- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Danzig "Deth Red Sabaoth"
Kolejna płyta Danzig. Kolejne doniesienia o powrocie do korzeni. Kolejne rozczarowanie? Historia zespołu dowodzonego przez "złego Elvisa" tak się potoczyła, że większość słuchaczy każdy album opublikowany po 1996 r. rozpatruje w kontekście czterech pierwszych wydawnictw nagranych przez klasyczny skład. Wiąże się z tym pewna zagadka - pytanie. Na ile geniusz najstarszych płyt grupy wynika z geniuszu Glenna? To jednak temat na inną opowieść.
Utwory grupy Danzig od zawsze miały dość prostą budowę i sprawiały wrażenie "napisanych" na próbach. Podobnie jest na "Red Deth Sabaoth", niektóre kawałki kończą się, jakby zespół nie wiedział, że są rejestrowane. Muzyka jednak nie nuży oklepanymi schematami, choć takie są w niej stosowane. Dzieje się tak, ponieważ zespół nie gra, jakby się składał z zaprogramowanych robotów: nuta w nutę, lecz porusza się według dość ogólnego szkicu, który narysował Glenn. Swoją kartkę z instrukcją dotyczącą solówek zgubił chyba Tommy Victor (może jej nie dostał?). Jego sola często fajnie się zaczynają, ale po paru chwilach irytują pogonią za... (niech każdy sobie dopowie za czym). Tommy jednak świetnie spisuje się w gitarach rytmicznych, szczególnie jeśli chodzi o brzmienie. Jest ciekawie i bardzo klimatycznie. Np. w ostatnim na płycie "Left Hand Rise Above" czy "Black Candy". Często ścieżki gitar są dość gęste, tworzą duszną i przytłaczającą atmosferę, jak w "Night Star Hel", lub tkają fajny podkład, jak w "Rebel Spirits". W tej gęstwinie gitar znika basówka. Na początku "The Revengeful" nie ma jej wcale. No cóż, w zespole w czasie sesji nie było basisty z prawdziwego zdarzenia i to słychać, choć przy tej gęstwinie gitar Victora może to i dobrze. Perkusję nagrał Johnny Kelly znany z Type O Negative. Jest żywiołowo i prosto w paszczę, bez fajerwerków. W "Rebel Spirits" pojawiają się, nieczęste w muzyce Danzig, dwie stopy i świetne przejścia a'la John Bonham. Dla odmiany w "Black Candy" za perkusją zasiadł sam Glenn i... to słychać. Pewnie Kelly grał ten numer za czysto. A złoża brudu na "Deth Red Sabaoth" są pokaźnej miąższości, więc nawet rozchwiana gra Glenna przejdzie. Wsłuchajcie się też w "Deth Red Moon", a usłyszycie tamburyn, na którym pewnie też gra Glenn, no chyba, że Kelly był po skrzynce Corony. Glenn jednak w tym utworze potwierdza swoją klasę wokalną. W "Ju Ju Bone" śpiewa tak, że staniki same powinny się rozpinać. Elvis żyje w jego głosie. Linie wokalne są kapitalne. Luźne i z bluesowym feelingiem.
Album trzyma równy i wysoki poziom. Jedynie "Pyre Of Souls: Seasons Of Pain" dłuży się nieco. Słychać odwołania do przeszłości, np. początek płyty to żwawy numer przypominający początek albumu "How The Gods Kill" (tyle, że tam zaczynała perkusja, a na nowej płycie gitary). "Deth Red Moon" przywołuje na myśl kultowe "Mother", ale tylko na początku utworu. "On A Wicked Night" równie dobrze mogłoby się znaleźć na drugim wydawnictwie Danzig.
Okładka powinna zachwycić każdego fana estetyki Glenna Danziga. Wewnątrz książeczki "zamazane" zdjęcia świetnie oddają "brud" dźwiękowy albumu. Ciekawe, czy pani, której fotki ozdabiają wnętrze, gra w horrorach klasy B, czy nieco innych filmach. Fakt, że fotograf załapał metkę na majteczkach może wskazywać na filmy p... klasy B (wybaczcie ten dziwaczny wywód, ale mam okładkę przed sobą, gdy piszę te słowa).
Każdy, kto słucha Danzig od lat, znajdzie na "Deth Red Sabaoth" to, co trzeba: mrok, wpływy bluesa i Black Sabbath, jakąś bliżej nieokreśloną i nieokiełznaną energię oraz głos mistrza, który sprawia, że jeśli jakiś zespół bierze na warsztat jego piosenki, to na starcie pada jak Justyna Kowalczyk na finiszu.
Materiały dotyczące zespołu
- Danzig
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk
Sodom "In War And Pieces"
- autor: vaderhead
- autor: Megakruk
Hate "Erebos"
- autor: Łukasz Sputowski
- autor: EmilRegis
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas