ciekawy. Słyszałem demówki które biją ten kwartet na głowę na tym polu. OK, to by było na tyle, za 10 minut już nie będę pamiętać nawet, że mam ten album na półce...